Rozdział 8

2K 381 32
                                    

Mam nadzieję, że mój prezent na Dzień Dziecka Wam się spodoba - wrzucam drugi rozdział! (Wprawdzie ostatnio mam zastój weny i utknęłam na początku 24 rozdziału, ale co tam '-')

Przy okazji - myślałam o wrzuceniu posta z bohaterami. Wiem, że trochę zlagowałam, bo powinnam była to zrobić na początku, ale dopiero niedawno zaczęłam czytać fanfiki i spodobał mi się ten pomysł. Co wy na to? ^^

~

- Nie oceniaj mnie źle – odezwał się nagle DO. Zerknąłem na niego. Kpiąca mina gdzieś zniknęła, zastąpiona dojmującym smutkiem. Uniosłem brwi, nie pojmując tej nagłej przemiany. - Pamiętasz Parka Chanyeola?

- Jasne – odparłem, na powrót wbijając wzrok w jezdnię. - Trudno go zapomnieć.

Przypomniałem sobie, jak wiecznie uśmiechnięty Happy Virus rozpętał bitwę na jedzenie w szkolnej stołówce. Rzucił kawałkiem ciasta w jedną z najładniejszych dziewczyn w szkole, pokazując przy tym swoją niezwykłą wręcz celność. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie.

- Wczoraj, kiedy byłem u ciebie... Pamiętasz, że nie mogłem oderwać się od telefonu?

Skinąłem głową, ponownie rzucając chłopakowi spojrzenie. Miałem wrażenie, że zobaczyłem w jego oczach łzy, ale szybko odwrócił twarz w stronę szyby. Zaniepokoiłem się.

- Chan miał wczoraj poważny wypadek – powiedział Kyungsoo, unosząc dłoń do twarzy i szybko przecierając policzek. - Jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej.

- Oh – szepnąłem tylko. Kompletnie mnie zatkało. Nie mogłem uwierzyć, że coś mogło stać się tak pozytywnej i pełnej energii osobie. Z drugiej strony wszędzie było go pełno, a przy takim trybie życia o wypadek nie trudno.

- To mój najlepszy przyjaciel, a nikt nie wie, w jakim stanie jest jego mózg. Może nic nie pamiętać po przebudzeniu.

Położyłem rękę na ramieniu DO, nie wiedząc, co powiedzieć.

- Ale przeżyje, prawda? - spytałem. Skinął głową. Lubiłem Chanyeola. Nie widziałem go od kilku lat, ale nadal miałem w pamięci większość jego szkolnych wybryków. Prawdę mówiąc, zawsze chciałem być taki jak on, ale za każdym razem, gdy próbowałem, nauczyciele donosili moim rodzicom i miałem przerąbane przez następny miesiąc. Park najwyraźniej nie miał takich problemów. Zresztą według mnie jego wyskoki nie były jakieś poważne. Z tego co wiedziałem, nawet nie palił. Był po prostu przezabawnym człowiekiem, którego lubiła większość szkoły, włączając w to nauczycieli. Poza tym jego urok osobisty sprawiał, że leciała na niego spora część dziewczyn. Z pewnej perspektywy to było nawet zabawne, zwłaszcza gdy wyszedł na jaw jego związek z Byunem Baekhyunem. A teraz Kyungsoo mówił o nim tak, jakby już go stracił. Czułem się kompletnie bezsilny wobec smutku chłopaka, który w części ogarnął też mnie. Prowadziłem więc w milczeniu, ściskając ramię DO jedną ręką, a drugą mocno trzymając kierownicę. Automatyczna skrzynia biegów wybawiła mnie od konieczności zmieniania ich, więc nie musiałem puszczać ręki chłopaka. Wygadanie się mi chyba przyniosło mu pewną ulgę, bo łzy przestały płynąć z jego oczu i znów wpatrywał się w przednią szybę. Jego mina nie wyrażała żadnych uczuć i wreszcie zrozumiałem, czemu poszedł na studia aktorskie. Nawet po alkoholu potrafił nad sobą zapanować.

Przez resztę drogi milczeliśmy. Widziałem, jak głęboko był zamyślony i nie chciałem mu przerywać. Poza tym, i tak nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć. Jeszcze nigdy nie byłem w podobnej sytuacji. Nie znałem Kyungsoo i nie miałem pojęcia, czym mógłbym go pocieszyć. Sehuna prawdopodobnie objąłbym mocno, a potem próbowałbym odwrócić jego uwagę. Na koniec zabrałabym go do szpitala, w którym leżałby jego przyjaciel i zostałbym z nim tak długo, jak tylko by zechciał. Miałem jednak wrażenie, że w przypadku DO ta taktyka nie do końca by się sprawdziła. Chyba za mną nie przepadał, więc moja obecność mogłaby mu przeszkadzać.

GPS zaprowadził mnie dokładnie na miejsce. Nigdy nie byłem w tej części miasta i w zasadzie nic dziwnego, bo nie było tu nic ciekawego. Bloki, kamieniczki i małe sklepy osiedlowe nie stanowiły dla mnie żadnej atrakcji. Zatrzymałem się pod wysokim, zielonym budynkiem. A właściwie brudnozielonym, bo od ostatniego malowania musiało minąć sporo czasu i farba pokryła się już nieprzyjemnym, szarym brudem. Kyungsoo położył zimną dłoń na mojej, dalej spoczywającej na jego ramieniu. Splótł nasze palce na kilka sekund, po czym zaczął wypinać się z pasów. Puściłem go.

- Dziękuję – powiedział, nie patrząc na mnie. Już miał wyjść, ale najwyraźniej coś przyszło mu do głowy. - Może miałbyś ochotę wejść na chwilę? - spytał, gładząc kciukiem klamkę i nie patrząc na mnie. Przyjrzałem się mu uważnie. Miałem wrażenie, że bał się zostać sam. Zaskoczył mnie tą propozycją, bo naprawdę myślałem, że nie życzył sobie mojej obecności, ale najwyraźniej się pomyliłem.

- Oczywiście – odpowiedziałem krótko.

Po chwili znaleźliśmy się w małym, nieco ciasnym i gorącym mieszkaniu. Musiałem pomóc DO wejść po schodach, bo miał problemy ze skoordynowaniem swoich ruchów, ale na szczęście mieszkał na drugim piętrze i nasza droga nie potrwała długo.

- Upijanie się nie było dobrym pomysłem – oznajmił chłopak, wchodząc do kuchni. - Napijesz się czegoś? Mam białą herbatę z jaśminem.

- Chętnie – mruknąłem, obserwując go. W mieszkaniu radził sobie nieco lepiej, chociaż i tak chlupnął wodą z czajnika na płytki. Przeprosił mnie i wytarł plamę jakąś ścierką, po czym otworzył okno, wpuszczając do środka chłodniejszy powiew wiatru. Zaprowadził mnie do salonu. Usiadłem na eleganckiej kanapie, rozglądając się dookoła. Mały telewizor, stolik do kawy i regał na książki wypełniony wręcz do granic możliwości. Wszystko było utrzymane w idealnym porządku.

- Klitka – powiedział Kyungsoo, wzruszając ramionami i siadając obok mnie.

- Chanyeol jest dla ciebie jak brat, prawda? - spytałem. Chłopak skinął głową.

- Nasza relacja rozluźniła się nieco, gdy wyjechał w góry, ale nadal jest moim najlepszym przyjacielem – wyjaśnił szybko. - Poza nim nie mam właściwie nikogo bliskiego – wyznał po chwili milczenia. Nie odezwałem się. Zrobiło mi się żal Kyungsoo. Musiał być cholernie samotny w tym wielkim, bezdusznym mieście.

Moja wizyta u DO była dziwna i nie trwała długo. Siedziałem u niego z jakieś pół godziny. Przez ten czas zamieniliśmy raptem kilka zdań, a wszystkie były o Chanyeolu. Trochę dziwnie się czułem, siedząc w milczeniu w obcym mieszkaniu z niemal obcym chłopakiem, ale nie protestowałem, bo moja obecność chyba go uspokajała. W końcu jednak przeprosił za bycie marnym gospodarzem, obiecał, że przyjdzie do mnie jutro i się pożegnaliśmy. Opuściłem go z mieszanymi uczuciami, martwiąc się, czy aby na pewno powinienem zostawić go w tej chwili samego. W końcu jednak wróciłem do domu, mając nadzieję, że poradzi sobie beze mnie.

Housekeeper // KaisooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz