50.|Bucky Barnes|

717 39 55
                                    

Lina i Bucky dostali się do farmy Bartonów. Dziewczyna niespostrzenie weszła drzwiami od kuchni, a James przez salon, w którym siedział Sam.
Nie zorientował się w ogóle.

Nic dziwnego. Inteligencją on nie grzeszy.

Lina weszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżku.
Zdjęła czapkę Bucky'ego, którą zapomniała mu oddać i położyła na szafce. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Dziewczyna myślała, że to właśnie Barnes przyszedł upomnieć się o swoją rzecz.

- Proszę - krzyknęła z łóżka. Jednak w drzwiach nie pojawił się Bucky, a Sam.

No mało brakowało. Kilka minut temu dopiero przyszłam.

Mężczyzna oparł się o framugę w drzwiach.

- Co młoda? - zaczął nawet przyjacielsko. - Dalej jesteś na mnie obrażona?

Lina uśmiechnęła się. Oszukiwanie Sama było czymś co mogła by robić wiekami.

- Aaa tak się składa, że już mi przeszło - odparła.

- Laura będzie robić ognisko. Oczywiście liczy na naszą obecność.

- Jak będzie jedzenie to się zjawię - uśmiechnęła się, dalej ciesząc się ze swojego małego sukcesu. Sam miał już wyjść, jednak coś przykuło jego uwagę.

Czapka! Cholera!

- Co tu robi czapka Buckyego? - spytał niespodziewanie.

Lina zaczęła się jąkać. Nie przewidziała takiej wtopy.

- Leżała na schodach - wypaliła. - Chciałam oddać.

Sam wziął czapkę do ręki i spojrzał na Linę podejrzliwie. Nienawidziła tego wzroku. Mężczyzna mruknął coś pod nosem, zostawił czapkę i wyszedł.

No nie! Ale ja jestem głupia! Przecież Bucky wyszedł w tej czapce, a wrócił bez. Oby Sam okazał się tak na prawdę głupi, a nie tylko w mojej wyobraźni.

Lina walnęła się teatralnie w głowę. Odpoczęła chwilę i poszła zjeść obiad.

Wieczorem.

Laura naprawdę postarała się z organizacją miłego wieczoru. Położyła swoje dzieci spać, szybko posprzątała i zajęła się szykowaniem przekąsek oraz kiełbasek, które miały być smażone nad ogniskiem. Lina pomogła jej w tym oczywiście, bo przecież nie mogła zostawić kobietę w stanie błogosławionym. A po drugie bardzo lubiła towarzystwo kobiety, nic dziwnego, bo w porównaniu do dwóch mężczyzn byłam miła, nie kłamała i nie dokuczała jej. Ognisko miało się odbyć na jednym ze wzgórz, które otaczało Bartonową farmę. Były tam krzesła oraz stoły i przede wszystkim piękny widok na okolicę. Laura powiedziała im, że w nocy pięknie widać tam gwiazdy, bo okolica nie jest zanieczyszczona światłem. Dziewczyna bardzo ucieszyła się na tę wiadomość. W końcu studiowała astronomię. Powoli na niebie pojawią się zachód słońca. Był to idealny moment, żeby zacząć zajadać i piec Kiełbaski. Kobieta przyniosła także kilka butelek przeróżnych alkoholów.

– Możecie korzystać – odparła Laura. – To mojego męża, nawet nie wiem szczerze co jest czym. Nie znam się na alkoholu, a nawet i nie mogę ze względu na tego aniołka w moim brzuchu.

Panowie od razu zainteresowali się. Zaczęli przeglądać butelki i nalewać sobie do szklanek. James oczywiście sięgnął po whisky, a sam postanowił, że tym razem spróbuje jakiejś europejskiej wódki. Lina zauważyła butelkę wina. Nie znała tej marki, ale bardzo spodobała się jej etykieta, na której widniały wymalowane winorośle. Otworzyła sobie i nalała. Nagle przy ognisku znalazły się dwa koty, które wędrowały sobie w samo pas po całej formie. Dlatego też zobaczyli je po raz pierwszy. Lina prawie zwariowała. Zawsze chciałam mieć kota, ale niestety jej mama miała alergię, a w Avengers Tower nie można trzymać zwierząt.

Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz