Sen Sygin
Na niezalesionym, wysokim wzniesieniu stały dzieci wraz ze swoim nauczycielem od nauki latania. Wśród uczniów znajdowała się również nasza bohaterka. Teraz rozpoczęła się pierwsza lekcja na, której wreszcie trzeba będzie latać.
- Dobrze dzieci teraz czas na wasz pierwszy lot - zaczął tłumaczyć nauczyciel - Na ostatniej lekcji nie było kilka osób, więc jeszcze raz wytłumaczę. Jeśli chcecie, aby pojawiły się skrzydła jako początkujący to skrzyżujcie ręce na klatce piersiowej. Musi się udać. Po pewnym czasie nauczycie się to robić bez użycia rąk.
Nauczyciel skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Z jego pleców wyrosły piękne złote skrzydła, a na trawę pospadało kilka piór. Ci uczniowie, którzy nie byli na poprzednich zajęciach ze zdumienia powiedzieli "wow" w tym również Sygin.
- Co się tak dziwisz Sygin? Nigdy nie widziałaś kilka piórek - zapytała ją pogardliwie koleżanka z różowymi włosami. Jak na zawołanie kumpele obok niej zachichotały. Sygin nie zwróciła uwagi na ich zachowanie choć w głębi serca ją to bolało. Dziewczynka nie skrzyżowała rąk, ponieważ nie uwierzyła nauczycielowi ale spytała go:
- A jak polecieć?
- Wystarczy pomachać skrzydłami. One jak u ptaków są połączone z plecami. W naszym przypadku skrzydła posiadają niezwykle lekkie, a jednocześnie wytrzymałe kości. Nimi poruszamy dzięki mięśniom. Jednak nie można wiecznie latać zbyt długo, bo się męczymy. Trzeba od czasu do czasu robić przerwy, bo inaczej można spaść Jakieś pytania?
Nikt nie podniósł ręki.
- No dobrze. Kto zaczyna?
Wszyscy oprócz Sygin mieli swój pierwszy lot. Jedna z jej koleżanek zrobiła kurs w kierunku zaśnieżonej góry. Tam miała kilka minut odpoczynku i wróciła.
- Sygin czemu ty nie latałaś?! Już startuj mi tu szybko, bo dostaniesz jedynkę. zwrócił uwagę nauczyciel. Sygin połknęła ślinę i ruszyła ku przepaści.
- Ale to nie możliwe. - próbowała argumentować.
- Leć natychmiast - krzyknął nauczyciel. Uparta uczennica posłusznie skrzyżowała ręce. Z jej pleców wyrosły białe skrzydła.
- Nie skoczę z tej przepaści...
W czasie lotu Ironhide'a i Strafe'a
Nastał ranek, a Strafe wciąż leciał nad oceanem. Na grzbiecie pteradona nadal spała mała Sygin. Nagle z jej pleców wyrosły anielskie skrzydła.
- Znowu. - powiedział na głos Ironhide.
Sen Sygin
- Uparta jesteś szaleńcu. - syknęła złośliwie koleżaneczka do Sygin. Jednak dziewczynka nadal nie chciała ryzykować.
- Spadaj - krzyknęła koleżanka i popchnęła Sygin w przepaść.
- Nieeeee! Pomocy!!!
Sygin bezwładnie spadała.
W czasie lotu pteradona
Sygin gwałtownie zbudziła się i wstała. Nerwowo spojrzała na swoje plecy.
- Co to jest?!!! Co się dzieje?! - zapytała się głośno zdenerwowana dziewczynka.
- Nie denerwuj się, spokojnie. Chodź do mnie... - uspokajał Ironhide jak tylko umiał.
- Nie!! Nie dotykaj mnie!!
Tym razem Ironhide zbyt szybko zbliżył swoją dłoń, by wziąć Sygin. Ona nerwowo cofnęła się do tyłu zapominając, że nie było lądu. Spadała ku wodzie.
Przykryła swoje oczy dłońmi i krzyczała. Za nim uderzyła w wodę w ostatniej chwili złapał ją bot, który zniżył lot.
- Nie panikuj - krzyczał na Sygin, która płakała.
- Boję się. Tego nie powinno być. - skarżyła Sygin. Ironhide czuł drżącą ze strachu małą dziewczynkę. Wystraszyła się skrzydeł, które za szybko odkryła. Ironhide zrozumiał, że powinien ją pocieszyć. Nawet zaczął rozumieć małe biedactwo. Straciła rodziców i jest daleko od przybranego ojca przy, którym czuła się najbezpieczniej. Specjalista od broni przytulił pięcioletnią blondynkę.
- Nie płacz. Będzie dobrze. - uspokajał Ironhide. Dziewczynka nadal szlochała. Przed chwilą pomyślała sobie "nikt nie może wiedzieć o skrzydłach".
CZYTASZ
Sygin Prime
FanficPewna Elyoska para emigrowała na Ziemię, bo w Atreii Balaurzy zabijają dzieci, które mają zostać daevami. Na Ziemi rodzi się ich córeczka Sygin. Bardzo wcześnie została daevą ( nieśmiertelną, skrzydlatą wojowniczką). Ale dziewczynka nie wie o tej ta...