Part 20

15.3K 794 3.1K
                                    

Rozdział zawiera śladowe ilości sextingu, dużo wulgaryzmów i może spowodować mały zawał serca. 

Najdłuższy jaki do tej pory napisałam, dosyć ciężko mi się pisało :)

Z góry przepraszam za końcówkę. 

:* 

________________________________________________

Harry zostawił mnie oniemiałego, po tym jak bezczelnie zmacał moje krocze. Rzucił mi jeden ze swoich szelmowskich uśmiechów i zniknął w głębi domu. Gdy odchodził miałem ochotę rzucić go czym ciężkim, ale zakręcił biodrami w tak kuszący sposób, że się zagapiłem.

Przecież te jego jeansy powinny być zakazane! Czy on mógł oddychać? I najważniejsze, jak mieścił w nich swojego... No jak?! Przecież to było fizycznie niemożliwe! Skoro miał się naprawdę czym pochwalić, a one tak ciasno przylegały do jego ciała! Kusiciel!

-Chodzący seks – mruknąłem pod nosem, rozkoszując się samotnością.

Nie wiedziałem jak to rozegrać, bo z jednej strony nadal no tak jakby go nienawidziłem, ale z drugiej kochałem na zabój. Jak mogłem pogodzić te dwa, tak sprzeczne uczucia?

-Wujku! - usłyszałem wołanie Maxa, dobiegające z oddali.

Poprawiłem płaszcz Harrego i wyszedłem na korytarz. Mały biegł do mnie, potykając się o własne nogi, wyraźnie widziałem, że był czymś podekscytowany.

- Co się stało Max? - zapytałem.

-Będziemy śpiewać kolędy i sto lat, chodź wujku! - krzyknął radośnie, ciągnąc rękaw płaszcza.

Musiałem przyśpieszyć kroku, bo ten dzieciak z pewnością kiedyś będzie sprinterem, postanowiłem później porozmawiać z jego mamą na temat ograniczenia mu cukru! I dziękowałem niebiosom za moją kondycję, bo inaczej w życiu nie zrównałbym z nim kroków. Max,zaprowadził mnie do salonu, gdzie dorośli usiedli na kanapach i fotelach, łącznie było nas około trzydziestu, dzieci o wiele więcej. Ustawiły się koło choinki i każdy z nim dzierżył w rączce po śpiewniku, usiadłem obok Anne i Gemmy, Harry spochmurniał.

Skoro zaproponowałem mu przyjaźń, to musiałem trzymać go na dystans. I zrobiłem to tylko dlatego, bo bałem się, że mnie pocałuje, albo przytuli, a ja chętnie bym to odwzajemnił.

Dzieci zaczęły śpiewać, pozwalając nam dorosłym uciec do jakiejś krainy marzeń, wszyscy patrzyliśmy w przestrzeń, wyobrażając sobie wiele rzeczy. To było takie kojące, uspokajające, że pozwoliłem, żeby moje oczy się zamknęły, a głowa opadła na oparcie kanapy. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, że Gemma wstała,a na jej miejsce wcisnął się Harry. Pieprząc moją prośbę o przyjaźń, objął mnie ramieniem przyciągając zaborczo do swojego boku. Podkuliłem nogi i po prostu się w niego wtuliłem, rozpoczynając jednocześnie wewnętrzną konwersację z moim sumieniem.

- Chyba mogę pozwolić sobie na kolejną chwilę słabości, to przecież święta i moje urodziny! - tłumaczyłem

-Przestań pieprzyć Luigi, chcesz tego dotyku, zaraz znowu ci stanie!- powiedziało sumienie, sądząc po tonie, było zirytowane.

-Luigi? Serio umyśle? Mogłeś rzucić czymś lepszym – prychnąłem,otulając talię Harrego.

-Pieprz się Lewis, albo niech twój kolega Mario Styles cię pieprzy– warknęło.

Wariowałem.Bo kto przy zdrowych zmysłach rozmawia sam ze sobą, zmieniając barwę głosu?

No właśnie. Nikt.

Boss/ Larry; ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz