Cisza poranka była niemal namacalna, przerywana jedynie delikatnym szelestem sukni, która ciągnęła się po wąskiej ścieżce prowadzącej do maleńkiego, białego kościółka na skraju wioski. Słońce ledwie wzeszło nad horyzontem, delikatnie muskało dachy budynków, a ja, stojąc przed tym świętym miejscem, czułam, jak moje serce zaczyna bić coraz szybciej. Nie ze strachu, ale z dziwnej mieszanki ekscytacji i niepewności.
Przed oczami miałam wszystkie te tygodnie przygotowań, godziny wyborów, setki decyzji, które miały prowadzić właśnie do tego momentu. A jednak… coś było nie tak.
Nawet wczoraj, późnym wieczorem, gdy siedziałam w milczeniu, przyglądając się odbiciu mojego przyszłego życia w lustrze, zastanawiałam się, czy to jest to, czego naprawdę pragnę. Kłótnie, które narastały w miarę, jak przygotowania nabierały tempa, wciąż dźwięczały w mojej głowie. Te wszystkie chwile, kiedy myślałam o ucieczce, o zamknięciu się w swoim małym świecie, gdzie nie musiałabym nikomu niczego tłumaczyć. Ale zawsze wracałam do tego samego miejsca. Do Jungkooka.
Przed tym kościołem nie stałam sama. Obok mnie, z rękoma luźno opuszczonymi, stał Yoongi. Jego twarz, jak zawsze spokojna i wyważona, nie zdradzała żadnych emocji. To on miał poprowadzić mnie pod ołtarz. Nie ojciec, nie brat, ale właśnie Yoongi. Przyjaciel, powiernik, człowiek, który znał każdy zakamarek mojej duszy. Jego obecność była dla mnie pewnym kotwicą w tym szaleństwie. Gdy spojrzałam na niego kątem oka, uniósł kącik ust, jakby chciał powiedzieć "Dasz radę". Ale czy naprawdę dawałam?
Podniosłam wzrok na drewniane drzwi kościoła, które wydawały się być większe, niż pamiętałam. Pamiętam, jak wybierałam to miejsce – mały, urokliwy kościółek, ukryty pośród drzew, gdzie nie docierały zgiełki miasta. Chciałam, żeby było kameralnie, intymnie, żeby wszystko było nasze. Ale teraz, stojąc tutaj, miałam wrażenie, że kościół, drzewa i całe otoczenie chcą mnie pochłonąć. Każdy krok zdawał się być trudniejszy do wykonania. Mój umysł walczył z samym sobą. Czy to naprawdę jest to, czego chcę? Czy naprawdę jestem gotowa na to, co nadejdzie?
— Jesteś gotowa? — głos Yoongiego wyrwał mnie z zamyślenia.
Spojrzałam na niego, próbując odnaleźć odpowiedź. Jego oczy, pełne zrozumienia, zdawały się mówić, że cokolwiek postanowię, będzie przy mnie. Zawsze.
— Tak — powiedziałam, choć wciąż czułam delikatny ucisk w piersi. Chciałam w to wierzyć.
Yoongi uśmiechnął się, nieco szerzej niż przed chwilą. Bez słowa, podał mi ramię. Chwyciłam je mocniej, niż zamierzałam, jakby obawiając się, że nogi odmówią mi posłuszeństwa w tej kluczowej chwili.
Kościelne drzwi otworzyły się z cichym skrzypieniem. Wewnątrz panowała cisza, przerywana jedynie cichym szmerem kilku głosów. Wszyscy wstali, a ja dostrzegłam wśród nich znajome twarze. Ale ich wzrok nie miał teraz znaczenia. Liczył się tylko on – Jungkook. Stał przy ołtarzu, ubrany w ciemny garnitur, z tym niepowtarzalnym uśmiechem na twarzy, który zawsze rozświetlał jego oczy. Uśmiech, który towarzyszył mi w najgorszych i najlepszych chwilach.
CZYTASZ
DANGER LOVE || JEON JUNGKOOK
ActionHana znajduje się w wirze emocji, gdy zaczyna odczuwać coraz silniejsze uczucie do swojego nowego nauczyciela matematyki, Jungkooka...