37. |Bucky Barnes•Steve Rogers|

597 27 22
                                    

Nadszedł ten dzień. Dzień superhero party. Po całej wieży krzątali się jacyś dziwni ludzie, którzy pędzili jak szaleni na samą górę do części rekreacyjnej. Przybyli jacyś barmani, którzy mieli obsługiwać wypasiony bar Tony'ego. Przyjechał katering z małymi przystawkami. Było tego tak dużo jakby miało przyjść ponad 100 osób. Lista gości jednak nie była znana do samego końca, ponieważ organizował to Tony i miał on w zwyczaju zapraszać różnego rodzaju gości, ale głównie takic, których sam znał.

Kiedy wszędzie panował chaos u Natalie w pokoju panowało wszechobecne podniecenie, podekscytowanie, lekkie napalenie, a zarazem nutka stresu, która narastała z każdą minutą.

Natalie była już ubrana. Falowała swoje włosy i poprawiała swój makijaż. Miała klasyczną czerwoną szminkę, lekko podkreślone oczy i delikatnie różowe policzki. Do tego wybrała czarne szpilki i złotą biżuterie.

Do jej pokoju wleciała Lina i zatrzasnęła za sobą drzwi.

- A Tobie co? - zdziwiła się Natalie, a kiedy obróciła się w jej stronę oniemiała.

- NO TO!! - krzyknęła przerażona i obróciła się o 360 stopni.

- Nie rozumiem o co Ci chodzi. - Natalie była widocznie zmieszana. Jej przyjaciółka wyglądała obłędnie. Ale chwila, chwila... To przecież nie była sukienka, którą wybrała. Była to długa, obcisła sukienka z rozcięciem na nogę, odsłaniająca ramiona i kawełek dekoltu. Ponadto Lina miała lekki makijaż. Podkreśliła swoje atuty, ale widać było, że nie bardzo chciało się jej malować, więc postawiła na prostotę i szybkość. - Dobra jednak wiem.

Lina była widocznie podenerwowana. Chodziła od jednej ściany do drugiej i przeklinała pod nosem ekspedientkę, która się pomyliła.

- Obawiam się, że jest za późno, żeby to naprawić  - odparła Natalie.

- O to świetnie! W takim razie zostanę u siebie w pokoju! - Ton jej głosu zmienił się nagle na radosny, co natychmiast nie spodobało się jej przyjaciółce.

- O nie, nie, nie. Obiecałaś! Nie wymigasz się teraz, żmijo. Idziesz w tym i bez gadania, a po drugie przecież wyglądasz zjawiskowo! Po co ta cała drama, dziewczyno?

- Wyglądam jak modliszka, która idzie na łowy znaleźć swojego męża, a następnie go zjeść.

- No przydałyby Ci się takie łowy - odparła zawadiacko Natalie i zaczęła się perfumować.

- Pamiętaj i tym poświęceniu, moja droga.

Obie wyszły gotowe do imprezy. Była 18, wręcz można by rzec, że przyjdą spóźnione.

Boże wszystko mi się wbija w dupę.

Lina i Natalie były już pod wejściem do szklanej strefy rekreacyjnej. Wszystko było przeszklone i jeszcze bardziej powiększało dużą przestrzeń. Sala była przepełniona ludźmi. Głównie byli to mężczyźni. Kiedy weszły. Nikt się nie zorientował. Goście rozmawiali, siedzieli na kanapach i pili przy bazie. Dziewczyny zauważyły wiele nowych twarzy.

- Już mi się nie podoba - odparła Lina i szuka wzrokiem swojego ojca. Znalazła go. Gadał z jakimiś starymi weteranami wraz z Rhodeyem, który starał się cały czas żartować - nieudolnie wiadomka.

- Widzisz go gdzieś? - zapytała Natalie. Miała oczywiście na myśli Steve'a. Szybko oczywiście znalazła go wzrokiem. Miał ubraną granatową koszulę i ciemne spodnie. Miał w ręce szklankę z jakimiś alkoholem i rozmawiał ze Samem i jeszcze jednym mężczyzną, którego Natalie nie mogła zidentyfikować, bo stał tyłem.

- Chodź bliżej. - Pociągnęła za rękę swoją przyjaciółkę. Ta prawie się wywaliła, co przyciągnęło uwagę trójki mężczyzn. Tajemniczy facet cały ubrany na czarno - w koszulę i spodnie od garnituru obrócił się nagle. Był to Bucky. W takim wydaniu Natalie i Lina nigdy go nie widziały. Miał schludnie zaczesane włosy do tyłu, a ubrania dodawały mu przystojności.

Ciekawe kto go zmusił do tego, żeby tak się ubrał.

- Oo Kirgan, Roller! - odparł radośnie Sam. - Powiedziałbym coś, ale nie chcę wyjść na zboczeńca. - Zaśmiał się. Natalie parsknęła, spoglądając na Steve'a i jego reakcje. Natomiast Lina przewróciła oczami na ten według niej nieśmieszny żart.

Bucky podniósł wzrok i od razu chwycił za szklankę z whiskey, po czym się napił. Lina spojrzała na niego, ale szybko odwróciła głowę, kiedy ich spojrzenia spotkały się. On jeszcze raz przeleciał wzrokiem i położył szklankę na blat, aby barman ją napełnił.

- Może chcecie się napić? - zaproponował Steve. Natalie aż wyskoczyła z butów i od razu się zgodziła.

- Impreza się dopiero rozkręca, zaraz ma jeszcze Thor przybyć - podszedł Sam do Liny. Natomiast Steve z Natalie zwrócili się w stronę barmana.

- Poproszę dwa drinki - odparł. Natalie nachyliła się nad blatem. Bucky stał obok niej i właśnie kończył następną szklankę whisky. Spojrzała na niego dziwnie, ponieważ dopiero co zaczęła się impreza.

Barman dał drinki na stół. Steve jeden wręczył Natalie, która uprzejmie mu podziękowała, a drugi dał Linie, która z niechęcią go wzięła. Sam i ona spoglądali na salę pełną ludzi.

- Trochę stypa - rzekł Wilson.

- W końcu większa połowa gości to ludzie na emeryturze. - Lina wzięła łyk drinka. Był mocny. - A masz jakiś plan? Np. Ucieczka?

- Oj nie, nie - zaśmiał się. - Twój ojciec kazał mi Cię pilnować. Właśnie przed takimi pomysłami.

Frozen Hearts I,II &III| Bucky BarnesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz