1.|Bucky Barnes|

607 35 16
                                    

Pół roku później.

Lina stała przed sceną w parku uniwersyteckim. Był to czas, kiedy miała odebrać swój dyplom. Otrzymała wyróżnienie, dlatego tym bardziej się denerwowała. Było pełno studentów, ich bliscy, nauczyciele akademiccy, ważni urzędnicy oraz dziennikarze, których nie tyle co interesowała sama impreza, a goście którzy się na niej pojawili. W końcu dyplom miała odebrać sama córka Tony'ego Starka. Wydarzenie więc przyciągnęło masę ciekawskich. 

Nienawidzę tego.

Dziewczyna miała na sobie togę absolwenta i śmieszny biret, którego musiała cały czas podtrzymywać, żeby przy silnym wietrze nie spadł jej. Byli wszyscy, których uwielbiała. Jej przyjaciółka Natalie, Steve, Sam, Natasha, Rhodey - najlepszy kumpel jej ojciec, także on i Pepper, ale nie siedzieli koło siebie, ponieważ mieli mały kryzys. Wanda i Vision nie zjawili się, bo ponoć szykowali coś w bazie. Lina miała nadzieję, że to nic wielkiego i będzie mogła jak najszybciej udać się do swojego pokoju i odpocząć od hałasu i ludzi. Nie zjawił się Clint, który spędzał czas ze swoją rodziną. W końcu miał urodziło mu się dziecko, więc było przy nim trochę roboty. A o Bruce'ie i Thorze też nie było nic wiadomo. No może oprócz Thora, który wyleciał do Asgardu z obietnicą, że będzie wszystkim opowiadał jak asgardzie wino potrafi zmieść z planszy zwykłych ludzi. Od tamtego momentu nie odzywał się. Na rozdanie dyplomów przyleciała także matka Liny - ze swoim partnerem i ich półrocznym synkiem Liamem, którego imię oczywiście musiało zaczynać się na tą samą literę co jego o wiele starszej siostry.

Wtedy wywołano ją.

- Lina Kirgan Stark!

Żołądek jej się zacisnął i weszła po schodkach na scenę. 

Zaraz zabiję się w tych butach i Natashę przy okazji. Jak mogła mi dać coś tak niewygodnego?

Uścisnęła dłoń rektorowi i innym ważnym gościom, po czym odebrała zawiniątko.

- Dziękuję - uśmiechnęła się i wtedy zapozowali do zdjęcia. Było widać, że przy jej osobie fotografowie bardziej się obudzili, więc z każdej strony oświetlały Linę lampy błyskowe. Ta uśmiechała. Tak jak jej pokazywała Natalie, żeby to robić, mimo iż wiedziała, że jej przyjaciółka nie za bardzo lubi takie wydarzenia. 

Potem prowadzący wymienił wszystkie osiągnięcia Liny. Zebrała ich trochę, więc ta część była trochę przydługawa, a dziewczyna myślała, że zaraz zakopię się pod ziemie. Spojrzała się po widowni w tym czasie. Wiedziała, gdzie siedzieli jej bliscy, ale mimo wszystko dalej szukała kogoś wzrokiem...

Dlaczego sobie w ogóle pomyślałam, że mógłby przyjść...

Wtedy rozległy się oklaski. Zobaczyła, że jej ojciec powstał z miejsca i klaskał najmocniej z całej widowni. 

Cały on.

Nawet po pobiciu Barnesa i całej tej chorej sytuacji ich relacja nie zmieniła się. Lina próbowała jakoś zaradzić temu, żeby Tony nie widział w Buckym wroga, jednak było to na marne. Był on tak uparty, że nie przyjmował do wiadomości, że jego córka mogła maczać w tym palce, a Barnes nie był zboczeńcem i nie chciał zrobić jej żadnej krzywdy. 

Po pół roku już wszyscy zdążyli zapomnieć o tej dramie. Lina od tamtego momentu nie rozmawiała na temat Jamesa z nikim. Natalie żyła w przekonaniu, że jej przyjaciółka nic nie czuła do mężczyzny, a Sam uważał tę sprawę za zamkniętą. 

Lina jednak miała pewien problem, który rzutował jej samopoczucie przez cały ten czas. Z jednej strony bardzo chciała zapomnieć i wyzbyć się poczucia winy, które ją dręczyło. Wręcz miała przez to koszmary i we wszystkim i we wszystkich wiedziała Jamesa. Nie czuła się ostatnio najlepiej, a świadomość, że nie zdążyła mu wyjawić prawdy dopijała ją na każdym kroku.

Co by było gdybym powiedziała mu, że pierwszy raz poczułam, że chcę ochronić kogoś tak bardzo jak on? Co gdybym powiedziała mu, że dla mnie nie jest jakimiś tam byłym zabójcą, a zwykłym facetem? Co gdybym mu powiedziała, że jest całkiem przystojny, a zapach jego wody kolońskiej jest piękniejszy niż zapach nowych książek? Co gdybym mu powiedziała, że się w nim zauroczyłam i chcę spędzić z nim więcej czasu, żeby dowiedzieć się czy to złudzenie, a może coś więcej?

Wtedy Lina zorientowała się, że czas już zejść ze sceny.

Po zakończeniu, wszyscy jej bliscy podeszli do niej. Zaczęli jej gratulować i ściskać. Tony nie krył dumy. 

- Słońce moje - Do Liny podeszła jej mama z bobasem na rękach. Ojczym uśmiechał się i wręczył jej prezent. - Musimy się zbierać. Liam zaraz musi się zdrzemnąć... Jestem z Ciebie strasznie dumna, słońce! Zobaczymy się niebawem, a bo planujemy znowu przeprowadzić się do Nowego Jorku... Może chciałabyś z nami zamieszkać?

Tony odwrócił się na te słowa.

- Nie... - zaczęła nieśmiale.

- A rozumiem! Chcesz sobie kupić mieszkanie sama! 

- Nie, mamo. Będę pracować w bazie Avengers przy projektach zbrojenia i ubioru. Zamieszkam w bazie. Jest ona na samym obrzeżach miasta, więc przynajmniej nie będę musiała długo dojeżdżać. - Wytłumaczyła jej i pożegnali się.

- Pa Liam! - uśmiechnęła się do bobasa. Wtedy wkroczył Tony.

- No idź, idź - powiedział pod nosem i ze swoją córką pod ramieniem zaczął iść w stronę wyjścia. Nie bardzo trawił matkę swojego jedynego dziecka. Nawet jak była miła działała mu na nerwy.

- Uratowana!

- Chyba ty!

Wszyscy udali się do kompleksu Avengers - ich nowej bazy. O wiele lepszej i bezpieczniejszej niż Wieża, z której postanowili zrezygnować. Tam miało się odbyć małe przyjęcie na cześć Liny. Dziewczyna bardzo oponowała, żeby nic takiego nie organizować, ale Wanda i Natalie uparły się, że to dobry pomysł i że nie będzie tak źle.

Kiedy Lina ze swoim ojcem weszli do wspólnego pokoju wszyscy już tam byli. Było dużo jedzenia, które przyrządzili razem Wanda i Vision oraz dekoracje, które własnoręcznie robiła Natalie. Był wielki napis "Gratulacje", balony i konfetti, które Sam wystrzelił prosto w twarz Liny.

Będę wieki wyplątywała to gówno ze swoich włosów.

Wanda od razu do niej podeszła i uściskała ją.

- Gratulacje!

- Dziękuję! Wow! Ile jedzenia! Sami to wszystko zrobiliście?

- Tak, z małą pomocą książki kucharskiej...

- Nie mogę się doczekać jak to wszystko spróbuję - złapała Wandę za rękę.

- Czyli nie uciekniesz tak szybko? - zapytała zawadiacko.

- A może nie... ale nie będę obiecywać - zaśmiała się, ale potem wręcz zamarła. Zobaczyła kątem oka mężczyznę w garniturze. Trzymał kwiaty.

James?

Był to Ryana, który z wielkim uśmiechem właśnie zmierzał w jej stronę.

- To ja Cię zostawiam - odparła Wanda i puściła w jej stronę oczko.

Po tych kwiatach tym bardziej nie dam mi z nim spokoju.

- Gratulacje! - przytulił ją, a potem wręcz pęk czerwonych, 35 róż. Dziewczynie ledwo mieściły się w dłoniach. 

- Dziękuję - uśmiechnęła się i zaczęła wąchać kwiaty. 

To na prawdę bardzo miłe, mimo iż prawie każdy namawia mnie do jakiejkolwiek relacji z Ryanem. Ryan to, Ryan tamto... Czemu nikt nie potrafi zrozumieć, że nie mam ostatnio humoru na romanse?


Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz