Po kąpieli czekałam na przyjaciółkę, aż ona wróci z kuchni. Siedziałam na łóżku w jej pokoju i patrzyłam na niezbyt przyjemny widok za oknem. Padał kwaśny deszcz. To oznaczało, że póki co jestem uwięziona w domu Drifta.
- Co taka załamana? - spytała Diana wchodząc do pokoju.
- Miałam być tutaj na chwilę.
- E tam. Przynajmniej masz u mnie nocowanie.
- Tak. Jednak planowałam spędzić trochę czasu z moją rodziną.
Dziewczyna poklepała mnie po plecach.
- Ja mam inne plany związane z tobą.
- Mną?
- Tak!
Naszą rozmowę przerwały kroki w korytarzu.
- Dziewczyny pora spać - zwrócił uwagę Drift.
- Za chwilę zaśniemy!
Autobot odszedł. Diana otworzyła szafę. Z jej dna wyjęła srebrny lakier w sprayu i czarny marker.
- Coś kombinujesz? - zadałam pytanie bardzo podejrzliwa.
Czerwono włosa Diana spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Sygin. Zapisałam ciebie na walki robotów - wyszeptała.
- Słucham?! - udawałam, że nie zrozumiałam jej wypowiedzi. Czy ona zwariowała?! Ja mam brać udział w walkach robotów?!
- Będziesz walczyć z robotami - powtórzyła Diana - nie ma już odwrotu.
- Zgłupiałaś?! Czy w czymś przypominam ci robota idiotko?
Diana przewróciła oczami.
- Wychowały cię transformery, żyjesz wśród nich, mieszkasz w ich domu, znasz ich język - wymieniała kumpela - prawie nim jesteś.
- Wiesz co transformery różni od zwykłych, pospolitych robotów z Ziemi?
- Niby co?
- Moi rodzice twój ojciec i inni mają uczucia, emocje.
- Drift nie jest moim ojcem...! - oburzyła się Diana. Ona nigdy nie nazwała tego Autobota swoim ojcem. Doskonale wiem, że po prostu się wstydzi.
- Nie zgadzam się być zawodnikiem tych walk - niemalże krzyknęłam.
- Sygin i Diana - znowu przyszedł Drift - powinnyście już spać.
Zgaszono nam światła. Znowu zostałyśmy same.
- Proszę. Chcę byś wygrała walki robotów dla moich nowych przyjaciół z sierocińca.
- Niby jak poznałaś ludzi z jakiegoś sierocińca? - zdziwiła mnie swoją prośbą.
Diana o wszystkim mi opowiedziała. W ramach kary za potajemne wycieczki na Ziemię musiała przebywać z dziećmi z tego miejsca. Miało to nauczyć Dianę pokory. Sęk w tym, że ona zaprzyjaźniła się z większością podopiecznych z sierocińca. Niestety okazało się że stracił on fundusze na utrzymanie. Za parę dni to miejsce ma być zlikwidowane. Diana z kolei chce im pomóc. Słodko prawda? Nigdy nie spodziewałam się tego po osobie, z którą się przyjaźnię.
- Hmm - zastanawiałam się - to trudna sytuacja.
- I to jak! - przyznała towarzyszka - szczególnie, gdy nie masz hajsu!
- To powiedz o tym swojemu opiekunowi.
- Jesteś głupia - przezwała mnie Diana - wyśmiałby za miękkie serce.
- Nieprawda!
- Wolę pomóc anonimowo.
W tym wypadku wygrana walk robotów wydała się najlepszym sposobem na zdobycie pieniędzy. W lotka może zagrać osoba pełnoletnia. A w walkach ważne, by twórca przybył z porządnym robotem.
- Kiedy zaczynają się pojedynki?
- Dzisiaj.
- I jak się dostaniemy do Detroit?
- O to się nie martw.
Dziewczyna zwinęła dywan z podłogi. Moim oczom ukazała się metalowa klapa. Później Diana zamknęła drzwi do swojego pokoju, by Drift nie mógł tu wejść. Chwyciła butelkę lakieru. Zostałam pomalowana na srebrny kolor z czarnymi liniami imitującymi stawy. Musiałam się przebrać w t-shirt i szorty. Na koniec Diana na mojej szyi z tyłu napisała Daeva2000.
- I co to ma być?
- Nazwa modelu mojego robota - powiedziała dziewczyna.
Faktycznie w lustrze widziałam niezłego androida. W nienaruszonym stanie zachowałyśmy moje blond włosy.
Pomogłam Dianie otworzyć ciężką klapę do mrocznego, podziemnego korytarza.
- Zapraszam - powiedziała uprzejmie Diana wskazując na niezbyt sympatyczne miejsce z którego wiał lekki chłód. Mało chętna wyleciałam do ciemnego pomieszczenia, a ona za mną.
- Czy gdzieś tutaj jest ukryty most kosmiczny? - spytałam.
- Tak. Drift kiedyś o nim opowiadał.
Domyślam się, że ukryty most służył podczas wojny na Cybertronie. Gdy już byłyśmy w zimnym, ciemnym korytarzu nad nami klapa się zamknęła. Nic nie widziałam.
- Masz latarkę?
- Tak w telefonie.
Po chwili Diana włączyła niewielkie światło. Ruszyłyśmy przed siebie dawno nie odwiedzanym korytarzem. W końcu dotarłyśmy do pierwszych, automatycznych drzwi. One nie działały.
- I jak tam wejdziemy? - spytałam towarzyszkę.
Ku mojemu zaskoczeniu w jej dłoni pojawiła się... najprawdziwsza bomba. Jak ona to zrobiła? Skąd ją zdobyła i jakim cudem? Autobot - samuraj dawno powinien odkryć broń u 12 - latki.
- Odsuń się Sygin - radziła koleżanka.
Stanęłam pod ścianą na przeciwko drzwi. Rówieśnica cisnęła przedmiotem o drzwi. Wystarczyła sekunda, by je roztrzaskać na drobne części z towarzyszącym grzmotem.
- Diana! Drift nas usłyszy!
- Może pomyśli, że oprócz deszczu jest też burza - stwierdziła.
W sumie może być i taka opcja. Po prostu martwiłam się, że nasze plany pójdą w las. Weszłyśmy do środka dość sporego pomieszczenia.
Obie musiałyśmy skorzystać ze skrzydeł, by włączyć stare komputery. Wreszcie sala została oświetlona słabym światłem z monitorów. Bez problemu ustawiłam miejsce, do którego chciałyśmy się przenieść ( Detroit ). By włączyć urządzenie musiałyśmy razem ruszyć nielekką wajchę. Błyskawicznie z charakterystycznym dźwiękiem pod ścianą naprzeciwko nas pojawił się mostu. Zeskoczyłyśmy z klawiatury komputera, aby szybko bez wahania wbiec w jasno niebieski wir teleportu, który po tym zniknął.
CZYTASZ
Sygin Prime
FanfictionPewna Elyoska para emigrowała na Ziemię, bo w Atreii Balaurzy zabijają dzieci, które mają zostać daevami. Na Ziemi rodzi się ich córeczka Sygin. Bardzo wcześnie została daevą ( nieśmiertelną, skrzydlatą wojowniczką). Ale dziewczynka nie wie o tej ta...