Part 42

8.1K 666 628
                                    

Przepraszam, że nie było Bossa, ale teraz tyle się dzieje. Dla tych, którzy nie czytają Kopciuszka, powtórzę to co tam napisałam. 

Aktualnie jestem w trakcie zmiany miejsca zamieszkania, pracy i szkoły. Możliwe, że w czerwcu będę trochę kuleć, ale później się poprawię. Ostatnio mam tyle pomysłów na FF, że powoli je już piszę. I mam wrażenie, że voodoo doll szczególnie przypadnie wam do gustu :) 

Ten rozdział pisało mi się wyjątkowo ciężko, dlatego jest tak krótki, bo jakieś 2 k słów. Ale ile się w nim dzieję! 

Ponad 70 k wyświetleń i 7 k gwiazdek ;') Dziękuje <3 

______________________________________

- Synu! - krzyknął radośnie Des, rozkładając ramiona. - Tak się witasz z ojcem? - zacmokał głośno, podchodząc bliżej ołtarza. Zgrabnie ominął ciało Karny, uśmiechając się do nas szeroko. Jego ludzie rechotali wesoło, mierząc do nas z automatów. Nawet gdybyśmy podjęli walkę, nie mieliśmy szans, żeby wyjść z niej cało. Zabiliby nas w oka mgnieniu. To oni byli uzbrojeni, nie my. 

Byliśmy tak nieostrożni. Tak nieprzygotowani na atak. Des zaskoczył nas w najmniej oczekiwanym momencie. Bo... Bo przecież według raportów nie było go nawet w Anglii. Karna była pewna, że uciekł do Rosji, po tym jak porwał Maxa. Najwidoczniej Des był mądrzejszy od nas wszystkich. Żyliśmy w poczuciu chwilowego bezpieczeństwa i... Boże, jak bardzo się myliliśmy. 

Chwyciłem dłoń Harrego, chcąc powstrzymać go od zrobienia czegoś głupiego. Czułem jak bardzo spięte było jego ciało, gdy uważnie obserwował to swojego ojca, to naszą martwą przyjaciółkę. Reszta naszego Gangu, trzymała się blisko siebie, chcąc jakoś się chronić. Ale jak dla mnie ustawiliśmy się na rzeź. Wystarczyło, żeby jeden z ludzi Desa odpalił automat, a domino z ciał runęłoby na ziemię. 

Ola niewytrzymała napięcia. W końcu udało jej się wyrywać z żelaznego uścisku Liama i całkowicie ignorując niebezpieczeństwo, podbiegła do swojej żony. Padła na kolana, zanosząc się głośny szlochem, gdy przytuliła do siebie jej ciało. Czy właśnie tak brzmiała osoba, która straciła sens życia? Kobieta, której serce zostało brutalnie wyrwane, pozostawiając ogromną dziurę? Kremowa sukienka pokryła się krwią, całkowicie zmieniając kolor, ukazując nam horror tej zbrodni. Ola przeczesywała sklejone włosy swojej żony, mówiąc do niej cicho. Jakby mając nadzieję, że ta ją usłyszy, albo odpowie. I chociaż wszyscy wiedzieliśmy, że to niemożliwe, nikt jej nie powstrzymywał. 

Patrząc na to, chcąc czy nie, wspomnienia z sylwestra wróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Znowu widziałem krew na swoich rękach i blade ciało Harrego na stole. Idealnie pamiętałem moment, w którym jego serce się zatrzymało i jak bardzo walczyłem, żeby zabiło ponownie. Może wtedy nieświadomie wiedziałem, że miałem szanse go ocalić, dlatego tak zażarcie go reanimowałem. Ale Ola? Ona nic nie mogła zrobić. 

Otworzyłem oczy, patrząc przed siebie.  Gdyby zignorować krew pokrywającą twarz Karny, można byłoby pomyśleć, że śpi. Wyglądała tak młodo i niewinnie. Całkowicie inaczej niż za życia. Nie była już spięta, czujna, wyczekująca zagrożenia. W końcu znalazła się w miejscu, w którym nie musiała oglądać się za siebie. Bo właśnie w takich chwilach, chciałem wierzyć, że coś czekało nas po śmierci. 

A co jeśli... Co jeśli po śmierci Bóg spyta nas jak było w niebie? 

Mocniej zacisnąłem palce na dłoni Harrego. Potrzebowałem jego obecności, musiałem czuć go blisko. Bałem się, że to były nasze ostatnie chwilę. Nie byłem gotowy się z nim żegnać. Nie teraz.  

- Harry, Harry, Harry - zamruczał Des. - Zawsze byłeś niewdzięcznym dzieckiem, ale żeby nie zaprosić taty na własny ślub? Przesadziłeś, nie sądzisz? A ty, żono? Też o mnie zapomniałaś? - westchnął głośno, kręcąc z niedowierzaniem głową. - Taka niewdzięczna rodzina - zaczął bawić się swoim nożem. 

Boss/ Larry; ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz