Part 9

13.6K 866 1.3K
                                    

Pierwsze co zarejestrowałem po przebudzeniu to denerwujący dźwięk maszyn, do których byłem podłączony. Moje powieki były tak ciężkie, że za nic nie mogłem ich unieść. Westchnąłem głośno, a osoba znajdująca się w tym samym pomieszczeniu poruszyła się.

- Lou? - usłyszałem zachrypnięty głos Harrego.

Maszyna zapikała głośniej, kiedy moje serce przyśpieszyło na dźwięk jego głosu. Zdradzieckie gówno!

- Słyszysz mnie? - jego dłoń dotknęła mojej, uśmiechnąłem się delikatnie. - W końcu. – Ulga wyczuwalna w jego głosie, sprawiła że maszyna znowu się odezwała.

Wkładając w to całą energię jaką w sobie znalazłem uchyliłem oczy, w pomieszczeniu panował półmrok. Harry stał nade mną uśmiechając się szczerze, wyglądał na wyczerpanego.

- Wody – moje gardło było suche, jakbym nie pił sto lat.

- Pomogę Ci usiąść, dobrze? - powiedział, wkładając swoje duże dłonie pod moje ramiona. Stęknąłem cicho, ból w nodze był o wiele mniejszy, ale nadal wyczuwalny. Gdy tylko szklanka zetknęła się w moimi ustami przywarłem do niej jakby miała to być ostatnia rzecz jaką w życiu robię.

- Powoli Lou, spokojnie – zaśmiał się Harry, wywróciłem na niego oczyma, nadal przełykając.

Gdy w końcu ugasiłem pragnienie zapytałem:

- Czy z dzieciakami wszystko okej?

- Jesteś niemożliwy. Zamiast pytać czy nadal masz nogę, albo coś w tym stylu, ty pytasz o dzieciaki.

Gwałtownie zrzuciłem z siebie koc, którym byłem odkryty, widząc że nadal posiadam obie nogi, westchnąłem z ulgi. Moje prawe udo obwiązane było zaczerwienionym bandażem, ale nie wyglądało to tak źle jak się tego spodziewałem.

- Wszystkie dzieciaki są w domu numer trzy, okazało się, że te chore skurwysyny odkupywały je z domów dziecka w różnych krajach. Miały trafić do burdeli dla tych chorych popaprańców.

- To dobrze Harry, to dobrze, że wszystko z nimi okej. Ilu ludzi straciłeś?

- Tylko, albo aż trzech. Gdyby nie ty Lou, nie poszłoby tak gładko. Kells powiedział mi, że kazałeś się im rozdzielić, piękne posunięcie – nachylił się całując moje czoło.

- Ile godzin byłem nieprzytomny?

- Dwa dni

Co? Czułem się jakbym spał tylko kilka godzin! Oprócz lekkiego bólu nogi czułem się doskonale.

- Siedziałeś tu dwa dni? - chwyciłem jego dłoń

- Co? Nie, oczywiście, że nie. Zwariowałeś? - widząc mój grymas, ucałował moje policzki. – Siedziałem tu dokładnie czterdzieści dziewięć godzin.

- Pozwól, że zapytam. Czy cię pojebało Harry? Spałeś chociaż?

- Tak, kilka godzin. Nawet nie wiesz jak się bałem. To ja wpadłem na ten genialny pomysł, żeby brać nowych na zrzut, ale mimo tego - wskazał na moją nogę. - Nie żałuję. Uratowałeś trzydzieści istnień Louis - pocałował moje popękane usta. - Przechwyciliśmy też bardzo dużo broni.

Nagle dotarło do mnie, że Harry wspominał o trzech trupach. Gdy zapytałem go o imiona poległych, ucieszyłem się, że moi koledzy żyli.

Do pomieszczenia wszedł siwiejący dziadek, który jak się okazało był moim prywatnym lekarzem.

- Nie powinien przemęczać nogi, odpoczywać, pić dużo płynów, łykać antybiotyki, zmieniaj mu opatrunek co trzy-cztery godziny, gdyby bardzo go bolało, daj mu tylko i wyłącznie ketanol. – Powiedział do Harrego, który tylko kiwał głową na znak, że rozumie.

Boss/ Larry; ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz