48.|Bucky Barnes|

605 34 28
                                    

- Śniadanie! - rozbrzmiał głos Laury. Darła się jak typowa baba w ciąży. Lina zeszła na dół. Sam z Buckym dawno już siedzieli przy stole i pili czarną kawę. Laura natomiast w pośpiechu ogarniała swoje dzieci.

- Przepraszam, że nie zjem z wami, ale muszę ich zawieść do szkoły.

- Tu jest szkoła? - zdziwiła się Lina.

Na tym zadupiu?

Dodała w myślach.

- Tak, ale godzinę drogi stąd - odpowiedziała w biegu. - Będę dopiero popołudniu, więc macie cały dom dla siebie. Muszę zrobić zakupy, spotkać się z przyjaciółkami, a i mam wizytę u lekarza, ale nie martwcie się. Obiad jest w lodówce, wystarczy tylko podgrzać!

- Rozpieszczasz nas Laura! - zawołała za nią dziewczyna, jednak ta tylko się uśmiechnęła i wyszła z domu. Lina dołączyła do stołu do Sama i Bucky'ego, którzy już rozkoszowali się jajkami od szczęśliwych kurek oraz domowym pieczywem.

- I jak wyspani? - zapytała z ironią. - Czy Sam chrapał znowu jak wieprz?

Bucky przewrócił oczami.

- Tak się składa, że pan metalowa kończyna zawinął się w nocy i przekimał się na kanapie w salonie.

- Oho, widzisz Sam jak ty potrafisz ludzi unieszczęśliwić - powiedział Lina i zaczęła nakładać sobie na talerz jedzenie.

- Spokojnie, Bucky dostanie nowy pokój jak już się tak o niego martwisz.

- Nie martwię - odparła.

Nagle telefon Liny zawibrował. Spojrzała szybko. Okazało się, że dostała powiadomienia o mailach z uczelni. Spojrzała szybko i okazało się, że do jutra ma wysłać zaległy projekt, bo inaczej obleje.

- Ja pierdole - westchnęła. - I tyle mam dobrego z tych pomysłów ojca mego.

Szybko zjadła śniadanie. Umyła naczynia i ruszyła do swojego tymczasowego pokoju, żeby włączyć laptopa i dokończyć zadanie. Nie mogło być jednak tak łatwo.  Internet był tu tak beznadziejny, że nawet nie mogła otworzyć przeglądarki.

To są chyba jakieś żarty.

Próbowała i próbowała, ale nic. Nawet próbowała połączyć się za pomocą hotspota, ale nawet to było nieskuteczne. Zaczęła, więc szukać zasięgu po całym domu. Nie skończyło się to dobrze.

Się zachciało im tworzyć jakąś sztuczną inteligencję i teraz mnie wyleją z uczelni. Super, super...

Wyszła, więc na zewnątrz, żeby chociaż złapać dwie kreski na komórce. Chodziła wszędzie. Była w lesie, w szopie, na wzgórzu, za gospodarstwem, ale było to namarne.

Chodziła i przeklinała pod nosem, szukając punktu, który może przeoczyła.

- Tej co? - dziwił się Sam, który z Buckym siedział na tarasie i rozkoszował się słonecznym dniem.

- Też bym chciał wiedzieć - burknął brunet. Wtedy Lina zaczęła iść w ich stronę.

Zwariuję tutaj, mimo iż jest tu bardzo ładnie i Laura jest przekochana... Ale żeby w cywilizowanym domie nie było sieci??

- Dawaj kluczyki Wilson! - Dziewczyna była wściekła.  - Muszę się dostać na najbliższą stację paliw.

Sam zaczął się śmiać.

Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz