9. |Bucky Barnes|

511 34 11
                                    

Dziewczyna próbowała zasnąć, ale nie mogła zdzierżyć tego, że Steve też ją okłamywał. Postanowiła z nim pogadać. Inaczej nie przespałaby tej nocy.

Zaraz zwariuję.

Była zdeterminowana, by wyjaśnić wszystko, co działo się od miesięcy, a teraz, gdy Sam wszystko jej powiedział, nie miała już żadnych wątpliwości. W głowie kłębiły się pytania i emocje. Lina zapukała do drzwi jego pokoju i weszła. Steve trzymał coś w ręce, a kiedy zobaczył dziewczynę to od razu schował to coś do szafki

— Więc to prawda? — zaczęła od razu, ledwo zamykając za sobą drzwi. Sarkastyczny uśmiech błąkał się po jej twarzy, ale w oczach widać było nerwowość. — Sam mi wszystko wyśpiewał. Ukrywaliście przede mną kontakt z Barnesem, zniechęcaliście go do rozmowy ze mną doskonale wiedząc co się między nami wydarzyło... Brawo kurwa, naprawdę!

Steve westchnął cicho, odchylając się na krześle.

— Lina, to nie jest tak, jak myślisz. — Jego ton był spokojny, jakby starał się załagodzić sytuację jeszcze zanim ta wybuchła. — Robiliśmy to dla twojego dobra. Dla jego dobra.

No ja pierdole! Wielkie mi nieba!

— Dla naszego dobra? — Lina uniosła brew, krzyżując ręce na piersi. — Naprawdę chcesz mi wmówić, że okłamywanie mnie było najlepszą rzeczą, jaką mogliście zrobić?

Steve podniósł wzrok, patrząc na nią poważnie.

Zaraz mu przywalę w tą idealną twarzyczkę.

— Bucky jest wciąż niestabilny. Chcieliśmy, żebyś była bezpieczna.

— Bezpieczna? — prychnęła. — Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi. Myślałam, że mogę wam ufać. Przyjaciół się nie okłamuje...

Steve zamilkł na chwilę, pozwalając jej wyrzucić z siebie frustrację. Jego twarz była nieczytelna, ale było jasne, że w jego oczach tliło się coś, co mogło być poczuciem winy.

— Lina — zaczął po chwili ciszy — Buck wciąż nosi na sobie piętno przeszłości. To nie jest coś, co da się tak łatwo wymazać. Staraliśmy się... Staraliśmy się go chronić. Ale też ciebie.

Yhym pewnie...

Lina pokręciła głową, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszała.

— Chronić mnie przed czym? — Jej głos drżał, choć starała się to opanować. — Przed moimi własnymi uczuciami? Przed tym, że chciałam mu pomóc? Steve, to nie ty decydujesz o tym, z kim mogę się kontaktować i co czuję. To nie jest twoja decyzja. Zdecydowaliście za mnie, a teraz mam czuć się wdzięczna?

— Nie oczekuję, że będziesz wdzięczna — odpowiedział spokojnie, podnosząc ręce w obronnym geście. — Ale chcę, żebyś zrozumiała. Gdyby Bucky cię skrzywdził...

Co kurwa?

— Skrzywdził? — powtórzyła z niedowierzaniem. — Steve... Nie zrobiłby tego. To wy robicie z niego potwora, a światu zaprzeczacie, że nie!

Steve spuścił wzrok, jakby zastanawiał się nad jej słowami.

— Boję się o niego. Boję się, co mogłoby się stać, gdybyś była z nim w kontakcie, zanim będzie na to gotowy. Chcę, żebyście oboje mieli szansę na normalne życie.

Lina roześmiała się nerwowo.

— Normalne życie? To już dawno przestało być możliwe, Steve. Od chwili, kiedy zaczęliście podejmować decyzje za moimi plecami, nic nie jest normalne. A teraz, kiedy Sam powiedział mi wszystko, mam wrażenie, że nie znam was wcale. — Jej głos się załamał, ale szybko odzyskała opanowanie. — Powiedz mi jedno, Steve: co takiego by się stało, gdybyście byli ze mną szczerzy od początku? Gdybym wiedziała o wszystkim?

— Nie wiem — przyznał. — Może byłoby inaczej. Ale nie mogliśmy ryzykować.

— Ryzykować? — Lina pokręciła głową. — Nie, Steve. Wy po prostu postanowiliście kurwa, że wiecie lepiej, co jest dla nas dobre. Zadecydowaliście za mnie, za Jamesa. To nie jest przyjaźń. To kontrola.

Ja pierdole.

Steve nie odpowiedział od razu. Jego twarz była napięta, jakby walczył wewnętrznie, starając się znaleźć właściwe słowa.

— Może masz rację — powiedział w końcu, a w jego głosie pojawił się smutek. — Może nie powinniśmy byli podejmować decyzji za ciebie. Ale nie sądziłem, że Bucky jest gotowy. Widziałem, jak się zmaga. Jak walczy ze swoimi demonami.

— Więc dlaczego nie pozwoliłeś mi mu pomóc? — zapytała cicho, patrząc mu prosto w oczy. — Dlaczego mnie odsunęliście?

Steve spojrzał na nią z troską.

— Bo bałem się, że jeśli zrobisz krok za szybko, wszystko się rozpadnie. Ty, on... To jest delikatne. A jeśli Bucky znowu się załamie...

— To może ja bym mu pomogła? — przerwała mu Lina, nie kryjąc rozczarowania. — Może to, czego potrzebuje, to nie więcej izolacji, ale wsparcia? Twoje zamiary były dobre, ale wybraliście najgorszy sposób.

Przyjaciel milczał przez długą chwilę, po czym skinął głową.

— Masz rację — powiedział powoli. — Może popełniliśmy błąd. Ale wszystko, co robiliśmy, było po to, żebyście oboje byli bezpieczni.

Lina westchnęła, patrząc na niego z mieszaniną rozczarowania i zmęczenia.

— To nie jest bezpieczeństwo - powiedziała, robiąc krok w stronę drzwi.

Zwariuję...

Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz