Dobrowolnie

544 31 3
                                    

Powoli powróciłam do stolika,gdzie jak się okazało czekało już jedzenie. Usiadłam i bez słowa zaczęłam jeść. W sumie przez całą kolację żadne z nas się nie odezwało co było troszeczkę niezręczne.
-Chodźmy się przejść.-zaproponował Stuu kiedy opuszczaliśmy lokal.
-Jasne.-odparłam nieobecna.
Poszliśmy w stronę pobliskiego parku.
-Jesteś jakaś nieobecna. Coś się stało?-zapytał chłopak.
-Nie. Wszystko ok.-odparłam.
-Jesteś pewna. Bo wiesz mi możesz powiedzieć wszystko.-powiedział.
-Tak. Wiem.-lekko się uśmiechnęłam do niego.
O tej porze w parku było pełno młodych ludzi. Głównie jeździli na deskach,albo tak jak my spacerowali. Stuart usiadł na jednej z ławek więc zrobiłam to samo.
-Poważny był ten problem z Olą?-zapytał nagle chłopak.
-Co? Nie. W zasadzie chodziło o jakąś głupotę. Szkoda sobie zawracać głowy.-powiedziałam.
Chłopak pokiwał powoli głową jakby przetwarzał moje słowa.
-A tobie jak minął dzień?-zapytałam.
-Duża nudnych spraw.-Stuart wzruszył ramionami.
Zapadło milczenie. Oboje zaczęliśmy obserwować mijające nas osoby.
-Robi się zimno. Może wrócimy do domu?-zapytałam.
-Nie. Jeszcze nie.-odpowiedział gwałtownie Stuu.
-Stuart, czy wszystko w porządku?-wydawał się strasznie nieobecny.
-Tak...ja tylko...-wyjąkał.
-Co?-ponagliłam go.
Chłopak westchnął po czym sięgnął do swojej kieszeni, a po chwili wyciągnął z niej małe pudełeczko.
-Wiem że nie jesteśmy ze sobą długo,ale jestem pewien że to właśnie z tobą chce spędzić resztę życia. Dlatego chcę cię zapytać,Lena wyjdziesz za mnie?-Stuart spojrzał na mnie i otworzył pudełeczko.
W środku był pierścionek z małym różowym kryształkiem. Szczerze to nie wiedziałam czy mam się śmiać czy też płakać. W końcu zdecydowałam się na obie opcje,więc lekko się uśmiechnęłam a z moich oczu popłynęły powoli łzy.
-Tak.Oczywiście że tak.-powiedziałam przez łzy.
Stuart uśmiechnął się szeroko i założył mi pierścionek po czym pocałował mocno.
Parę minut siedzieliśmy jeszcze na ławce i po prostu przytulaliśmy się do siebie. W końcu postanowiliśmy wrócić już do domu,gdzie od razu położyliśmy się spać,bo to był na prawdę męczący dzień.
Rano obudziło mnie natarczywe pukanie do drzwi. Od razu podeszłam je otworzyć i na przeciw mnie ujrzałam policjanta.
-Dzień dobry. Sierżant Darski. Czy zastałem pana Stuart'a Kluz-Burton'a?-odezwał się.
Kompletnie mnie zamroczyło,ale na szczęście z sypialni wyłonił się Stuu.
-W czym mogę pomóc?-zapytał chłopak.
-Jest pan aresztowany pod zarzutem napaści.-odparł policjant.
-Słucham?-nagle odzyskałam zdolność mowy.
-To chyba jakieś nieporozumienie.-Stuart miał przestraszony głos.
-Pójdzie pan dobrowolnie do radiowozu czy mam pana skuć?-zapytał policjant.
Spojrzałam na Stuart'a. O co chodzi? Jaka napaść? A może to wszystko jest tylko snem? Albo jakimś kawałem? Tak. Założę się że ktoś robi sobie z nas teraz żarty. Innego wytłumaczenia nie ma.
-Ja..ja pójdę dobrowolnie.-powiedział cicho Stuu.
-Co?!-gwałtownie wciągnęłam powietrze.
-W takim razie proszę ze mną.-powiedział policjant.
Stuu ruszył do wyjścia ale zatrzymał się na chwilę obok mnie.
-Wszystko się jakoś wyjaśni.-szepnął i pocałował mnie w czoło.

ZagubieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz