Hej kochani :)
Mam nadzieje, że poprzedni rozdział się wam podobał i przeżywaliście go równie mocno jak ja :)
Bardzo dziękuję za każdy głos, który zostawiacie, za każdy komentarz i wyświetlenia :)
:**** do soboty!
_____________________________________________
Zadziałałem instynktownie, odepchnąłem lekarza i wpadłem do sali.
Smród leków i metaliczny zapach krwi uderzył w moje nozdrza, cudem powstrzymałem wymioty. Harry leżał na stole, do jego ciała poprzyczepiane były kable, ale on był blady jak ściana. Wszędzie leżały ubrudzone narzędzia, a on sam cały pokryty był krwią.
Och Boże.
Pielęgniarka, pociągając nosem, zaczęła odpinać coś z jego klatki piersiowej, ale odepchnąłem ją mocno.
-Zostaw go kurwa! - krzyknąłem, podbiegając do łóżka. Odrzuciłem prześcieradło, które zasłaniało jego tors, widziałem zszytą ranę, po lewej stronie. - Jeśli myślisz – rozpocząłem resuscytację – że tak – przycisnąłem dłonie do jego klatki – łatwo mnie zostawisz – liczyłem – to się kurwa mylisz! - nabrałem powietrza, wdmuchując je w jego usta.
Moje ręce ślizgały się po jego torsie, gdy łkając starałem się przywrócić go do życia. Nadal był ciepły i miękki i wiedziałem, że nadal miałem szanse. Jednak musiałem działać szybko, był martwy ponad dwie minuty, w jego mózgu już zaczynało dochodzić do szkód, możliwie że nieodwracalnych.
-Louis – usłyszałem szept Gemmy. - On nie żyje.
-Zamknij się! Po prostu się, kurwa, zamknij! On do mnie wróci!
Krzyczałem, uderzając kilka razy w jego pierś. Do pomieszczenia weszła An, która widząc swojego syna zapłakała głośno, opadając na kolana.
-Ratuj go Louis – poprosiła cicho.
-Styles, potrzebujemy cię tutaj, ja cię potrzebuje, musisz żyć, słyszysz? Dalej Harry budź się, proszę – był martwy trzy minuty. - Obiecałeś mi! Obiecałeś mi, że będziesz się przy mnie budził! Mieliśmy zacząć od nowa! Rozkazuje Ci walczyć o życie Styles! Wróć do mnie – uciskałem.
Cztery minuty.
On musi wrócić, nie może mnie zostawić! Nie po tym co przeszliśmy! Nie kiedy w końcu miało się nam udać. Kiedy w końcu postanowiliśmy o nas walczyć.
– Nigdy cię nie zostawię – płakałem, nadal nad nim pracując. - Będziemy szczęśliwi Harry, wyjedziemy na małe wakacje, kupimy sobie drugiego psa, wyjdę za ciebie i zaadoptuje z tobą dzieci! Będę dobrym mężem! - moja ręka ześlizgnęła się na jego brzuch - Nadal będę denerwujący, takiego mnie pokochałeś, ale postaram się być lepszy! Nie dam bez ciebie rady, no dalej, no wracaj - płakałem głośno - Słuchaj Styles, zamorduje cię jeśli nie wrócisz! Własnoręcznie cię uduszę! - mimo moich starań nadal nie oddychał - Kocham Cię Harry, proszę wróć do mnie.
-Dajcie defibrylator – usłyszałem głos lekarza – szybko! - Ponaglił i odepchnął mnie od stołu.
Byłem w szoku, nadal chciałem robić mu masaż serca, ale ponownie mnie odepchnięto.
-Co wy odpierdalacie?! Muszę go ratować! - krzyknąłem, ale pielęgniarka kazała mi się odsunąć i dać im działać.
Pierdoleni lekarze!
To wszystko ich wina!
Gdyby od razu to ratowali miałby chociaż szanse! Teraz zachciało im się strugać superbohaterów!
CZYTASZ
Boss/ Larry; Ziall
FanfictionHarry jako boss największej mafii w Londynie, Louis jako agent działający pod przykrywką. Historia o tym, że serce zawsze wygrywa z rozumem. Larry Stylinson; Ziall Horlik;Muke Część DRUGA już na moim profilu :) okładkę wykonała, wspaniała hug...