Diana Ratuje!

112 12 2
                                    

Wreszcie z tatą wróciliśmy na Cybertron. Cieszył mnie widok naszego miasta. Patrzyłam na boty przechodzące obok nas. Często wśród nich widziałam znane mi Autoboty. Witał nas Bumblebee, później Smokescreen. Optimus spojrzał na mnie:
- Powinniśmy pokazać się Elicie.
- No tak. Pewnie jest zmartwiona naszym zniknięciem.
Żwawo szłam za ojcem. Wędrowaliśmy chodnikiem. Nagle przez całkiem spory tłum przepychały się dwa biegnące boty. W ostatniej chwili zostałam uratowana przez tatę przed stopami pędzących Autobotów.
- Nie patrzą pod nogi - westchnął.
Resztę drogi do naszego wieżowca przesiedziałam na ramieniu Optimusa. Dzięki temu mogłam rozejrzeć się po mieście. Nie wiele było zmian oprócz neonowych reklam i paru sklepów. Wieczorem wróciliśmy do domu. Od razu przywitała nas Elita. Stęskniona rzuciłam się w jej ramiona.
- Ta rozłąka była jednak za długa - stwierdziłam rozradowana.
- Martwiłam się o was - powiedziała Elita i pocałowała mój policzek. Ten gest był dla mnie przesadą. Miałam dość tej czułości. Mam 12 lat, a nie 6. Trochę się wyrwałam. Chciałam pójść do swojego pokoju. Elita wypuściła mnie, by w końcu przytulić Optimusa. W tej chwili pośpiesznie ich opuściłam. Po paru minutach padłam na swoje łóżko.
- Gdzie Survive? - pomyślałam rozglądając się po pokoju. Moją uwagę zwrócił widok miasta za oknem. Powoli się ściemniało. Zajrzałam do szuflady biurka. Na jej dnie wśród kredek, ołówków, długopisów leżała złota kula do teleportacji. Postanowiłam jej nie ruszać i nie używać. Będzie potrzebna w nagłych sytuacjach. Poczułam wibracje telefonu w mojej kieszeni. Wyjęłam przedmiot.
- O! Diana! - pomyślałam lekko się uśmiechając. Odebrałam.
- Sygin! Gdzie ty byłaś?! - krzyczała przyjaciółka do słuchawki - nie mogłam się do ciebie dodzwonić!!
Musiałam zatkać ucho, by nie stracić cennego słuchu.
- Ech. Długo, by opowiadać - westchnęłam.
W czasie mojej rozmowy z kumpelą do pokoju weszła Elita.
- Sygin chodź na kolację.
Zasłoniłam słuchawkę.
- Za chwilę przyjdę - powiedziałam do mamy.
Różowy bot opuścił pokój. Znowu przyłożyłam telefon do ucha.
- Więc Sygin musisz do mnie przyjść. Mam ci coś do powiedzenia - odezwała się dziewczyna.
Przez chwilę byłam niepewna. Ta pora nie jest odpowiednia na odwiedziny. Od kiedy tak odpowiedzialnie myślę?
- Niech ci będzie, ale po kolacji.
- No dobra. To na razie - Diana się rozłączyła.
Odłożyłam telefon na łóżko i  zostawiłam. Poszłam do jadalni, która była połączona z kuchnią i salonem. Przy stole siedzieli moi niezwykli rodzice. Wywołałam skrzydła, by dostać się do swojej miski. Na stole miałam naszykowane mleko i ulubione płatki. Gdy dorośli rozmawiali włączyłam telewizor. W Bot Info poruszano temat walk robotów, które zaczęli organizować ludzie. Na Ziemi technologia nieźle się rozwija w krótkim czasie.
- Super - powiedziałam głośno - ale trochę przerażające.
- Czemu? - spytała Elita.
- No wiesz jednak ogląda się filmy typu Terminator.
- W razie buntu maszyn pomożemy ludziom - odezwał się ojciec.
W tej chwili skończyłam jeść płatki, ale chciałam jeszcze chwilę z nimi zostać.
- Tylko tato pamiętasz jaki był Skynet?
I tak do około godziny dwudziestej rozmawialiśmy na różne tematy. Takie chwile jak te mogłyby trwać wiecznie. Po posiłku wróciłam do swojego pokoju.
- Cześć Sygin! - przywitał mnie mój "kot".
- Gdzie byłeś Survive?
- Byłem w naszej tajnej bazie.
Z szafy wyjęłam ciepłą bluzę, którą szybko założyłam. Survive przewidział moje plany.
- Będziesz wychodzić?
- Tak. Diana chciała ze mną porozmawiać.
Przyjaciel poczochrał moje włosy.
- Mogę pójść z tobą? - spytał z nadzieją. Z radości machał ogonem.
- Nie - krótko odpowiedziałam. Uszy u bota oklapły.
- Czemu? Ostatnio ze mną nigdzie nie wychodzisz.
- Jeśli długo nie będę wracać masz powiadomić o tym Optimusa i Elitę.
Otworzyłam okno. Do pomieszczenia od razu wdarł się powiew wiatru i hałas miasta. Z moich pleców wyrosły skrzydła. Wyskoczyłam przez okno. Przez minutę spadania nie machałam skrzydłami, by poczuć przyjemny chłód wiatru na plecach. Jednak szybko zaczęłam normalnie lecieć w kierunku przedmieść. Starałam się nie zbliżać zbyt blisko ulic w centrum miasta. Byłaby większa szansa na spotkanie znajomego Autobota. A z kolei ten Autobot na pewno zaprowadził by mnie z powrotem do domu lub powiadomił rodziców. Wylądowałam na chodnik dopiero, gdy nie było tyle wieżowców.
- Jestem niedaleko domu Drifta i Diany - powiedziałam sama do siebie.
Bardzo spokojna szłam kiepsko oświetloną ulicą. Dopiero wtedy zaczęłam żałować, że nie wzięłam ze sobą telefonu. Przyspieszyłam kroki. Nagle ktoś za mną gwizdną. Odwróciłam się. Zza budynku z ciemności wyłonił się szary transformer.
- No no. Jesteś piękna - pochwalił mnie podejrzany typ.
Poczułam dreszcze na plecach. Postanowiłam zignorować go. Więc znowu szłam w kierunku domu Diany.
- Nie ignoruj bota, który cię chwali!
- Gwizdanie na obcą dwunastolatkę na ulicy jest podejrzane. Na dodatek nie jestem femme - wygadałam się chyba aż za bardzo.
- To mi nie przeszkadza - odpowiedział obcy - poznam cię bliżej.
Znowu po moich plecach przeszła fala dreszczy. Czułam, że jestem zagrożona. Mogłam jednak zabrać ze sobą Survive'a...
- Nie gadam ze zboczeńcami! - warknęłam bez zastanawienia to co leżało mi na sercu.
- Co takiego?!! - zdenerwowałam nieznanego bota - nauczę cię szacunku do większego!
Niebezpieczny typ rzucił się na moją, drobną osobę. Przed schwytaniem ocaliła mnie... Diana. Przyleciała z góry i szybko mnie złapała za rękawy bluzy. Jedynie otarłyśmy się o ogromne palce prześladowcy.
- Sygin! Po co podrywasz meneli? - żartowała czerwono włosa.
- To on pierwszy zagadał! - krzyknęłam.
Z przerażeniem patrzyłam jak goni nas gigantyczny zbok. Co chwila po nas sięgał.
- I leć wyżej, co?! - warknęłam.
- Nie ma potrzeby! - odkrzyknęła przyjaciółka - zaraz będą mury mojego domu!
Nagle w nieodpowiednim momencie moje ręce zsuwały się z rękawów ubrania. Co gorsza nie mogłam chwycić dłoni Diany.
- Sygin - jęknęła rówieśnica - ciężko mi. 
Po tych słowach jak na złość wypadłam z bluzy. Jedynym ratunkiem przed łapami zboka było złapanie się nóg Diany. Ona dzielnie znosiła mój ciężar i nadal leciała. Szary bot postanowił skorzystać z innej taktyki złapania nas. W biegu skoczył w naszym kierunku.
- Kuźwa! - przeklnęłam, gdy ledwo uniknęłam jego czarnej dłoni.
                POV Drift'a
Po jodze postanowiłem odetchnąć świeżym powietrzem. Wyszedłem na taras. Było idealnie. Diana nie hałasowała. Zaraz... Czemu jest tak cicho? Dla pewności wróciłem do mieszkania. Skontrolowałem każde pomieszczenie. Nigdzie jej nie było... Zachowałem spokój... Dopóki nie otworzyłem okna. Wtedy usłyszałem krzyk, a później przekleństwo ( a dokładniej kuźwa ).
- Co za niewychowana femme - pomyślałem - żeby tak przeklinać na całą dzielnicę.
Naszła mnie chęć przejścia się po podwórku. Znowu wsłuchiwałem się w ciszę. Ej. Ktoś się kłóci? Znowu padło to samo przekleństwo i tym razem wiedziałem kto je wypowiedział...

                 POV Sygin
Na nasze szczęście widziałyśmy dom w stylu japońskim wraz z ogrodem. Diana zmęczona gwałtownie wylądowała na murze okalającym podwórko.
- Ała - jęknęłam leżąc - mogłaś  lżej zaparkować.
- To nie moja wina, że dźwigałam ciężki wór.
- To chyba ty jesteś gruba! I złaź ze mnie!
- Tak mi dziękujesz za ratunek idiotko?!
Diana, aż zdenerowana wstała.
- Nie o to mi chodzi! Jesteś wredna!
Przyjaciółka zaśmiała się jak nieraz podczas naszych, częstych kłótni.
- A kto przed chwilą przeklinał?! Córka Prime'a oczywiście!
- Ty klniesz codziennie!
- No bo kuźwa to lubię!
Ktoś chrząknął za naszymi plecami. Spojrzałyśmy na wściekłego Drifta.
- Co tutaj robicie drogie panie?!
Krzyknęłyśmy. Każda z nas uciekała w innym kierunku. Nie chciałyśmy konfliktu z samurajem. Drift zręcznie złapał nas obie za tył bluzki.
- Wszystko mi opowiecie - powiedział spokojniejszym tonem.
Autobot zabrał nas do domu. Byłyśmy zmuszone opowiedzieć wszystko od mojego wymknięcia się z domu do przyjacielskiej kłótni. Po tym Drift spojrzał na moją osobę. Pod wpływem jego wzroku miałam ochotę się zapaść w fotel, na którym siedziałam.
- Twoi rodzice już wiedzą o twoich wybrykach.
Później Diana napotkała jego optyki.
- A ty dzikusie... Pożałujesz za przekleństwa!
- O luju - mruknęła zestresowana dziewczyna.
Przez chwilę żadna z nas nie wypowiedziała ani słowa. Ciszę przerwał deszcz. Zbliżyłam się do otwartego okna.
- Uważaj Sygin! - uprzedził Drift i prędko zamknął je. Teraz padał najgorszy typ deszczu. Był to deszcz kwaśny. Jego krople są w stanie stopić zbroję transformera, a co dopiero mówić tu o człowieku. Padało do następnego dnia do rana. Byłam zmuszona nocować u Diany i jej opiekuna.

Sygin PrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz