✨ 61 ✨

128 11 21
                                    

Cisza szpitalnego korytarza była przerywana tylko cichym dźwiękiem pracujących urządzeń medycznych i krokami pielęgniarek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Cisza szpitalnego korytarza była przerywana tylko cichym dźwiękiem pracujących urządzeń medycznych i krokami pielęgniarek. Chłodne, sterylne światło padało na białe kafelki podłogi, tworząc surową atmosferę, która nie pomagała nikomu, kto przyszedł tu z ciężarem na sercu. Mimo to, nie mogłem się wycofać. Byłem już tutaj. Stałem u progu sali, w której leżała moja żona, a obok mnie jej matka.

Kobieta wydawała się mniejsza niż zwykle. Może to ciężar wyrzutów sumienia przytłaczał ją do tego stopnia, że garbiła ramiona, jakby poddawała się własnym myślom. Jej krok był ostrożny, niemal niepewny. Wiedziałem, jak bardzo Hana cierpiała przez lata przez nią, przez jej złe decyzje.

Kiedy weszliśmy do sali, Hana leżała nieruchomo. Jej twarz była spokojna, zamknięta w niewzruszonym śnie, z którego mogła się nie obudzić. Maszyny wokół niej pracowały rytmicznie, jakby próbowały zastąpić serce, które było zbyt zmęczone, by bić pełnią sił. Matka Hany podeszła bliżej, a ja stanąłem z boku, obserwując tę scenę z mieszanką niepewności i gniewu, które kotłowały się we mnie.

- Hana... córeczko... – szepnęła, łapiąc ją za dłoń. Jej głos zadrżał, jakby każde słowo ważyło tonę. - Tak bardzo przepraszam... Przepraszam za wszystko, co robiłam... Nie wiem, czy mnie słyszysz...

Zerknąłem na kobietę i widziałem, jak walczy ze sobą, jak jej oczy wypełniają się łzami. Jej dłoń delikatnie przesunęła się po włosach Hany, jakby gestem chciała naprawić lata zaniedbań.

- Wiem... byłam... byłam okropną matką... – kontynuowała cicho, a jej łzy zaczęły płynąć coraz obficiej. - Ale naprawdę chciałam dla ciebie dobrze. Tylko... Jae... – zacięła się, jakby ten jeden wyraz przypominał jej wszystko, co było złe. - On miał nade mną władzę. Twój ojciec... nie... nie twój ojciec... Jae... odeszłam od niego.

Poczułem nagły impuls, by coś powiedzieć, może wtrącić się, ale powstrzymałem się. Patrzyłem na nią, jak stara się znaleźć właściwe słowa, które mogłyby wyrazić jej żal. Ale czy jakiekolwiek słowa mogły to naprawić? Szczerze wątpiłem.

- Żałuję, że jesteś w takim stanie... – powiedziała drżącym głosem, nie przestając głaskać Hany po głowie - Ale wierzę, że jak się obudzisz, Jungkook wszystko ci wyjaśni...

Jej słowa rozbrzmiały w mojej głowie, wywołując falę wspomnień. Jak to możliwe, że znalazłem się w tej sytuacji? Byłem w tym wszystkim przypadkowym świadkiem, a teraz odpowiedzialność za prawdę, za wyjaśnienia, leżała na moich barkach. Matka Hany spojrzała na mnie, jakby szukała potwierdzenia, że to, co mówiła, miało sens.

Milczałem.

W ciszy szpitalnego pokoju narastało napięcie. Kobieta wreszcie odwróciła wzrok od Hany, przeczuwając, że jej czas się kończy. Odsunęła się od łóżka, a ja poczułem, jak wzbiera we mnie fala słów, które chciałem wyrzucić na powierzchnię, ale z jakiegoś powodu nie byłem gotów. Ona się poddała.

DANGER LOVE || JEON JUNGKOOKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz