Porwana na Cybertonie

273 24 0
                                    

Od mojej choroby minął tydzień

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Od mojej choroby minął tydzień. Póki co powstrzymywałam się od używania złotych kul do teleportacji, by nie wywołać podejrzeń. Bez używania żadnych, tajemnych artefaktów postanowiłam znowu wracać na Ziemię. W końcu na tej planecie się urodziłam, więc czasem tęsknię za nią. Szczególnie ostatni pobyt w ziemskich górach spowodował, że muszę tę planetę od nowa odkrywać. Pewnego, gorącego dnia na Cybertronie postanowiłam wymknąć się po lekcjach z domu. Przebrnęłam dzielnie przez zajęcia prowadzone przez Ratcheta. Wracając na najwyższe piętro zastanawiałam się jak wybrać się na Ziemię bez używania złotych kul. Najpierw postanowiłam sama wybrać się do swojej, tajemnej bazy. Spakowałam do plecaka ręcznik. Spojrzałam na swoje biurko. Otworzyłam szufladę i wyjęłam jedną ze złotych kul. Schowałam przedmiot do kieszeni spodni. Zarzuciłam plecak na plecy i wyszłam z pokoju. Za mną wyszedł Survive, który wcześniej spał na moim łóżku w trybie kota. 

- Gdzie idziesz? - spytał mnie nieco zaspany. 

- Chcę pójść do tajemnej bazy - odpowiedziałam. Bez czekania na jego odpowiedź szłam w kierunku schodów. Słyszałam za sobą stukot metalu o podłogę, czyli uparty Bot szedł za mną. 

- Survive. Proszę cię. Tym razem chcę iść tam sama - powiedziałam. Kątem oka zauważyłam, że zrobił minę smutnego robocika, a następnie przekształcił się w mechanicznego kota. Zbliżył się do mnie. Zaczął się łasić jak normalne koty. Dłońmi chwyciłam jego dużą kocią głowę. Była typowa dla transformerów - zwierząt. Spojrzałam prosto w zielone optyki Survive'a. 

- Jutro pójdziemy na długi spacer - obiecałam mu. Pogłaskałam go za nieco spiczastym, metalowym uchem. Transformer przekształcił się w tryb robota. On pogładził mnie po włosach. Pomyślałam wtedy, że to dość dziwny moment, ale wzruszyłam ramionami. 

- To na razie - powiedziałam. Szybko pobiegłam do schodów. Wleciałam na szeroką, ale śliską poręcz. Stwierdziłam, że to będzie szybki sposób na wymknięcie się z domu, gdy ojciec jest zajęty pracą ( ponoć przywrócił do życia połowę sąsiedniego miasta ). W ciągu dwóch minut dotarłam na parter wieżowca ( ślizgając się po poręczy ). Opuściłam budynek. Wtopiłam się w tłum wysokich mieszkańców miasta. Przez godzinę spokojnie spacerowałam ulicami stolicy. Ale po pewnym czasie czułam, że ktoś mnie śledzi. Spojrzałam za siebie. Auoboty wyglądały raczej normalnie. Szłam dalej. Znowu miałam wrażenie, że mam kogoś na karku. Zauważyłam dziwnego bota. Był nieco niższy od Survive'a. Kroki obcego robota przypominały bardziej lekkie podskoki. Także głowa była nieproporcjonalnie duża. Chwilowo go ignorowałam. Gdy na ulicy było mniej Autobotów wywołałam skrzydła. Gwałtownie ruszyłam przed siebie. Leciałam jak szalona w kierunku lasu. Niespodziewanie zostałam gwałtownie schwytana, ale byłam tymczasowo zdezorientowana, gdyż widziałam tylko ciemność. Niespodziewanie upadłam na coś nieco miękkiego i cieplejszego niż pancerz transformera. 

- Co to ma być?! Co ty wyprawiasz?! - krzyknęłam. Wierciłam się w worku. Udało mi się z niego wydostać. Okazało się, że siedziałam na kolanach starszego ode mnie chłopaka. Siedziałam wraz z nim w jakiejś... kabinie? On trzymał ręce w dwóch otworach. Olśniło mnie. Czy on nie steruje mecha ( tak czasem oglądam anime )? 

Sygin PrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz