Tortury i Ratunek

144 19 0
                                    

- Po raz kolejny ciebie pytam! Gdzie jest odłamek wszechiskry?! - wrzeszczał na mnie Megatron. Pomimo swojej niewygodnej sytuacji, a byłam przykuta do ściany skalnej, nie odpowiedziałam. Tylko wzruszyłam ramionami. Starałam się w jego bazie zachować zimną krew. Był to najprawdopodobniej dawny krater, dawnego wulkanu. Przynajmniej tak wyglądał kształt tego wzniesienia. Przy komputerach siedział uwięziony człowiek. Był o ciemniejszej karnacji skóry i otyły. Wyglądał mi na jakiegoś wynalazcę, czy coś w tym stylu. Patrzył na mnie smutnym wzrokiem.

- Nie mam innego wyjścia - stwierdził Deceptikon - muszę cię zmusić do odpowiedzi.

- Mogę zastosować swój sposób na tortury? - odezwał się do przywódcy Lugnut.

- Zostawiam to tobie.

Kilka minut później łańcuchami zostałam przykuta nieco inaczej. Wisiałam do góry nogami. Powoli robiło mi się niedobrze.

- Więc ludzki robaku. Gdzie ta dziewczyna z odłamkiem wszechiskry? - zadał to samo pytanie cyklop - deceptikon.

- Nigdy nie zdradzę swoich przyjaciół! - odpowiedziałam.

Lugnut niezbyt mocno ( oczywiście dla transformera ) uderzył mnie. Zabolało mnie całe ciało. Z ust wyciekło kilka kropel krwi, które spływały po mojej twarzy.

- Jeszcze raz powtarzam ci gdzie jest wszechiskra?!

- Może być wszędzie - wzruszyłam ramionami. Poczułam ogromne mdłości. Machnęłam lekko ręką. Łańcuchy trzasnęły. Boleśnie spadłam na ziemię. W odpowiedzi za uwolnienie się zostałam kopnięta przez Lugnuta. Potłuczona chciałam się wyleczyć. Train wyglądał na smutnego. Z politowaniem na twarzy podszedł do mnie i próbował mnie chwycić.

- Zostaw mnie zdrajco! - warknęłam - nie chcę mieć z tobą nic wspólnego.

- Zostaw ją - rozkazał Megatron - musi poczuć cierpie...

Wszystkie osoby rozmazywały się przed moimi oczami. Zostałam otoczona przez mroczną mgłę. Straciłam przytomność. Odzyskałam ją, gdy poczułam lodowatą temperaturę i brak powietrza. Otworzyłam oczy. Byłam zamknięta w szklanym, olbrzymim "pudle". Naczynie to napełnione wodą uniemożliwiało mi wywołanie skrzydeł. Niezbyt mocno chwyciłam się za szyję. Dusiłam się. Nie miałam czym oddychać. Przed moimi oczami pojawiał się mrok. Zrezygnowałam z próby uwolnienia się z więzienia. Niespodziewanie szklana pułapka została zbita przez... Train'a. Ku zaskoczeniu wszystkich transformer najmocniej jak tylko mógł przywalił Megatronowi w twarz. Deceptikon wyrżnął o ścianę. Dochodziłam do siebie.

- Nie zgodziłem się na cierpienie zwierzaka! - warknął Train.

W tym samym czasie kulejąc szłam w kierunku wyjścia. Jednocześnie wywołałam łagodne, ciepłe światło. Z każdą sekundą czułam się coraz lepiej. Po minucie byłam w stanie wywołać skrzydła. Już byłam blisko opuszczenia pomieszczenia, gdy Train bez zapowiedzi złapał mnie. Drugą dłonią byłam osłaniona przed pociskami wylatującymi z głównego pomieszczenia. Transformer opuścił bazę. Była ciemny wieczór. Nad miastem wisiał jasny księżyc.

- Czemu mnie ratujesz? Nie jesteś z nimi? - spytałam Traina.

- Zwariowałaś? Już wiem, że Megatron jest okrutny. Chociaż jakoś zabiorę cię stąd.

- Ty jesteśmy na wyspie niby jak...

Nagle usłyszałam głośny trzask w plecach Train'a. Obcy bot, który okazał się być przyjacielem upadł. Wypadłam z jego dłoni. Ze łzami w oczach wstałam i chwyciłam część wystającą z jego ramienia.

- Train wracaj! - spojrzałam na zbliżające się Deceptikony - uciekaj ze mną!

Lekko jęcząc popchnął mnie jak najdalej od siebie.

- Uciekaj z tej wyspy.

- Nie zostawię cię.

- Idź stąd! - krzyknął na mnie. Wywołałam skrzydła i niechętnie oderwałam się od ziemii. Wycierając łzy z twarzy oddalałam się od nowo poznanego i wrogów. Deceptikoni zajęli się wykańczaniem zdrajcy. Szlochając leciałam nad jeziorem w kierunku miasta. Miałam poczucie winy, że przeze mnie zginął dobry przyjaciel gotowy na poświęcenie się. Bardzo zmęczona wylądowałam na molo. Wyczerpana wywróciłam się na drewniane podłoże. Ostatni raz kątem oka zerknęłam na wyspę. Z niej wyleciało jasne światło, które było coraz bliższe Detroit. Po minucie rozpoznać można było, że to odrzutowiec. Wstałam i biegiem schowałam się między olbrzymimi skrzyniami. Na molo wylądował Blitzwing. Wściekły zawarczał. Cicho siedziałam w kryjówce. Jeszcze nie zauważona niemal wstrzymałam oddech. Mimo to olbrzymi nieprzyjaciel był coraz bliżej skrzyń. Słyszałam jego głośne tupanie zbliżające się ku mojej osobie. Słyszałam jedynie głośne bicie swojego serca. Deceptikon chwycił skrzynię za którą się schowałam. W ostatniej chwili szybko ukryłam się za drugą. Wtedy jęknęłam ze strachu, gdy Blitzwing cisnął przedmiotem o kolejną skrzynię. 

- Tu jesteś robaku! - warknął - zaraz zginiesz za ucieczkę! 

Przekształcił dłoń w działo, ale nie zdołał użyć tej broni. Oberwał pięścią w twarz od mojego ojca, który przybył w ostatniej chwili. 

- Tylko dotknij moją Sygin, a zginiesz! - zagroził. Zaskoczony i jednocześnie przerażony Blitzwing wstał i uciekł. Szczęśliwa uśmiechnęłam się do taty.

- Musimy porozmawiać moja droga.



Wielkie dzięki ludki za 10 tyś wyświetleń! :3

Sygin PrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz