Pojawiłyśmy się na pustej ulicy na obrzeżach miasta. Nie było ani jednej duszy. A niedawno byłam w Detroi tętniącym życiem. Było tam mnóstwo robotów. A w tym Detroi było wiele pustych domów, wieżowców, kościołów itp.
- Gdzie wszyscy są? - spytałam.
- Tam! - wskazała ręką na ogromny stadion z przykrytym dachem. Z budowli wydobywała się dość ciężka muzyka i krzyki ludzi. Przełknęłam głośno ślinę, gdy spojrzałam na plakaty robotów, które mają brać udział w tych walkach. Niektóre wyglądały dość słabo, lecz były też przerażające. I ja mam ich pokonać?!! To żarty! Nigdy na poważnie, aż tak nie walczyłam!
- Nie dam rady - wyszeptałam wątpiąc w swoje możliwości.
- Ej! Więcej wiary Sygin! - warknęła Diana - jesteś córką Optimusa Prime'a i Elity, nie?!
Powoli kiwnęłam głową patrząc prosto w jej oczy. Szczególnie teraz uwagę przykuwała jej heterochromia.
- Jesteś bratanicą Megatrona, nie?!
- Eee... Nigdy go nie poznałam.***
- Ale jesteś!
Znów przytaknęłam.
- No to weź się w garść Prime! Diana popychała mnie w kierunku głośnego stadionu. Po paru metrach bez oporu szłam do wejścia. Ochroniarze przepuścili nas, gdy mnie zobaczyli.
- Życzymy wygranej - powiedział jeden z nich.
Przyjaciółka chwyciła moje przedramię. Najpierw ruszyłyśmy korytarzem dla uprzywilejowanych. Później wędrowałyśmy mrocznymi pomieszczeniami dla pracowników. Aż w końcu dotarłyśmy do pokoju, które było prawdopodobnie za areną z której leciał głośny rock. Stałyśmy wraz z innymi na naszą kolej. Zdenerwowana energicznie tupałam nogą. Od czasu do czasu odjeżdżały wózki pełne złomu, który wcześniej przypominały jakieś maszyny.
- Ten robot jeszcze dzisiaj był słodkim pingwinem, a teraz jest plackiem - pomyślałam odprowadzając wzrokiem kolejny wózek.
- A teraz powitajcie Daevę2000 i jej twórcę! - powiedział spiker o basowym głosie.
W chwili opuszczenia bezpiecznego pokoju nawet Diana wyglądała na mniej pewną niż była wcześniej. Mimo to ruszyliśmy na arenę. Była ona "ogrodzona" grubym, wytrzymałym szkłem by widzowie byli bezpieczeni. W moją stronę skierowały się wszystkie najbliższe kamery. Było to dość krępujące. Jeszcze do tego setki tysięcy ludzi klaszczących, krzyczących. W telewizji to nie wyglądało, aż tak...
Z sufitu do nas delikatnie opadł mikrofon. Diana chwyciła przedmiot i zbliżyła do swoich ust.
- Jestem twórcą Daevy2000. Jest to najprawdziwsza sztuczna inteligencja, której nikt jeszcze nie wykorzystał w Walkach Robotów! Obiecuję Wam, że ona skopie innym tyłki!
- Chyba trochę przesadzasz... - próbowałam do niej dotrzeć. Ona była jednak w swoim żywiole.
- Głupie sterowane maszyny nie mają szans z myślącym Al! Daeva udowodni Wam to!
Widzowie zareagowali jakby dostali szału. Nie wiedziałam, że ta dyscyplina jest, aż tak popularna!
Diana niestety musiała mnie opuścić ze... smutkiem na twarzy.
***
Na Cybertronie w domu Sygin siedziała para Autobotów. Elita poszła się umyć. Natomiast Optimus zmęczony siedział znudzony na kanapie. Przewijał kanały w telewizorze. Jego uwagę zwróciły Walki Robotów. Miał ochotę jednak dalej przeglądać kanały, gdy na arenie został sam robot. Był on srebrny, wielkości i postury ludzkiej 12 - latki. Do tego blond włosy i niebieskie oczy jak optyki u Autobotów.
- Przypomina naszą Sygin - pomyślał Przywódca frakcji.
Odłożył pilot na stoliku. Tuż przed walką Daevy2000 pojawiły się denerwujące reklamy. W tej samej chwili do Prime'a zadzwonił zdenerwowany Drift.
- Jest u ciebie Sygin i Diana?! - niemal krzyknął samuraj.
- To niemożliwe, by wyszły z twojego domu podczas kwaśnego deszczu - powiedział spokojnie Optimus.
Do salonu przyszła Elita, która usiadła obok ukochanego.
- Nie ma ich u mnie!
- Co?! Jak one mogły uciec?!
- Podejrzewam, że podziemnymi korytarzami.
Optimus aż wstał.
- Przecież one prowadzą do mostu kosmicznego!
Różowa femme słysząc rozmowę zakryła usta. Zmartwiła się. Równie zdenerwowany Optimus skończył rozmowę.
- Gdzie jest Sygin? - spytała go Elita.
- Możliwe, że gdzieś na Ziemi - odpowiedział jej bot.
Zasmucona fembotka spojrzała na podłogę. Została przytulona przez towarzysza.
- Obiecuję ci, że nie wrócę do domu bez naszej córki.
***
- Pierwszym zawodnikiem, z którym musi się zmierzyć Daeva2000 będzie CatBot!
Na arenę wjechał metalowy, biały kot. Nie był zbyt wielki, ale za to nawet słodki. Nie dosięgał mi nawet do biodra.
- Serio? Ma mnie pokonać taki puszek okruszek? - zadrwiłam z "przeciwnika".
Jak na zawołanie z jego pyszczka w moją stronę wystrzeliły płomienie. Musiałam uciekać przed robotem, by uniknąć oparzeń.
- Syg... Daeva walcz! - dopingowała Diana.
- A sama se walcz z kotem, co ma w mordzie miotacz ognia!
Przez kilka minut biegałam wzdłuż szklanej ściany, by unikać płomieni. W tej chwili przypomniało mi się coś. Włożyłam dłoń do kieszeni. Z niej wyjęłam odłamek energonu.
- To jest łatwo palne - pomyślałam.
Nadal biegnąc skupiłam się na pyszczku kota. Po chwili zręcznie wrzuciłam tam kryształ energonu. Robot znowu "pluł ogniem". Nagle rozległ się huk. Kot eksplodował. Westchnęłam. Zatrzymałam się, by chwilę odsapnąć. Widzowie na trybunach klaskali i krzyczeli. - Daeva2000 pokonała CatBot'a! Czas na kolejnego przeciwnika!
Do areny wpuszczono androida przebranego za lokaja. Niósł on na tacy tort.
- Czas na przyjęcie! - powiedział lokaj.
Chwycił on ciasto i rzucił nim w moim kierunku. Coś mi mówło, by uniknąć lecący tort. Po zderzeniu ze szklaną ścianą "pocisk" eksplodował.
- To taka ma być impreza?! Okej!
Przywołałam kostur. Z bronią w ręku ruszyłam ku lokajowi. Kiedy go mijałam chciałam wykonać cios w głowę. Niestety android wykonał doskonały unik. Byłam zmuszona do użycia nadnaturalnych umiejętności... Po lekkim machnięciu ręką wokół robota z podłogi wyrosły silne korzenie, które go chwyciły i unieruchomiły. Ponownie ruszyłam ku maszynie. Z całej siły uderzyłam jego klatkę piersiową. Towarzyszył temu jasny blask i iskry. Niestety korzenie osłabły. Lokaj wyrwał się z ich uścisku. Wokół moich rąk zaczęły tańczyć kłębki wściekłego światła. Po kilkunastu sekundach w ostatniej chwili zaatakował on przeciwnika z lekkim drżeniem ziemi. Po tym lokaj z dziurą na klatce piersiowej padł. Z moich pleców na kilka sekund wystrzeliły ciemno granatowe skrzydła.
- Co to ma oznaczać? - pomyślałam.
Lecz dzięki nim poczułam przypływ większej siły. Byłam chętniejsza do walki.
- Daeva2000 pokonała lokaja! To była świetna impreza - odezwał się speaker.
- Dawajcie coś najtrudniejszego! - krzyknęłam pewna siebie.
Widownia zamarła.
Byłam chętna do konkretnej walki. I chyba mnie zrozumieli. Wpuszczono gigantycznego robota, który swoim stylem trochę przypominał Gundama. Był on wyższy od mojego ojca.
- Na oko ten gościu ma 20 metrów - pomyślałam.
Jednak w tłumie widzów siedzących blisko areny zauważyłam mężczyznę w okularach. Trzymał on jakąś konsolę.
- Ten bot jest sterowany. Nie będzie trudny do pokonania! - stwierdziłam.
Po chwili on ruszył. Chwilowo próbował mnie po prostu zdeptać. Z całej siły tupał nogami. Uniknięcie zdeptania nie było sztuką.
- Taki trening to ja mam w domu! - krzyknęłam.
W odpowiedzi do walki ruszyły mechaniczne dłonie robota. Przez kilkanaście minut chciał moją osobę schwytać. To była pestka!
- To też kiedyś przerabiałam gościu! - krzyknęłam.
Okularnik sterujący botem mocno się wściekł. Na chwilę straciłam czujność, gdy na niego spojrzałam. Robot z całej klasnął, kiedy wisiałam przed nim w powietrzu. Wszyscy się uciszyli. Nikt nie krzyczał, ani nie klaskał. Słyszałam nawet jakieś płaczące dziecko.
- Zaraz zaraz. Skoro słyszę je to znaczy że żyję - pomyślałam.
Otworzyłam oczy. Tuż przed pewnym zgniecieniem znalazłam dość sporo miejsca między palcami.
- Drodzy Widzowie. Byliśmy świadkami końca Daevy2000.
U mnie w ciemnościach zajaśniało niebieskie światło. Pod wpływem moich silnych emocji doszło do silnej eksplozji, która roztrzaskała olbrzymie dłonie. Cała i zdrowa wylądowałam przed przeciwnikiem.
- Teraz nie jesteś taki mocny!
Widownia oszalała.
POV Okularnika
Co to ma być?! Nadal nie mogę złapać i zniszczyć pierdzielonego aniołka!
- Teraz nie jesteś taki mocny!
Jej słowa mocno mnie wkurzały.
- Zaraz zobaczymy, czy ty będziesz taka mocna.
Z szalonym uśmiechem na twarzy spojrzałem na przycisk na panelu sterowania. Była to czarna czaszka na czerwonym tle. Chciałem zostawić ją na sam koniec w ramach eksperymentu. Jednak nie mogłem pozwolić na to, by pokonała mnie blondynka!
Wcisnąłem zakazaną czaszkę.
Pewny śmierci mojego przeciwnika wstałem z siedzenia. Przepychając się przez tłum ludzi opuściłem stadion.
POV SyginRobot na chwilę się zatrzymał. Może ma zawiechę? Lecz jego żółte optyki zmieniły barwę na czerwoną. Z jego ramion wyłoniły się wyrzutnie rakiet skierowane w moją stronę.
- I kto teraz jest mocny? - spytał mnie robot.
Wystrzelił rakiety, które jakoś uniknęłam. Jednak po ich eksplozji... Szklana ściana się poruszyła w drobne kawałki.
- O cholera! To się wymyka spod kontroli! - pomyślałam wzrokiem szukając twórcę tego robota. Nie było go. Pewnie tchórz wcześniej uciekł. Wywołałam skrzydła i musiałam chwycić kostur. Już gotowałam się do walki. Ramię robota jak u transformera przekształciło się w działo. Z niego wystrzeliło kilka pocisków. Uciekłam przed nimi, lecz został zniszczony sufit pustego już budynku. Ja uciekłam dziurą w dachu. Zasapana wylądowałam na parkingu przed stadionem.
- Sygin świetnie walczyłaś - pochwaliła Diana.
- Ale nici z wygranej - wysapałam.
Przyjaciółka dała mi butelkę wody. Po chwili puściłam opróżniony śmieć. Razem z Dianą stałyśmy w ciszy myśląc, że to już koniec walk.
Byłyśmy w błędzie. Nagle ktoś przebił się przez ścianę budynku. Z przerażeniem patrzyłyśmy na robota. Ten skierował optyki tylko na mnie.
- Diana zadzwoń po pomoc! Ja spróbuję mu uciec!
Dziewczyna niechętnie tak uczyniła.
- Nie uciekniesz mi myszko - zadrwił robot.
Czemu mnie się uczepił?! Przecież już koniec walk robotów!
W razie czego wywołałam byzdygan i tarczę dla lepszej ochrony. Z jego działa wystrzelił kolejny pocisk, który musiałam uniknąć. Z nieba wystrzelił kolejny piorun, który niestety nie ogłuszył przeciwnika, a tylko poraził. Za pomocą skrzydeł wzniosłam się kilka metrów nad wysokim robotem. Moje ręce oplotły obłoki światła, lecz nie dokończyłam tego zaklęcia. Maszyna uderzyła mnie bokiem działa. Siła uderzenia rzuciła moją osobę do wnętrza jednego z wieżowców. Poturbowana leżałam na stłuczonym szkle biura. Z trudem wstałam. Uzdrawiającym światłem pozbyłam się ran i stłuczeń. Nagle robot włożył uszkodzoną dłoń do wnętrza budynku. Bez uprzedzenia zostałam schwytana i zabrana z wieżowca.
- Wreszcie pokonam cię Daeva2000.
Bot mocno mnie ścisnął tak, że poczułam ból w klatce piersiowej. Gotowa na śmierć zamknęłam oczy.
- Zostaw moją córkę! - usłyszałam znajomy mi głos. Rozległ się głośny trzask. Po kilku sekundach przestałam się dusić, a raczej wygodnie siedziałam. Otworzyłam oczy. Trzymał mnie troskliwy Optimus. Na szybko sprawdził, czy nie jestem zraniona. Na koniec lekko pocałował mój policzek.
- No weź tato przestań... - protestowałam.
Mimo wszystko czułam się znacznie bezpieczniej.
- Ej gościu! Przerwałeś nasz pojedynek! Prawie ją zabiłem!
Po tej wypowiedzi na twarzy Optimusa pojawiła się osłonka. Postawił mnie na chodniku.
- Jako ojciec za skrzywdzenie mojego dziecka powinienem dać ci nauczkę!
I faktycznie tata chwycił miecz. Bez problemu skutecznie zakończył mój pojedynek z bezduszną maszyną.Ło ci panie! Strasznie długi rozdział napisałam. xD
Mam nadzieję, że chociaż się podobał.
CZYTASZ
Sygin Prime
FanfictionPewna Elyoska para emigrowała na Ziemię, bo w Atreii Balaurzy zabijają dzieci, które mają zostać daevami. Na Ziemi rodzi się ich córeczka Sygin. Bardzo wcześnie została daevą ( nieśmiertelną, skrzydlatą wojowniczką). Ale dziewczynka nie wie o tej ta...