10.|Bucky Barnes|

426 37 33
                                    

Lina siedziała przy małym, drewnianym stoliku w kawiarni, gdzie w powietrzu unosił się zapach kawy i świeżych ciastek. Słońce wpadało przez duże okna, oświetlając na ciemno ubranego Buckiego siedzącego naprzeciwko niej. Zmrużyła oczy, przyglądając się jego twarzy, która była zacięta, twarzy i najwyraźniej wolałby być teraz w jakimś barze.

— To nie randka, Barnes. Nie smuć się. — Zaczęła żartobliwie, próbując rozluźnić atmosferę.

Bucky uniósł brew i nieco skrzywił usta, jakby jej słowa były jedynie kolejną niepotrzebną uwagą.

— Przecież potrafię odróżnić randkę od tego czegoś...— odezwał się po chwili, tonem, który był daleki od uprzejmości.

Lina westchnęła, unosząc filiżankę z kawą do ust.

- To jakbyś to nazwał?

- Musisz być taka szczegółowa? - przewrócił oczyma. Nie miał siły na jej gry.

- No mów. Serum szybko naprawi te straty.

Bucky spojrzał na nią powoli tracąc cierpliwość, mimo że bawiło go to nawet.

- Spotkanie?

- Zbyt ogólnie. - Lina nie była zadowolona z odpowiedzi. Bucky westchnął zmęczony, wiedząc że będzie musiał to powiedzieć.

- No to randka... Zadowolona?

Lina uśmiechnęła się zawadiacko. Uwielbiała jak Barnes wychodził ze swojej strefy komfortu. No dobra, bądźmy szczerzy. Uwielbiała go denerwować.

— Dobra, w takim razie powiedz mi, co myślisz o tiramisu? — powiedziała, wskazując na deser, który kelnerka właśnie postawiła na stoliku. — Jest przepyszne. Na pewno ci się spodoba.

Bucky spojrzał na nią spod przymrużonych powiek, nieco drwiąco.

— Tiramisu? Nie przepadam za takimi deserami...

Lina próbowała nie dać się wyprowadzić z równowagi.

— Spróbuj chociaż.

Bucky zamiast odpowiedzieć, sięgnął po łyżeczkę, ale tylko po to, by nią w dłoni obracać.

— Naprawdę nie wiem, co ty widzisz w tych słodkościach — mruknął w końcu.

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

- Może po prostu nie mogę żyć bez cukru?

Bucky parsknął i przysunął deser do siebie, żeby go spróbować.

- I co takie to było złe? - spytała, podnosząc jedną brew do góry.

Lina otworzyła oczy.

Dlaczego nie może mi się śnić jakiś koszmar, w którym goni mnie jakiś morderca?

- Hej! - Lina udała się na wspólne śniadanie. W przestrzeni wspólnej nie było nikogo oprócz Visiona, który majstrował coś przy piekarniku. - Gdzie wszyscy?

- O cześć Lina! - przywitał się. - Wanda, Natalie i Natasha pojechały do willi Pana Starka skontrolować czy zamówione dekoracje przyszły takie jak powinny być. Kapitan wraz z Wilsonem udali się na jogging, a Pan Stark... - Nie zdążył dokończyć.

- A Pan Stark właśnie przyszedł pogadać ze swoim pierworodnym dzieckiem - zjawił niespodziewanie, a w pomieszczeniu od razu zapachniało cuchnącym ego i drogim perfumami.

Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz