Part 27

13K 744 1.3K
                                    

dla ollaaVS  i  hug_ya <3

_____________________________________________

Nie pozwoliłem panice przejąć nad sobą kontroli, napiąłem swoje ciało i mocno uderzyłem mojego napastnika w brzuch. Mój łokieć zderzył się z obcym ciałem, z siłą o jaką bym się nie podejrzewał, odwróciłem się gwałtownie widząc... Kurwa Harry.

No chyba sobie żartujesz Styles.

- Co z tobą nie tak! - krzyknąłem - Mogłem Cię zabić! - Był na klęczkach, trzymając się za bolący brzuch i starał się złapać oddech. Zakląłem głośno. - Kochanie, żyjesz? - opadłem na kolana, kładąc mu dłoń na ramieniu.

- Tak. Wow. Masz cios skarbie - spojrzał na mnie - brałeś jakiś kurs samoobrony?

- Tak, na wypadek gdyby ktoś miał mi zwinąć nową torebkę Iv Saint Lauren - burknąłem.

- Yves Saint Laurent - poprawił mnie od razu, spojrzałem na niego jak na idiotę. - No co? Uwielbiam te koszule i buty.

Westchnąłem cicho, odsuwając jego rękę. Podciągnąłem jego koszulę Yves Saint Laurent i delikatnie dotknąłem zaczerwionego miejsca. Z jego ust wymsknął się cichy syk, gdy dokładnie sprawdzałem go ciało w poszukiwaniu jakiś szkód.

- Nie jest złamane, to na pewno - powiedziałem, dotykając jego żeber - myślę, że są stłuczone, mocno, ale tylko stłuczone - poprawiłem jego koszulę. - Skąd wziąłeś ten debilny pomysł, ty... Ty durniu! - wybuchnąłem ponownie.

Cholera Louis. Stajesz się ponownie bipolarny!

- Okazało się, że Kris musiała wyjść, dlatego od razu się cofnąłem i widziałem jak wychodzisz - wytłumaczył. - Liczyłem na perwersyjne bzykanko na tyłach klubu, a prawie mnie zamordowano -pokręcił głową. - Taki młody, przystojny Adonis, a zginąłby w brudnym zaułku - westchnął teatralnie, a ja znowu miałem ochotę mu przyłożyć. 

- Sradonis - rozbawiony przewróciłem oczami. - Wracajmy.

- Pocałuj - powiedział podwijając swoją bluzkę - pocałuj bo strasznie boli.

Zaśmiałem się głośno, ale on pozostał całkowicie poważny.

- Czekaj, ty tak na serio Harry?

- Strasznie cierpię – jęknął zbyt głośno, ale cały czas uśmiechał się głupkowato.

Pokręciłem głową, zrezygnowany, ale ponownie do niego podpełzłem. 

Co ja się z nim miałem. 

Najgroźniejszy gangster w Anglii?  Ta, akurat. 

Wiedziałem, że ten gnojek robił to tylko dlatego, że liczył na jakiś szybki numerek, albo coś z tych rzeczy. Nie, żebym miał coś przeciwko, ale cholera, prawie co go zabiłem. Sekundy dzieliły mnie od wyciągnięcia noża z jego buta.

Nachyliłem się nad jego brzuchem i najdelikatniej, jak potrafiłem, pocałowałem go, w formującego się siniaka. Jego ręka od razu znalazła się w moich włosach, gdy zamruczał cicho.

- Chyba trochę lepiej, ale pocałuj jeszcze kilka razy dla pewności – powiedział cicho.

Zaśmiałem się, ponownie go całując. Rozpiąłem jego koszulę, całując jego podbrzusze, mięśnie brzucha, tors aż dotarłem do piersi. Zzasałem jego sutek, na co szarpnął moje włosy.

- Toaleta. Teraz.

- Nie wiem kochanie – szepnąłem, polizałem go po obojczyku – jesteś taki obolały.

Boss/ Larry; ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz