Dlaczego ostatnio mało wychodzę z domu? Rozleniwiłam się, czy jak? Cóż niedawno zaczęłam grać w terę online. Normalnie się uzależniłam od tej gry. Moja słodka postać jest jeszcze słabo rozwinięta. Owszem gram na pvp, ale ciągle przegrywam. Co u niej poprawić...?
- Sygin!! Słuchaj mnie. Czy zrozumiałaś wreszcie ten temat? - nagle usłyszałam ostatnią wypowiedź mojego "nauczyciela". Tak tak. Jak zwykle uczy mnie Ratchet. Podczas pierwszej lekcji prywatnej zaskoczył mnie w tej roli. Ten stary bot jest wymagający. Raz próbowałam ściągać jak zrobił mi sprawdzian. Wtedy zauważyłam, że transformersi mają doskonały słuch i wzrok. Więc przestałam korzystać ze ściągania, bo nie oszukam Ratcheta, który podczas sprawdzianu, kartkówki obserwuje mnie non stop.
Po dzisiejszej lekcji postanowiłam dać sobie siana z graniem na komputerze. Też ojciec zaczął się o mnie martwić i stwierdził, że gry pełne przemocy zniszczą u mnie emocje, które zacznę w sobie dusić. Pewnie tatuś chce, abym nie zaczęła się interesować wojnami. Więc wróciłam po zajęciach do swojego pokoju. Położyłam podręczniki i zeszyty na biurku. Wyłączyłam komputer. Zawołałam swojego "zwierzaka". Mój Survivor ( bo tak go nawałam jak byłam mała ) chętnie wyszedł ze mną na spacer. Postanowiłam pójść z nim do takich miejsc, gdzie jeszcze nie byłam. Przez las jechałam na grzbiecie swojego, mechanicznego kota. W pewnym momencie dotarliśmy na polanę ( jeśli w ogóle można na Cybertronie to tak nazwać ). Na tym pustym obszarze nie rosła trawa, ani nic innego podobnego co jest na Ziemi. Zeszłam z grzbietu kota. Zwierzę przekształciło się w robota. Szedł za mną. Rozglądałam się dookoła. Było dość ładnie. Miałam wrażenie, że metalowe podłoże jest dość cienkie i kruche. Ale na reakcje było za późno. Metal nagle się skruszył. Spadałam w przepaść. Mój robot skoczył za mną bez wahania. Spadałam i spadałam. Ten wylot był na tyle duży, że transformer średniej wielkości się zmieści. Wywołałam skrzydła i zaczęłam nurkować. Zatrzymałam się, gdy otwór skończył się na jaskini. Miejsce to mnie zamurowało. Było magiczne. Było jakieś jezioro wypełnione wodą. Ciecz ta była oświetlona niebieskimi kryształami. Do wody wpadł mój, wielki przyjaciel. Na szczęście nic sobie nie zrobił. Nagle zauważyłam coś na dnie krystalicznie, czystej wody. Chętnie wskoczyłam i zanurkowałam na dno. Woda nie była przesadnie głęboka. Poczułam przyjemne ciepło wody. W pewnym momencie sięgnęłam po rzecz, która zwróciła moją uwagę. Nie. To były dwa przedmioty. Dwie złote kule. Chwyciłam je i wypłynęłam na powierzchnię. Wróciłam na brzeg, aby im się przyjrzeć. Zostały zbudowane z jakiegoś złotego metalu. Na ich powierzchni wyryto jakieś starodawne litery cybertroniańskie ( miałam lekcje z tutejszego języka ). Szybko schowałam kule do kieszeni bluzy.
- Jak teraz wyjdziesz? - zapytałam Survive'a.
- Myślę że będę się wspinać do wyjścia na górę.
- Coś ty! To zajmie ci dużo czasu
- Dam radę. Nie musisz na mnie czekać. Możesz wracać do domu jak chcesz - zaproponował mi. Transformer zaczął się wspinać ku górze jednocześnie opierając się rękoma i nogami o ściany tunelu. Pokręciłam głową.
- Zostanę z tobą - powiedziałam. Nie chciałam zostawić najlepszego przyjaciela samego. Nie wiadomo co mogło wpaść do tunelu. Nie zapoznałam się z tymi lasami na Cybertronie. Mogły się kryć istoty takie jak Survive ( przed oswojeniem ). Tym bardziej nie mogłam go zostawić, gdy był w pozycji, z której nie mógł się obronić. Więc na moich plecach pojawiły się skrzydła. Szybko pofrunęłam do góry. Poleciałam do Survive'a, który pokonał już kilkanaście metrów tunelu. Przecisnęłam się między jego kończynami. Wylądowałam na jego ramieniu.
- Nie zostawię cię... - moje zdanie przerwał silny, zimny wiatr.
- Dziękuję. Nie zimno ci?
- Jest spoko - skłamałam, ale drżałam z zimna. Po kilkunastu minutach Survive wreszcie wyszedł z tunelu. Był już wieczór. Niebo nie było zbytnio ciemne. Zdobiła je galaktyka. Było kilka księżyców Cybertronu, a przede wszystkim mnóstwo gwiazd. Przekształcił się w kota. Wsiadłam na jego grzbiet.
- Proszę biegnij do miasta najszybciej jak tylko umiesz.
- Jesteś tego pewna? - zapytał mnie.
- Tak!!
Bot ruszył więc gwałtownie "z kopyta". Trzymałam się mocno wystających części mechancznego kota. Gdy przyzwyczaiłam się do szybkiej jazdy rozluźniłam się. Puściłam ręce. Trzymałam je niczym wolny ptak.
- Woow! - krzyknęłam.
...
Po kilkunastu minutach dotarliśmy do miasta. Survive przestał biec. Tym razem chciałam iść pieszo do domu. Szłam za swoim przyjacielem, który był w trybie robota. Spacer po zatłoczonym mieście był dość trudny. Musiałam unikać nadepnięcia ze strony mieszkańców. Lecz tym sposobem chciałam wyćwiczyć uniki. W końcu dotarliśmy do domu. Gdy szłam korytarzem spotkałam ojca.
- Cieszę się, że tym razem nie grałaś godzinami, ale przyszłaś późno. Następnym razem chociaż zadzwoń.
Przypomniało mi się że podczas spaceru miałam ze sobą telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni. Był totalnie przemoczony. Ale nic o tym tacie nie wspomniałam.
- Pójdę już do pokoju. Dalsze zwiedzanie tej wspaniałej planety mnie zmęczyło.
Weszłam do pokoju i położyłam się na łóżku.
- Coś czuję, że odkryłam swoją, tajną bazę... - powiedziałam sama do siebie. Obiecałam sobie, że nikt oprócz mnie i Survive'a nie będzie wiedział o tej wspaniałej jaskini. Także często będę się kąpała w tej cieplutkiej wodzie. Usiadłam na łóżku. Dotknęłam swojego czoła. Było bardzo ciepłe, ale pomyślałam, że wolę to zignorować. Wolę nie mieć konfrontacji z Ratchetem. :)
Kolejny rozdział... Mam nadzieję, że w miarę okey mi wyszedł.
CZYTASZ
Sygin Prime
FanfictionPewna Elyoska para emigrowała na Ziemię, bo w Atreii Balaurzy zabijają dzieci, które mają zostać daevami. Na Ziemi rodzi się ich córeczka Sygin. Bardzo wcześnie została daevą ( nieśmiertelną, skrzydlatą wojowniczką). Ale dziewczynka nie wie o tej ta...