Brak kłótni

330 24 3
                                    

Sygin wraz ze swym przyjacielem wracali do bazy. Była przyjemna noc. Lekka, jesienna bryza nieco targała piórami skrzydeł i włosami dzieci. Sygin miała wrażenie, że zrobiła coś dobrego. Dziki pies nikomu już nie zaszkodzi, a ona będzie wiedziała jak walczyć. No przynajmniej ludzie jej nie zagrożą. Co innego Deceptikony i Balaurzy. Z daleka były widoczne hale i inne budynki wojskowe. Lecz prawie wszyscy spali. Czuwali tylko żołnierze na wieżach. Więc dwie, małe Deavy musiały przelecieć obok wież niezauważone. Sygin podleciała do okna bazy, którym się wcześniej wymknęła. Starała się je lekko uchylić, lecz ono było zablokowane.

- Ups - szepnęła Sygin do chłopca - nie da się ich otworzyć. 

   - Zniszczyłbym szybę, gbyby nie było twoich rodziców - powiedział Seeki równie cicho jak ona. Nagle dziewczynka zauważyła niebieskie światło w pomieszczeniu. 

- Kryj się tata nie może nas zobaczyć. Dzieci wylądowały na ziemi. 

Sygin usłyszała lekkie skrzypienie metalowych drzwi. Lekko drgała ziemia. Młoda Daeva chwyciła Seekiego za tył bluzy. 

- Ty idź już do domu - wyszeptała Sygin. 

- Ależ czemu? 

- Wolę, żeby tylko mnie się oberwało - szepnęła. Seeki wciąż był popychany do ucieczki. 

- Proszę cię leć! To ja chciałam się od ciebie uczyć! - pisnęła niemalże z płaczem. Dziecko pamiętało jeszcze krzyki poprzedniego, biologicznego ojca. On umiał nieźle się zezłościć. Nawet kiedyś dał jej klapsa za coś. Sygin wie, że teraz jej nowy rodzic jest dużo większy i silniejszy. Więc nie wiedziała co zrobić. Przecież nie może uciec. Seeki zauważył jej strach. Podszedł do przyjaciółki i ją przytulił. 

- Powiedz mu prawdę, wspomnij mu powód dla którego chcesz walczyć - zaczął ją pocieszać - on cię zrozumie. 

- Ale ty leć stąd proszę. 

Seeki puścił ją i odleciał. Na niebie widoczna była biała plamka, później zniknęła. Sygin patrzyła w gwiazdy zdobiące niebo. Teraz poczuła jak bardzo jest jej zimno. Przecież była w samej piżamie i chodziła na bosaka. Dziewczynka usłyszała za sobą lekkie stukanie metalu o ziemie. Zamknęła oczy. Wiedziała, że przybył jej przybrany ojciec. Ścisnęła powieki. Czekała na krzyk. 

- Dlaczego uciekłaś? - usłyszała za sobą pytanie. Nie było żadnego krzyku. Owszem w głosie można było wyczuć niezadowolenie, ale nic poza tym. 

- Chciałam walczyć - odpowiedziała Sygin. Otworzyła oczy. Odwróciła się do Optimusa. Spojrzała na niego. W jego optykach był widoczny smutek. Przynajmniej ona miała takie wrażenie, że przez nią posmutniał. 

- Nocą w lesie jest groźnie - zwrócił jej uwagę, ale nie krzyczał - nie wolno ci wychodzić z domu o tej porze. 

- Chciałam zabić dzikiego psa, który był zagrożeniem dla ludzi - wytłumaczyła Sygin. Optimus Prime pochylił się nad nią. Wyciągnął do dziewczynki rękę. Sygin drgnęła i zaczęła się wycofywać. Nawet wywołała w razie czego skrzydła. Oczywiście Przywódca Autobotów zauważył jej zachowanie. 

- Myślisz, że będę cię bił? - zapytał ją nieco zdziwiony.

 Twarz dziewczynki w tym momencie nie wyrażała żadnych emocji. 

- Ja tylko chcę sama się bronić... - zaczęła się tłumaczyć młoda Daeva. Robot podniósł ją. 

- Przecież wiesz że masz mnie, Elitę i inne Autoboty. My wszyscy będziemy cię bronić. Dopóki jesteś dzieckiem nie pozwolę ci korzystać z przemocy. 

Sygin pokiwała głową. Optimus zabrał ją do domu. Dziewczynka szybko wróciła do swojego łóżeczka. Autobot zamknął drzwi na dwór. Większość nocy wykorzystał na pilnowanie córki. 


Wreszcie udało mi się coś napisać....... 


Sygin PrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz