✨ 65 ✨

65 8 4
                                    

- Dlaczego, do cholery, nikt nie raczył zadzwonić i poinformować mnie, że się obudził?! - warknąłem, ledwo powstrzymując nerwy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Dlaczego, do cholery, nikt nie raczył zadzwonić i poinformować mnie, że się obudził?! - warknąłem, ledwo powstrzymując nerwy.

Czułem, jak ciśnienie skacze mi w żyłach, każda sekunda tej rozmowy potęgowała gniew. Lekarz stał przede mną, wyglądając, jakby chciał zapaść się pod ziemię. Z trudem przełknął ślinę, uważnie dobierając słowa, jakby każde mogło być wyzwaniem do walki.

- Panie Min, naprawdę nie wiem, jak to się stało... - nie patrzył mi w oczy - Pan Kim... Obudził się nagle, ale... Już wszystko jest pod kontrolą. Jest bezpieczny.

- więc dlaczego jest przypięty pasami? - spytałem, mrużąc oczy, a ton mojego głosu przypominał bardziej syk niż pytanie.

Lekarz spuścił wzrok, przez chwilę walcząc z odpowiedzią.

- Wybuchł paniką. Kiedy się obudził i... nie zobaczył pana. Nie byliśmy na to przygotowani. – westchnął ciężko, jakby żałował, że w ogóle zaczął tę rozmowę.

Zacisnąłem zęby, przymykając oczy na chwilę, by opanować gniew.  Odwróciłem się do szyby, zza której widziałem jego sylwetkę. Był nieruchomy, przypięty do łóżka niczym zbłąkana ofiara, której się przywidziało, że świat wokół to koszmar, z którego nie sposób się wyrwać. Na twarzy miał maskę spokoju, ale znałem go zbyt dobrze, żeby się na to nabrać. To była maska, za którą skrywał ten cały chaos. Wiedziałem, że jego umysł nigdy nie spał, nigdy nie miał prawdziwego spokoju, poza chwilami, gdy byliśmy razem.

Westchnąłem ciężko, starając się uspokoić drżenie dłoni, i wszedłem do pokoju. Kroki odbijały się cicho od posadzki, a on podniósł głowę w moją stronę, błyskawicznie wyłapując mój cień w półmroku pokoju.

- Yoonie... – wyszeptał, a w jego oczach odbił się lęk

. Tak przeraźliwy, że aż mnie ścisnęło w środku.

- Jestem tutaj – powiedziałem cicho, zbliżając się, i położyłem dłoń na jego ramieniu, by poczuł moją obecność.

Widząc mnie, powoli odzyskiwał kolor na twarzy. Przełknął ślinę i uśmiechnął się słabo, jakby ten prosty gest zabrał mu więcej sił, niż powinien.

- Nie znikaj... – wyszeptał, a ja zrozumiałem, że to nie była prośba, ale cichy rozkaz kogoś, kto wrócił z miejsca, którego nikt nie chciałby odwiedzić.

Przysiadłem przy jego łóżku, nie przerywając kontaktu. W tamtej chwili wiedziałem, że ten człowiek,  mimo całej swej siły i dumy, potrzebował obecności, która wyprowadzi go z mroku.

- Wreszcie się obudziłeś, słońce. - uśmiechnąłem się cicho, jakby śmiech miał odpędzić te wszystkie cienie, które kłębiły się wokół nas w ostatnich dniach.

Tae podniósł na mnie wzrok, nadal zmęczony, ale cień uśmiechu zatańczył na jego ustach. Cały ten czas czekałem na ten moment, na tę chwilę, gdy otworzy oczy i przypomni mi, że wrócił. Moje słowa zdawały się go rozbudzać, jakby dźwięk mojego głosu wyciągał go z jakiegoś głębokiego, zamglonego snu. Przysunąłem się bliżej, by upewnić się, że naprawdę mnie widzi.

DANGER LOVE || JEON JUNGKOOKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz