Jego status

461 29 4
                                    

Dalej siedziałam na łóżku i analizowałam co się właściwie stało przed chwilą. Miałam tak po prostu wyjechać? Bez powiadomienie kogokolwiek, bez pożegnania? Bez Stuart'a?
Nie,nie,nie i jeszcze raz nie. To jakieś szaleństwo. Nie mogę przecież tego zrobić. Nie teraz kiedy wszystko idzie w dobrym kierunku. Błagam. To musi być sen. Jakiś koszmar. Proszę niech ktoś mnie obudzi.
-Dwie minuty Lena.-usłyszałam moją mamę.
Podskoczyłam lekko przerażona. Zdałam sobie sprawę że na ten moment i tak nic nie zdziałam. Może spróbuj wymyślić coś potem. Co ja gadam? Na pewno wymyślę coś potem.
Posłusznie przebrałam się i spakowałam swoje rzeczy do torby. Wyszłam z sali akurat wtedy,gdy lekarz odchodził od moich rodziców.
-Mamy już twój wypis więc możemy iść.-oznajmiła moja mama i chwyciła mnie za nadgarstek.
Nawet nie miałam zamiaru teraz im uciekać,chociaż mnie kusiło,no ale moja mama musiała mieć pewność że tego nie zrobię,więc postanowiła ciągnąć mnie przez całą drogę do auta.
-Zamierzacie mnie ubezwłasnowolnić?-zapytałam kiedy wyjeżdżaliśmy z szpitalnego parkingu.
-Jeśli będzie trzeba to tak.-odparła matka.
Ponownie mnie zatkało. Moim zdaniem oboje powinni znaleźć jakiegoś dobrego psychologa bo ewidentnie coś im się poprzestawiało w głowach.
Nie minęło pół godziny, a znaleźliśmy się przed domem mojej mamy. Oczywiście do środka zostałam zaprowadzona niczym mała dziewczynka, czyli mama po prostu ciągnęła mnie za rękę. O dziwo tata poszedł do domu razem z nami. Tak jak się spodziewałam gdy tylko przekroczyliśmy próg,moja rodzicielka zamknęła drzwi na wszystkie możliwe zamki a klucze schowała do kieszeni.
-To nie jest konieczne.-mruknęłam.
-Niestety jest.-westchnął tata.
Wywróciłam oczami i chciałam iść do mojego starego pokoju,ale coś a raczej ktoś przykład moją uwagę. W salonie stała Dorota i patrzyła prosto na mnie. Od razu wszystko stało się jasne. Tata przyszedł z nami do domu bo ona tu była. I do tego jestem prawie pewna że jutro poleci razem z nami. To znaczy razem z tatą,bo ja za żadne skarby nie wsiądę do tego samolotu.
-Strasznie mi przykro.-powiedziała szeptem Dorota.
Nawet nie zauważyłam kiedy znalazła się obok mnie.
-Mnie też.-prychnęła i pobiegłam do siebie.
Od razu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam krzyczeć w poduszkę. Miałam gdzieś to czy oni mnie słyszą czy nie. Byłam taka wściekła że mogłabym rozwalić ścianę.
-Lena. Proszę zrozum że nie mamy innego wyjścia. Że chcemy cię chronić.-usłyszałam moją mamę.
Odwróciłam się na plecy i ujrzałam jak kobieta opiera się o framugę drzwi.
-Daj mi spokój.-burknęłam.
-Skarbie musisz to zrozumieć że robimy to też po to abyś była szczęśliwa.-nie dawała za wygraną mama.
-Jakbyś miała na uwadze moje szczęście to nie byłabym tu teraz.-prawie na nią krzyknęłam.
-A gdzie byś była?-zapytała spokojnie.
-W mieszkaniu. Razem z Stuart'em.-powiedziałam pewnie.
-Nie bądź dzieckiem Lenka. Jak myślisz jak długo to jeszcze by potrwało zanim by się tobą znudził?-Mama wydawała mi się lekko rozbawiona.
-O czym ty mówisz? On mnie kocha. Przecież inaczej by się mi nie oświadczył.-odparłam.
-Oglądasz za dużo filmów kotku. Prawda jest taka że Stuart jest kimś sławnym,a to oznacza że dla niego w każdej chwili może się znaleźć ktoś atrakcyjniejszy. Bo niby co daje mu związek z zwykłą,nic niewartą dziewczyną?-to co powiedziała zabolało mnie ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Przeszkadza ci jego status? To że coś osiągnął?-zapytałam najspokojniej jak tylko umiałam.
-Co? Oczywiście że nie. Ja tylko staram się wytłumaczyć ci jak ten jego status może cię zranić.-odparła mama.
-Nie zrani mnie.-zapewniłam ją.
-Spodziewałam się po tobie trochę większej rozwagi.-powiedziała moja mama po czym wyszła z pokoju.
Kulturalnie zamknęła za sobą drzwi i o dziwo nawet nimi nie trzasnęła. Ukryłam twarz w poduszce. Chciałam zasnąć aby uwolnić się od natłoku myśli,ale ktoś delikatnie zapukał do moich drzwi.
-Proszę.-burknęłam niezadowolona i usiadłam na łóżku.
Drzwi uchyliły się i do pokoju zajrzała Dorota.
-Nie przeszkadzam?-zapytała.
-Raczej nie.-mruknęłam.
Dorota usiadła obok mnie na łóżku i położyła dłoń na moim kolanie.
-Naprawdę ci współczuję kochanie. Próbowałam porozmawiać z twoimi rodzicami,ale oni poprosili mnie tylko abym nie mieszała się w wasze sprawy rodzinne.-wyznała.
-Nie szkodzi. Coś wymyślę.-powiedziałam zrezygnowana.
-Może nie udało mi się namówić twoich rodziców do zmiany decyzji, ale mogę pożyczyć ci mój telefon abyś mogła porozmawiać z swoim chłopakiem.-odezwała się Dorota po krótkiej chwili milczenia.
-Naprawdę?-zapytałam.
Kobieta pokiwała głową uśmiechając się przy tym. Wyciągnęła komórkę z kieszeni i podała mi ją.
-Niestety nie mogę dać Ci więcej niż parę minut rozmowy.-powiedziała.
-To i tak dużo. Dziękuję.-odparłam odbierając komórkę.
Dorota jeszcze raz się uśmiechnęła po czym wyszła z mojego pokoju. Od razu bez zastanowienia wpisałam numer Stuart'a i przyłożyłam telefon do ucha.

ZagubieniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz