23.|Bucky Barnes|

398 34 27
                                    

Berlin, kilka dni później.

Bucky stał przed nią, zimny i obcy. Jego stalowe, nieprzeniknione oczy wpatrywały się w nią, jakby był tylko maszyną, jakby nie miał w sobie nic z człowieka, którego kiedyś znała. Lina próbowała do niego mówić, ale każde słowo zdawało się odbijać od niego bez żadnego efektu.

— Barnes...to ja, Lina... — jej głos drżał. — Proszę, powiedz coś! - zawodziła.

Nie reagował. Stał tylko, a jego twarz była jak wyciosana z kamienia, pozbawiona wszelkich emocji. Lina czuła, jak serce pęka jej na kawałki. Czuła ból, ale nie fizyczny, to było coś głębszego. Traciła go.

— To ja... — powtórzyła, a łzy zaczęły cicho płynąć po jej policzkach. Zrobiła krok w jego stronę, a jej nogi były jak z waty. Miała nadzieję, że może, choć na chwilę, uda jej się przedrzeć przez tą skorupę, że on gdzieś tam jeszcze był.

Ale wtedy zobaczyła ruch. Zimowy Żołnierz nagle znalazł się tuż przed nią, a jego metalowa dłoń owinęła się wokół jej gardła. Lina zamarła, kiedy poczuła stalowy uścisk na swojej szyi. Nie mógł oddychać, a jej serce zamarło.

— James... — wyszeptała z trudem, próbując złapać powietrze, ale jego palce zaciskały się mocniej. Jego twarz była niewzruszona, jakby nie słyszał jej słów, jakby był tylko narzędziem, którym kierowała jakaś niewidzialna ręka. — To... to ja... Lina... — mówiła z coraz większym trudem, a jej ciało zaczynało się poddawać. Czuła, że zaraz straci przytomność.

I wtedy, z ostatnimi siłami, zebrała w sobie odwagę, by powiedzieć to, co od dawna trzymała w sercu, choć bała się tego wyznać.

— Kocham cię, James... — wyszeptała niemal niesłyszalnie, jej głos był zduszony, zrozpaczony. — Kocham cię...

W tym momencie coś drgnęło w jego oczach. Przez ułamek sekundy dziewczyna miała wrażenie, że coś się w nim zmieniło. Jego uścisk, choć wciąż mocny, jakby na chwilę osłabł. Jakby te słowa, te proste trzy słowa, dotarły do niego przez ciemność, w której się pogrążył.

— James... proszę... — powiedziała cicho, łapiąc resztki powietrza, kiedy jego ręka nagle się poluzowała. Lina poczuła, jak opada na kolana, jej ciało bezwładnie upadało na ziemię, kiedy Bucky nagle puścił jej szyję.

Upadła, osuwając się na chłodną podłogę. Jej serce waliło w piersi, a każdy oddech był bolesny, jakby jej płuca dopiero teraz przypomniały sobie, jak to jest oddychać. Przez mgłę zobaczyła, jak Bucky cofa się, jakby zdezorientowany. Jego twarz była jednak nadal napięta, zimna, ale w oczach błysnęło coś nowego. Coś, co sprawiło, że zatrzymał się na moment, patrząc na nią z dziwnym, niejasnym wyrazem twarzy.

— James... — Lina próbowała znowu do niego wyciągnąć rękę, ale była zbyt słaba, żeby wstać. Jej głos był drżący, ale pełen nadziei. — To ja...

W jednej chwili odwrócił się i zniknął w cieniu, jakby nigdy go tam nie było. Lina leżała na podłodze, łapiąc z trudem oddech, a jej łzy mieszały się z kurzem i krwią na jej twarzy.

Znowu go straciła, ale teraz w jeszcze gorszy sposób.

Tydzień później, skrzydło szpitalne bazy Avengers.

Lina siedziała w szpitalnej sali, spoglądając na ojca leżącego w łóżku. Tony Stark, wyraźnie ranny i osłabiony po walce ze Stevem i Buckym . Jego twarz była pełna zmęczenia, a w oczach kryła się niewyrażona wściekłość. Od chwili, gdy dziewczyna weszła do pokoju, wiedziała, że coś jest nie tak. Atmosfera była ciężka, a cisza między nimi wydawała się wręcz namacalna.

— Tata... — zaczęła ostrożnie, próbując jakoś złagodzić napięcie. — Jak się czujesz?

Tony spojrzał na nią przelotnie, a potem odwrócił wzrok.

— Fizycznie? — Tony zaśmiał się gorzko. — Jak ktoś, kto przegrał bójkę z dwoma superżołnierzami. Ale wiesz co? To nie jest to, co mnie naprawdę boli.

O co chodzi? O Steve'a?

Lina poczuła, jak serce jej zamarło. Coś w głosie ojca sprawiło, że wiedziała, że zaraz usłyszy coś, czego wolałaby nie wiedzieć.

— O co chodzi? — zapytała niepewnie.

Tony westchnął, odchylił się na poduszce, po czym spojrzał jej prosto w oczy. W jego spojrzeniu była nienawiść.

— Dowiedziałem się prawdy, Lina — powiedział surowym, zimnym tonem. — O moich rodzicach. O ich śmierci.

To nie... to nie... jak to możliwe!?

Lina poczuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej. Śmierć dziadków zawsze była tematem, którego unikali. Wypadek samochodowy. Zwykły, tragiczny wypadek.

— Co masz na myśli? — zapytała ostrożnie.

Tony zacisnął szczęki, wyraźnie walcząc z emocjami. Jego dłoń, która do tej pory spoczywała na łóżku, sięgnęła do stolika obok, gdzie leżał jego tablet. Bez słowa podał go Linie.

— Zobacz to — powiedział chłodno. — Musisz to zobaczyć.

Dziewczyna wzięła tablet, choć czuła, jakby coś ciężkiego osiadało na jej piersi. Na ekranie zaczęło odtwarzać się nagranie z kamery ulicznej. Obraz był ziarnisty, ale wyraźny. Samochód wjeżdżał na drogę, kiedy nagle motocykl...

Lina zamarła, kiedy na ekranie pojawił się on. Zimowy Żołnierz. Niewzruszony, bez emocji.

CO KURWA!? JAMES? To jakiś żart! To fotomontaż!

— Nie... — szepnęła, czując, jak jej świat zaczyna się walić.

Na nagraniu Bucky bez litości wyciągnął jej dziadka z samochodu, a potem... Lina wstrzymała oddech, gdy zobaczyła, gdy udusił jej babci jedną ręką. Jednak nie tą metalową. Tony milczał, obserwując jej reakcję. W jego oczach nie było współczucia, tylko gniew. Piekielny gniew, który rozrywał go od środka.

— To nie był wypadek, Lina — powiedział, przerywając ciszę. — To on. James Buchanan Barnes zabił moich rodziców. Mojego tatę, moja... mamusię.

Lina nie mogła oddychać. Obrazy z nagrania wciąż paliły jej oczy, a słowa Tony'ego odbijały się w jej głowie jak echo.

Zabił moich dziadków...

— On... on nie był sobą — próbowała wydusić, choć jej głos drżał. — To była Hydra. Oni go kontrolowali...

— Nie obchodzi mnie, kto go kontrolował! — Tony wybuchł, przerywając jej. Jego głos przepełniony był gniewem, którego nigdy wcześniej nie słyszała. — Zabił ich, Lina. Zimną krwią, bez wahania. I teraz ty go bronisz?!

Dziewczyna próbowała zebrać myśli, ale czuła, jak jej świat się rozpada. Bucky ich zabił. Wszystko, co do tej pory wiedziała, wszystko, w co wierzyła, zaczęło się rozpadać na kawałki. Jej ręce zaczęły lekko drżeć, gdy próbowała oddać Tony'emu tablet.

— Tato, ja... — zaczęła, ale nie wiedziała, co powiedzieć. Jak mogła pogodzić to, co właśnie zobaczyła, z tym, co czuła do Jamesa. Poprostu rozpłakała się. Tony od razu wziął ją w objęcia. Ale teraz w jej sercu zaczął kiełkować gniew. Gniew, który nie wiedziała, czy skierować na Buckyego, na Hydrę, czy na siebie za to, że wciąż chciała wierzyć, że to nie był on.

A ja powiedziałam mu, że go kocham...

Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz