Potajemna teleportacja

285 25 2
                                    

Powolnym ruchem dłoni wyłączyłam budzik z denerwującym dźwiękiem. Leniwym ruchem wstałam z łóżka. Czułam się mega mega niewyraźnie. Dotknęłam swojego czoła kilkoma palcami. Miałam wrażenie, że głowa się gotuje. Ubrałam się i spojrzałam na miasto, które nadal jakby spało. No cóż jest już godzina 6:20. Mój ojciec chce, abym wstawała i uczyła się tak samo jak moi rówieśnicy na Ziemi. Nie chce, abym się rozleniwiła. Dla rozbudzenia wywołałam skrzydła i poleciałam do kuchni. Usiadłam przy stole. Jedząc śniadanie nieco przysnęłam. Rozbudziłam się po około trzech minutach. Spojrzałam na godzinę na telefonie. 

- Za pięć minut pierwsza lekcja! - krzyknęłam. W ciągu sekundy całkowicie odechciało mi się spania. 

- Ratchet będzie narzekać - pomyślałam. Szybciutko za pomocą skrzydeł poleciałam na dół na parter, gdzie była moja, prywatna sala. To umiejscowienie klasy lekcyjnej było z myślą o nauczeniu mnie punktualności. Mocno spocona wylądowałam na podłodze. Automatyczne drzwi otworzyły się przede mną. Czekał na mnie stary bot. 

- Spóźniłaś się na zajęcia! - zaczął już mi zwracać uwagę. 

- Tylko jedną minutkę - powiedziałam jednocześnie ciężko oddychając. Usiadłam przy ławce obok Diany. 

- Wyglądasz jakbyś miała zaraz umrzeć... - szepnęła Diana. 

- Dziewczyny - odezwał się medyk. Ale faktycznie w połowie lekcji poczułam się fatalnie. Oparłam głowę o biurko. Stary Autobot zrozumiał o co chodzi w moim zachowaniu. Swoimi optykami mnie zeskanował. 

- Czemu nic nie powiedziałaś, że masz gorączkę? - zapytał mnie "nauczyciel". W odpowiedzi wzruszyłam ramionami. On pokręcił głową. Odsunął krzesło na którym siedziałam. Wziął mnie na ręce. Najpierw zabrał mnie do centrali, gdzie przebywał mój ojciec. Ratchet powiedział swojemu przywódcy, że zachorowałam. 

- W porządku. Sygin będzie w swoim pokoju dopóki nie wyzdrowieje - powiedział tata. Odebrał mnie od Ratcheta. Poczułam się głupio, że wciąż jestem traktowana jak małe dziecko. 

- Nie musisz mnie zanosić do pokoju. Sama polecę - argumentowałam. 

- Niezależnie od twojego wieku będę się tobą opiekować. 

Zatkało mnie jego zdanie. Wiem, że jestem jego dzieckiem ( choć niebiologicznym  ), ale od kilku lat stałam się całkowicie samodzielna, więc chcę żeby tak pozostało. W drodze do części mieszkaniowej wieżowca czułam się fatalnie. Byłam rozpalona i zasypiałam. Ojciec zaniósł mnie do mojego pokoju. Zostałam położona i przykryta kołdrą. Później przyszedł Ratchet. Przyniósł mi lekarstwa. Na koniec tata położył zimny okład na moim czole. Mimo wszystko Autoboty to moja rodzina. Bez względu na swoje rozmiary opiekują się mną. Stary medyk - bot wrócił do indywidualnej lekcji. Biedna Diana. Będzie musiała się męczyć ze starą zrzędą. Ojciec wrócił do centrali. Więc czuwała nade mną mama. Po południu z wysoką gorączką zasnęłam. 

sen

Stałam na przeciwko czarnego, wysokiego Deceptikona o zielonych optykach. Padał gęsto śnieg na i tak zasypany świat białym puchem. Staliśmy obok ruin starego kościoła. nagle przemknęło mi kilka momentów. Najpierw z kosturem w ręku pędziłam już ranna w kierunku wroga, później leżałam na ocalałym ołtarzu dawnego kościoła, a na sam koniec w śniegu bez życia...

koniec snu

Gwałtownie usiadłam. Lekko pocąc się ciężko oddychałam. 

- Coś się stało? - zapytał mnie nieco zatroskany Survive. 

- Nie to był tylko sen - zaprzeczyłam. 

- Ostatnio częściej się tak budzisz... - martwił się mój zwierzak. W sumie miał rację. Dziś ten koszmar był pełniejszy. Przeraża mnie. Czy ten sen się spełni? 

Sygin PrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz