Part 23

16.7K 761 1.3K
                                        

Wszyscy potrzebujemy teraz dużo Larrego... 

Jeśli dzieciaczek jest prawdziwy to Lou i Harry zostali rodzicami! :D

Po gif'ie chyba możecie stwierdzić co będzie w tym rozdziale. 

Starałam się jak mogłam, wyszło chu*owo! :(

<3

____________________________________________________

Styczeń powoli zbliżał się ku końcowi, od czasu sylwestra nic złego się nie wydarzyło. Jednak te wydarzenia jakoś na nas wpłynęły. Wszyscy rozglądaliśmy się po bokach, cały czas jakby spodziewając się kolejnego napadu. I chociaż robiliśmy wszystko co w naszej mocy by dowiedzieć się kto nas zaatakował, nie potrafiliśmy ich znaleźć. Harry wychodził z siebie szukając chociażby najmniejszej wskazówki, wiedziałem że dużo o tym myślał. Wychodził z pokoju, gdy tylko miał pewność, że zasnę, zawsze stawiając przy drzwiach, któregoś z chłopaków. Ale zawsze wracał nad ranem, żeby nie złamać swojej obietnicy, budził się przy mojego boku, o ile udało mu się zasnąć. Zdarzało się, że podczas tych nocy, znajdywałem go w gabinecie, nigdy nie wiedziałem go tak bezradnego. Przeglądał porozrzucane papiery, mamrocząc pod nosem.

- Wracaj do łóżka Harry – powiedziałem, przecierając oczy. - Jest czwarta, kochanie. Posiedzimy nad tym rano.

- Czemu nie śpisz Lou? - zapytał, odkładając kartkę.

Podszedłem do niego i usadziłem się na jego kolanach, objąłem jego szyję.

- Nie lubię spać bez ciebie – westchnąłem, całując jego odkryte obojczyki.

Pogłaskał mnie po nagich plecach.

- Przepraszam, chcę żebyście byli bezpieczni – wyjaśnił, przyciągając moje ciało bliżej.

Oparł głowę na moim ramieniu.

- Wiem, doceniam to. Ale nie minął nawet pełny miesiąc od kiedy cię postrzelono, chciałbym, żebyś więcej odpoczywał. Mógłbyś to dla mnie zrobić?

Spojrzał mi w oczy, łącząc nasze lewe dłonie, obrączki stuknęły o siebie z cichym brzękiem.

- Cokolwiek zechcesz dziecinko.

Ucałował mnie krótko, próbując mnie podnieść. Zeskoczyłem z jego kolan, kręcąc głową.

- Oszczędzaj się, później będziesz mógł nosić mnie jak księżniczkę, ale dopiero wtedy, gdy to – wskazałem na opatrunek na jego piersi – się zagoi.

- Nie lubię być taki... - zamyślił się na chwilę – słaby?

- Nie jesteś słaby Harry, jesteś ranny, a to duża różnica. Jak dla mnie jesteś najsilniejszym, najprzystojniejszym...

- Kontynuuj - przerwał mi z szerokim uśmiechem, w jego policzkach pojawiły się, kochane przeze mnie, dołeczki.

- Najseksowniejszym – pocałowałem go w brodę – najzabawniejszym – musnąłem jego polik – najwspanialszym – polizałem jego dolną wargę – facetem – złapałem go w kroczu – na świecie.

- Kurwa, chciałbym przelecieć cię na tym biurku – mruknął w moje usta, zanim mnie pocałował.

Pociągnąłem go za dresy, siadając na drewnianej ławie, rozszerzając moje uda w zapraszającym geście. Jego język penetrował moje usta, w czasie gdy pocierałem go przez spodnie, włożyłem palce za gumkę, obniżając je trochę w dół. Nigdy nie nosił pod nimi bielizny, jęknąłem cicho, gdy nakierował swoją dłoń na twardniejącego penisa.

Boss/ Larry; ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz