Był Sobie Pewien No Life

199 18 3
                                    

Po wytłumaczeniu swojego zniknięcia z Cybertronu wróciłam z tatą do domu. Wracaliśmy w milczeniu. Szłam za nim i nie miałam ochoty wydusić z siebie ani słowa. 

- I jeszcze jedno Sygin - przerwał niezręczną ciszę ojciec - nie wolno ci grać na komputerze. 

- Co?! - krzyknęłam - ale nie kara na komputer! Chwyciłam się za głowę. Wtedy miałam ochotę wyrwać sobie włosy. Spojrzało na nas kilku Cybertrończyków ( nie wiem czy tak będzie poprawnie... Przynajmniej tak w tf prime nazywano mieszkańców Cybertronu ) przechodzących chodnikiem wielkiej ulicy. 

- Sama twoja reakcja na odizolowanie się od gier mówi mi, że jesteś uzależniona - stwierdził słynny Przywódca Autobotów. 

- Cóż... To doskonały antystresowy sprzęt po lekcjach - argumentowałam mu przyczynę długiego siedzenia przy komputerze. 

- Gry pełne przemocy mogą zmienić twoje zachowanie. 

-  Jednak ostatnio zaczęłam wychodzić z domu...

- Bez mojej wiedzy - dokończył ojciec moje zdanie. Nie to chciałam powiedzieć. 

- Przecież na Cybertronie nic mi nie grozi - stwierdziłam. Bo to jest prawda. Do tej pory nikt z tutejszych mieszkańców nic mi nie zrobił ( oprócz jednego debilnego gościa z Ziemi ). Ojciec zatrzymał się i spojrzał na mnie. Lekko się pochylił nade mną. 

- Wśród Autobotów też mogą się zdarzyć złe osoby tak jak u ludzi. Niestety nasza rasa nie jest tak doskonała jak ci się wydaje. 

Połknęłam ślinę. 

- Ależ złe Autoboty bardziej pasują mi do Deceptikonów... - chwilkę zajęłam się myślami. 

Przybyliśmy do naszego wieżowca. Wspięłam się na najwyższe piętro mieszkalne. W swoim pokoju zmęczona padłam na łóżko. Chciałam już zasnąć. 

- Dziewczyno! Martwiłam się o ciebie! - zwróciła mi uwagę mama. Otworzyłam oczy. Nadal leżałam, ale na nią patrzyłam. 

- Przepraszam - powiedziałam szczerze i w miarę wiarygodnie - miałam trochę problemów z byłym przyjacielem. 

Różowy bot uśmiechnął się i usiadł na brzegu mojego łóżka. 

- Wyznał ci miłość? - spytała mnie. Zakrztusiłam się colą, którą zaczęłam pić. 

- Nie. Na szczęście nie zrobił tego mamo - stanowczo odpowiedziałam. 

- Szkoda. Ale Ratchet uprzedzał mnie, że możesz się już interesować chłopcami. 

- Pfff! Na pewno nie w Seekim i jego popapranym braciszku. 

Mama się zaśmiała i opuściła mój pokój. Ale zastanowił mnie poruszony temat. Posiadanie chłopaka nie jest dla osoby, która żyje wśród wielkich, kosmicznych botów. Partner może wykorzystać ten fakt, albo się nim przerazić. 

Minęło kilka dni. Od czasu mojego porwania most jest lepiej pilnowany. Zawsze jest przy nim trzech wojowników. Także musiałam jakoś trwać, gdy miałam areszt domowy i szlaban. Oczywiście grałam po nocach ( zawsze to się kończyło zwróceniem mi uwagi ), a jak miałyśmy okazję wraz z Dianą zwiedzałyśmy cuda Ziemi dzięki rzecz jasna złotym kulom. Akurat wymykanie się z domu było i jest naszym sekretem ( nawet Survive nic o tym nie wie ). 

Pewnej nocy skończyłam życie no life'a. Opatulona kołdrą siedziałam przed biurkiem i grałam w Terę. Swoją słodką postacią wręcz wymiatałam na pvp. Nagle drzwi automatyczne się otworzyły. Nie mógł to uczynić Survive, gdyż on spał. 

- Sygin! - usłyszałam głos ojca. Poczułam dreszcze na plecach. Autobot odsunął fotel wraz ze mną od biurka i... Zgniótł nogą laptopa oraz biurko!!! 

- Co?! Ale...! Jak!! - poczułam falę złości. 

- Moja Sygin kiedy będziesz posłuszna? - zapytał mnie ojciec - już wiem dlaczego przysypiasz na prywatnych zajęciach. 

- Chcę tylko poexpić wojowniczkę - powiedziałam lekko stłumionym głosem. 

- Sygin musisz ograniczyć grę na tym sprzęcie - zwrócił mi uwagę. 

- Wiem - przytaknęłam - ale to silniejsze ode mnie. 

- Mam nadzieję, że nabierzesz rozwagi. Chcę, abyś była moją następczynią. 

- Ja?! - zaskoczył mnie. Ja po ojcu przywódcą Autobotów?! What? 

- Co muszę robić, aby nim zostać? - zadałam mu pytanie. 

- Zająć się nauką. 

Tata szybko zgasił mój entuzjazm. Wyszedł z mojego pokoju. Patrzyłam na zgnieciony na malutkie kawałeczki laptop. Spod łóżka wyjęłam pudełko po butach. Do niego włożyłam szczątki ukochanego komputera. Na pokrywie kartonowego pudełka flamastrem napisałam " Św. pamięci Laptop marki Asus ". Kartonową trumnę położyłam obok łóżka. 

Następny dzień był moim koszmarem. Właśnie skończyły się prywatne lekcje prowadzone przez Ratcheta. Miałam ochotę wręcz odlecieć z sali. 

- Sygin. Ojciec kazał ci pomagać mi po lekcjach - usłyszałam za sobą Ratcheta. Szturchnęłam łokciem stojącą obok mnie Dianę. Przyjaciółka śmiała się z mojej beznadziejnej sytuacji. 

- Dian. Mam dla ciebie misję - wyszeptałam do niej. 

- Jaką? Chcesz żebym ja za ciebie pomagała szalonemu doktorkowi? 

- Nie. Ta kara jest z mojej winy - podałam jej trumnę z pokruszoną zawartością. 

- Czyli Optimus miał dosyć twojego uzależnienia - stwierdziła. 

- Tak. Chcę, aby komputer miał zrobiony pogrzeb, a ja nie mogę tego uczynić. 

- Na serio naćpałaś się graniem dziewczyno - wyszeptała do mnie. 

- Diana wracaj do swojego opiekuna - zwrócił uwagę "szalony doktor". 

- To papatki - pożegnała mnie ognistowłosa. 



Obiecałam rozdział z większą ilością akcji, ale jakoś tak nagle chciałam napisać taki dziwny rozdział. Następne będą trochę dłuższe i bardziej dynamiczne. Pozdrawiam. 

                                                                       

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

                                                                       

Sygin PrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz