Sygin potajemnie się uczy

357 25 1
                                    

Noga dziewczynki w ciągu tygodnia została wyleczona. Wkrótce zdjęto gips i Sygin mogła już biegać. Nadszedł jej ostatni dzień na Ziemi. Od kolejnego dnia jej nowym dome będzie Cybertron i zostanie obywatelką tej planety. Miasto zostało częściowo odbudowane w tym dom Optimusa. Oczywiście Sygin będzie mogła odwiedzać Ziemię, kiedy tylko będzie chciała, lecz pod czujną opieką Autobota. Młoda, niedoświadczona poprosiła Sekkiego o potajemne nauczanie. Chłopiec ucieszył się, że będzie mógł spędzać czas z Sygin i oczywiście zgodził się. Dzieci umówiły się, że treningi będą nocami, gdy wszyscy śpią. 

Noc, dzień przeprowadzki 

Sygin się obudziła i cierpliwie czekała na lekkie pukanie w oknie. W tym momencie wszystkie Autoboty były w trybie ładowania, więc to ułatwi wymknięcie się z domu. Nagle Sygin usłyszała trzy pukania w szybę. Okno było wysoko tuż pod sufitem, więc nikt inny nie mógł pukać jak anioł. Dziewczynka cicho wstała. Bezszelestnie się ubrała. Jednocześnie patrzyła, czy nie obudziła ojca. Sygin "wymiętoliła" swoją piżamę i schowała pod kołdrę tak, aby to wyglądało na to, że ktoś śpi. Sygin wywołała skrzydła. Znowu spojrzała na ładującego się Autobota. Nie obudził się. Dobrze. 

Dziewczynka podleciała do okna i je otworzyła. Lekko zakrzypiało. Sygin ugryzła wargę i spojrzała na ojca. Na jej szczęście on nadal się ładował. Dziewczynka wyleciała przez okno. Poczuła lekki wiaterek na policzkach. Lekko się zaśmiała. Wylądowała na dachu bazy wojskowej. Teraz była noc pełna gwiazd, a główną ozdobą nieba był okrągły księżyc. Sygin znowu wzbiła się w powietrze i zrobiła kilka fikołków. Czuła się taka wolna bez tej czułej opieki nowej rodziny. Do niej podleciał Seeki. 

- Wreszcie - powiedział do niej szeptem. 

- Gdybym obudziła tatę to pewnie by było źle - odpowiedziała Sygin również cicho. Przyjaciel chwycił ją za dłoń. 

- Leć ze mną. Wiem gdzie powinniśmy trenować. 

Sygin posłuchała go. Dwoje aniołków trzymało się za ręce i leciało na górskie odludzie. Od czasu do czasu robili sobie przerwę. Postanowili zatrzymać się przy starych torach kolejowych, na przeciwko których stały ruiny kościoła. O dziwno ołtarz jakoś przetrwał. 

- Czemu jesteśmy tutaj? - zapytała Sygin chłopca. 

- To miejsce ma klimat i tutaj kręci się zdziczały pies - opowiedział Seeki - który zagryzł jednego z turystów. 

Ta straszna historia wywołała mnóstwo dreszczy u Sygin. 

- Więc musimy go znaleźć? - zapytała lekko zdenerwowana. 

- Tak - odpowiedział jej przyjaciel. 

Zaczęli iść torami. Szli tak godzinę. W lesie było cicho i spokojnie. Od czasu do czasu huczała sowa. Lecz można było usłyszeć oddech drugiej osoby. Niespodziewanie Sygin usłyszała lekkie warczenie i sapanie zwierzęcia. Zauważyła ruszający się w oddali cień. 

- A tam to co? - wskazała ręką na chodzący obiekt. 

- To pewnie ten pies ale bądź cicho - szepną Sekki. Podał dziewczynce buzdygan, który miał od dłuższego czasu. W razie czego miał w kieszeniach eliksiry, w razie obrażeń. 

- Lotem cicho zbliż się do psa. A jak będziesz wystarczająco blisko niego uderz go z całej siły. 

- A co jeśli się nie uda? - zapytała Sygin. 

- To drugi raz go uderz - odpowiedział spokojnie Sekki - zwierzęta na Ziemi są słabsze od tych w Atreii. 

Sygin przełknęła ślinę. Wzięła etalowy, gruby buzdygan. On także jak tamten kostur był równie pięknie ozdobiony, ale nieco lżejszy. Dziewczynka cichutko leciała w kierunku psa. Zwierzę nie reagowało. Obwąchiwało ziemię w poszukiwaniu mysz, szczurów i innych drobnych zwierzątek. Dziewczynka uścisnęła mocniej buzdygan i uderzyła sdziczałego psa. W trakcie uderzenia pojawił się jasny błysk. Pies zapiszczał. Sygin wylądowała. Zwierzę warknęło i rzuciło się na dziecko. Ona jednak wykonała niezły unik. Przez trzydzieści sekund unikała psa, który ją atakował. 

- Nie mogę! Nie mogę dłużej walczyć! - krzyczała zdenerwowana Sygin.

- Uda ci się! Nie na darmo jesteś Daevą! Pamiętaj kto jest twoim ojcem! - odkrzynął Sekki. 

Nagle Sygin uderzyła fala energii, gdy przypomniała sobie co zrobił ten pies. Przecież on skrzywdził niewinną osobę. Na domiar złego zwierzę nie zostało usprawiedliwone. Tak być nie może. Sygin z całej siły mocno uderzyła psa, który po ciosie padł martwy. Chłopiec, który ją obserwował krzyczał z radości. Podbiegł do przyjaciółki i przytulił ją. 

- Widzisz?! Jesteś super! - krzyczał Sekki. 

- Dziękuję. Lecz trzeba wracać. 

- Owszem wracajmy.

Ale Sygin nie wiedziała, że po powrocie czeka ją w domu lekka kłótnia. Mimo to znajdzie też zrozumienie. 



Hejunia!! Wreszcie wstawiłam kolejny rozdział! Teraz nie chce mi się sprawdzać, czy nie ma błędów ( jest już późno ) i padam z sił... Miłego czytania! 

Oraz baardzoo dziękuję, za wyświetlenia. :))  <3

Sygin PrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz