2 |Steve Rogers|

1.1K 30 9
                                    

Steve mógł odetchnąć z ulgą. Wszyscy wyszli z sali. Została tylko Natasha, która przypatrywała się Kapitanowi.

- Co się smucisz? - zapytała, krzyżując ręce na swoim obcisłym kombinezonie.

- Obawiam się - westchnął.

- Czego? Przecież wszystko poszło po twojej myśli. Barnes będzie przy Tobie... Będzie bezpieczny.

- Wiem, wiem, Nat, ale...

- Ale co?

- On nie jest już taki jest kiedyś. Wiele przeszedł. Ja również. Zmieniliśmy się obaj...

- Będziecie mieć czas, żeby na nowo odbudować waszą relacje - uśmiechnęła się rudowłosa i poklepała Stevea po plecach, żeby ten wstał.

- A co jeśli znowu się nim stanie? - zatrzymał się nagle blond. Nat obróciła się do niego.

- Nie pozwolimy przecież na to, Steve. Myślę, że pobyt w Wakandzie dobrze mu zrobił. Suri zapewniała, że nie ma szans na powrót Zimowego Żołnierza. Pomagali mu za pomocą najnowszej technologii. Twoje obawy są bezpodstawne.

- Ale zawsze jest szansa...

- Zawsze jest - przyznała mu rację. - Ale ja tam wolę wierzyć Wakandańczykom. To co? Skontaktujemy się z nimi?

Na twarzy Kapitana wnet pojawił się uśmiech i udali się razem do centrum dowodzenia. Tam wybrali połączenie do Suri i zadzwonili z dobrą wiadomość. Księżniczka zapewniała ich, że Barnes czuje się bardzo dobrze, że będzie gotowy do drogi nawet jutro.

- To co? Masz jutro czas na szybką wycieczkę do Wakandy? - zapytała figlarnie Natasha. Wtedy do centrum dowodzenia wszedł Sam.

- Ktoś tu mówił o wycieczce?

- Jutro mamy zamiar polecieć po Buckyego - wytłumaczył Steve.

- O to świetnie się składa, bo jutro nie mam niczego do roboty - odparł radośnie Falcon.

- A testowanie nowego sprzętu, hmm? - spytała Natasha. Z twarzy Sama zniknął uśmiech.

- To... może poczekać - powiedział.

- To może jeszcze weźmy Natalie do kompletu. Niech zobaczy trochę świata. - Zaproponowała kobieta. - Co myślisz, Steve?

Tym pytaniem wybiła go z zamyślenia.

- Tak, tak, niech leci. W quinjetcie mamy wystarczająco miejsca.

- To świetnie - skitowała Nat. - W takim razie idę Fury'emu o wszystkim powiedzieć. A i przydałoby się przygotować pokój dla Barnesa!

- Ja się tym zajmę! - zgłosił się Sam. - Powiadomię o wszystkim obsługę. Ma ten twój Bucky jakiś ulubiony kolor, preferencje dotyczącą miękkości poduszek czy grubości kołdry?

Steve spojrzał na niego z rozbawieniem.

- Nie, nie ma - zaśmiał się.

Każdy rozszedł się w inną stronę, żeby dopełnić codzienne obowiązki. Steve'a czekał trening. Ubrał się w sportowy strój i zabrał bidon z wodą. Zmierzał w stronę siłowni, aż nagle napatoczył się na Natalie.

- Hej! - zawołał w jej stronę.

- Hej! - odpowiedziała dziewczyna. Wyglądała na trochę zmieszaną. Była spocona jak szczur i ciągnęła za sobą torbę treningową.

No niech mnie!!! Akurat w tym momencie musiał mnie widzieć!!! Kiedy wyglądam jak pospolita wydra. Wiedziałam, że to zły pomysł, żeby iść na ten głupi trening...

- Niezły wycisk, co? - próbował zagadać.

Aha. Czyli jednak widać bardzooo...

- Tak, tak. - Natalie uśmiechnęła się. Chciała wypaść naturalnie. - No to ja lecę. Miłego treningu. - Jak najszybciej chciała zniknąć z jego pola widzenia, żeby nie poczuł odoru jaki od niej bił.

- Ej, Natalie! - zawołał za nią.

Fuck!

Dziewczyna obróciła się z gracją, a ten podszedł do niej. Dzielił ich tylko metr.

Pewnie czuję jak cuchnę. Przecież jest superżołnierzem. Super węch też ma. Z pewnością zaraz zemdleje.

- Jutro lecimy po Buckyego - odrzekł Steve. - Chciałabyś może?

Natalie przełknęła ślinę. Czy on jej właśnie coś zaproponował. Zaczerwieniała się lekko.

- Pewnie, że chcę - odparła jak najbardziej bez emocji. Nie chciała zdradzić tego jak bardzo się cieszy. - O której wylot?

- 9 a.m bądź na platformie.

- Będę! - powiedziała i jak najszybciej oddaliła się od Stevea.

Powąchała swoją pachę, kiedy miała pewność, że mężczyzna jej nie widzi.

Oh...będę musiała się porządnie wyszorować...

______________________

Możecie pisać co chcielibyście, żeby się wydarzyło!!!

Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz