Halloween

297 31 3
                                    

- Za kogo się przebrałaś? - zapytała Diana przyjaciółkę. 

- Za wampirzycę - odpowiedziała Sygin - a ty?

- Ja jestem łowcą wampirów. 

Dziewczyna o kolorowych oczach miała na sobie skórzany strój i plastikowy miecz w dłoni. 

Mała Blondynka ubrana w białą sukienkę przełknęła ślinę. 

- A na mnie też zapolujesz...? 

Diana położyła dłoń na jej ramieniu. 

- Cóż czasem zdarza mi się spoufalać z wrogiem - oznajmiła.

- A jaki masz pomysł na wypad na cmentarz?

- Po uzbieraniu cukierków będziemy udawać, że nie znamy drogi do ostatniego domu... - zaczęła przedstawiać swój plan Diana. 

- Dziewczynki już wychodzicie? - zagrzmiał z podwórza głos Optimusa Prime'a. Więc to oznacza, że w czasie zbierania cukierków on będzie pilnować dzieci. Sygin spojrzała nieco skrzywioną miną na ognisto włosą kumpelę. Diana chwilę się zastanowiła. 

- Cóż będzie mi trudno go przechytrzyć, ale coś wymyślę. 

                                                                                      ***

- To nie fair! - warknęła Sygin .

- Cóż. Nie miałaś szczęścia w dostawaniu cukierków - wytłumaczyła Diana.

- Ale ja też jestem fajnie przebrana - mruknęła pod nosem przyjaciółka. 

- Ale właśnie założyłaś coś co dziewczyny bardzo często zakładają - sukienkę. 

- Masz jakiś lepszy pomysł od księżniczek?- zapytała Sygin.

- Robinia.

- Co? 

- Damska wersja Robin Hooda. Wiesz śliczna dziewczyna z łukiem. To już jakaś odmiana. 

Dziewczynki szły do ciężarówki ( Optimusa ). Spotkały Seekiego. 

- Cześć dziewczyny. Dużo macie cukierków? - zapytał koleżanki mały zabójca. Sygin podejrzliwie przyjrzała się jego sztyletom. Chłopiec miał je przymocowane do  pleców. Ostrza wydawały się być prawdziwe. Przynajmniej jej się wydawało, że plastik nie powinien tak odbijać blask zachodzącego słońca. 

Diana chwyciła kumpelę za dłoń. 

- Idziemy Sygin - szepnęła - wiesz jakie mamy plany, prawda?

- Gdzieś jeszcze idziecie? - zapytał nieco teraz namolny Seeki. Usłyszał szept Diany. 

Ognisto włosa przewróciła oczami.

- Jedziemy w takie miejsce, które na pewno jest pełne duchów i... zombiaków! - na koniec zdania podniosła głos, aby odstraszyć kolegę. Przynajmniej tak chciała. 

- Wiesz, że mam na plecach broń? - zapytał Seeki.

- Ale nawet piłą łańcuchową nie zabijesz ducha.

Sygin postanowiła ich zignorować. Weszła do kabiny ciężarówki. 

- Tatuś. Czy mój kolega może jechać z nami? - zapytała ojca, który nadal był w trybie pojazdu. 

- Oczywiście.

Sygin wyszła do dwójki kłócących się przyjaciół.

- Jedź z nami Seeki - zaproponowała.

- Sygin! Miałyśmy jechać tylko my dwie - zwróciła uwagę Diana.

- E tam nie szkodzi jak z nami pojedzie.

Troje dzieci wgramoliło się do kabiny ciężarówki.

- Proszę pana. Został nam ostatni dom.

Kilkanaście minut później Optimus Prime jechał nieutwardzoną drogą przez las. Dodatkowo słońce zaszło, więc było już całkiem ciemno.

Sygin zerknęła przez okno na ponury las. Przez chwilę jej się przewidziało, że widziała zgarbioną postać mknącą przez gęstwiny. 

- Tato proszę zatrzymaj się - odezwała się dziewczynka. 

- Coś się stało? - zapytał nieco zaskoczony Autobot prośbą córki. Ale zatrzymał się.

Sygin otworzyła drzwi i zeskoczyła na wilgotną, błotnistą drogę. Gdy wylądowała rozległo się "ciamp". Blondzia bardziej skupiona kątem oka zauważyła przebiegającą, zgarbioną postać. Przypominała człowieka, ale nic po za tym. 

- Coś tu jest  - burknęła pod nosem Sygin. Sięgnęła po kostur który leżał w kabinie na siedzeniu. Tym razem usłyszała szelest liści i ciamkanie błota. Diana i Seeki chyba też to usłyszeli. 

- Przepraszam tatuś, ale muszę na chwilę się rozejrzeć - powiedziała Sygin do ciężarówki. 

Młoda Daeva bez ułatwienia krzyżując ręce na klatce piersiowej wywołała skrzydła. Wzbiła się w powietrze. Leciała wyżej i wyżej, aż była już nad drzewami. Znowu coś się przedzierało przez zamglony las. Sygin bez zastanowienia szybko leciała nad lasem i szukała wzrokiem tę postać. 

- Czekaj - krzyknął Optimus Prime już w trybie robota. Sygin spojrzała za siebie. Za nią leciał Seeki. Niżej biegł Optimus. Na jego ramieniu siedziała Diana. Córka Przywódcy znowu zauważyła coś w gęstwinie. Lecąc zanurkowała do lasu. Dopadła to "coś" co ścigała. 

- Nieee! Łaaa! - krzyknęła przerażona Sygin.  Optimus biegnąc zobaczył jak z lasu na drogę wypadła jego przerażona córka. 

- To nie jest człowiek - pisnęła wystraszona. 

- Słucham? - zapytała Diana. 

- Miał śmierdzącą skórę, bez nosa, jedno oko... - zaczęła wymieniać dziwne cechy wyglądu zewnętrznego - krótko mówiąc to zombie. 

- Zombie? - zapytał Optimus. Mimo to, że jest na Ziemi już długo to nie zaznajomił się we wszystkich informacjach o ludziach. 

- To jest martwy, ale żywy człowiek - Diana już nie wiedziała jak to inaczej wytłumaczyć. 

Przyleciał Seeki. 

- Zombie to martwy człowiek, który opuszcza grób w poszukiwaniu ludzkich mózgów. 

Sygin miała wrażenie, że ojciec nie zrozumie tego. 

- Nie ważne. Trzeba wracać - zdecydował Optimus. W tym momencie mgła opadła. Odkryła stuletnie nagrobki. Z ziemi wystawały kamienne krzyże. Sygin podeszła do marmurowego anioła. 

- Czasem tu przychodziłam, gdy ojciec był nerwowy - odezwała się Diana. 

- Więc chciałaś tutaj przyjechać - zrozumiał Optimus. 

Sygin uklękła przed nagrobkiem. 

- Luke Williams - przeczytała napis - zmarł 1860 roku. 

Nagle z ziemi gwałtownie wystała upiorna, blada dłoń i chwyciła nogę dziewczynki. 

- Łoo! - krzyknęła Sygin. Upiorna ręka próbowała wciągnąć ją do ziemi.  

Ona przypomniała sobie o broni którą trzymała. Kosturem uderzyła w łapsko, które się oderwało od reszty ciała. Lodowata dłoń sama podreptała w kierunku Sygin. Z grobu wylazła reszta zombie. Ożyła reszta martwa część cmentarza. Optimus schylił się tak, aby dzieci miały możliwość wdrapania się na potężne ramiona. Gdy one były już bezpieczne Bot wstał. Śmierdzące, stare zombiaki już wspinały się po nogach robota.  




Sorki, że tak zwlekam z opublikowaniem rozdziału. Starałam się go tak wykombinować, aby nie chrzanić historii. 

Sygin PrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz