✨58✨

69 11 18
                                    

YOONGI

Siedziałem obok łóżka mojego chłopaka, obserwując jego spokojną, nieruchomą twarz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Siedziałem obok łóżka mojego chłopaka, obserwując jego spokojną, nieruchomą twarz. Minęły już ponad 24 godziny, odkąd zapadł w śpiączkę, a jego organizm wciąż toczył własną walkę.

W tle cichego pokoju słyszałem jedynie rytmiczne piski monitorów, które śledziły każdy uderzenie jego serca, każdy wdech i wydech, które wykonywał za niego respirator.

Zanim przyszedłem do Taehyunga, odwiedziłem Hanę. Ona również była w śpiączce, ale jej stan wydawał się inny. Patrząc na nią, można było odnieść wrażenie, że po prostu śpi, jakby zaraz miała się obudzić, przeciągnąć się i uśmiechnąć do nas wszystkich.

Wyglądała na spokojną, a to dawało mi cień nadziei. Jednak w przypadku Tae... czułem narastający niepokój, a każde kolejne spojrzenie na jego blade oblicze przypominało mi, jak delikatna jest granica między życiem a śmiercią.

Nagle usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi. Odwróciłem się, a w progu stał Jimin. Miał na sobie dżinsową kurtkę, jego włosy były lekko potargane, a twarz blada. Uśmiechnął się słabo i podszedł bliżej, cicho przysuwając krzesło obok mnie. Usiadł, nie odrywając wzroku od Taehyunga.

– Jak tam? – spytał cicho, jakby bojąc się zakłócić ten kruchy spokój.

– Śpi… – odpowiedziałem, chociaż to słowo wydawało się teraz takie puste.

„Śpi” sugeruje, że za chwilę się obudzi, że to tylko chwilowa przerwa. Ale nie miałem pojęcia, jak długo będzie to trwało. Nie miałem pojęcia, czy w ogóle się obudzi...

Jimin milczał przez chwilę, spoglądając na Taehyunga, jakby próbował odczytać coś z jego wyrazu twarzy. Mógłbym przysiąc, że widziałem, jak jego oczy lekko się zaszkliły, ale w tej samej chwili szybko mrugnął, zerkając w bok.

Jimin próbował się uśmiechnąć, choć na jego ustach ledwie zamajaczył cień tego gestu.

— Wyjdzie z tego, zobaczysz — wyszeptał, jakby jego słowa miały siłę wywrócić rzeczywistość do góry nogami.

Spojrzałem na niego z pustką w oczach, a przez gardło przeszła mi ciężka klucha. Chciałem wierzyć, naprawdę, ale… coś we mnie pękało.

— Jeśli on umrze... — słowa wypadły z moich ust zanim zdążyłem je powstrzymać, głos mi się załamał, a serce ścisnęło w piersi tak, że ledwo mogłem oddychać. — Umrę z nim. Nie potrafię bez niego żyć, Jiminie. Zawsze dawał mi nadzieję, zawsze powtarzał, że mnie kocha... Teraz jest tak cholernie cicho.

Moje ciało wstrząsnęło drżenie, a głos ugrzązł gdzieś na dnie gardła. Czułem, że coś we mnie pęka, jakby cała ta sytuacja była za ciężka, zbyt przerażająca, żeby ją unieść. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że nadejdzie taki dzień, w którym Taehyung po prostu… przestanie mówić. Że to ja będę musiał czekać, trzymając go za rękę, a jedynym dźwiękiem będą mechaniczne oddechy respiratora. Ta cisza była nie do zniesienia. Była jak otchłań, która wciągała mnie coraz głębiej.

DANGER LOVE || JEON JUNGKOOKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz