Rozdział 24

1.9K 346 127
                                    

Aigoo, przysnęłam i nie dałam rady wrzucić po północy. :c

Totalnie tak was widziałam, gdy komentowaliście mój ostatni rozdział XD:

Mam nadzieję, że nie namieszałam wam w głowach za bardzo! Chociaż chyba jednak to zrobiłam, bo liczba komentarzy przekroczyła poziom krytyczny i chce mi się płakać, gdy widzę, jak wiele osób czyta moje opowiadanie. <3

Jesteście kochani!

Oby ten rozdział wszystko wam rozjaśnił i uspokoił wasze nerwy! >.<

~~~

Zaraz, zaraz.

Ale jak to... Sehun był we mnie zakochany?

Wpatrywałem się w niego tępo, nie potrafiąc przyjąć do wiadomości tego, co właśnie powiedział. Byliśmy przyjaciółmi od ładnych kilku lat i Hun nigdy nie wydawał się czuć nic ponad to, a tu nagle wyjechał z wiadomością, że nie był z Luhanem ze względu na mnie. Miałem wrażenie, że to jakiś słaby żart, ale to nie pasowało do Sehuna. Z uczuć nigdy nie żartował. Poza tym, w tej chwili wyglądał na trochę przestraszonego tym, co powiedział, ale był także zdeterminowany.

- Żartujesz? - spytałem mimo wszystko. Chłopak pokręcił głową i złapał mnie za rękę.

- Poczekaj, pozwól mi wyjaśnić - poprosił. Skinąłem powoli, czując zawroty głowy. Już kolejny raz w ciągu niecałego miesiąca dowiedziałem się, że ktoś jest we mnie zakochany i nie mogłem uporać się z tą świadomością. Niemal obcy mi człowiek i mój najlepszy przyjaciel... Nie, to nie mogło być prawdą.

- Powinienem chyba powiedzieć, że byłem w tobie zakochany - powiedział ostrożnie Hun. - Wiesz, odkąd się poznaliśmy... Naprawdę mi się podobałeś. Jak dotąd byłem przekonany, że jestem hetero, a tu proszę... Nie powiedziałem ci nigdy, bo najpierw myślałem, że wolisz dziewczyny, a potem powiedziałeś mi o Taeminie. Bałem się, że zerwiesz naszą przyjaźń...

- Nie mógłbym - szepnąłem miękko. Sehun uśmiechnął się smutno.

- Po prostu się bałem - powtórzył. - Ale teraz to chyba nie ważne, bo... Ja i Luhan... Chyba czuję do niego coś więcej, niż kiedykolwiek czułem do ciebie. - Miałem wrażenie, że w głosie chłopaka pojawiła się błagalna nuta. Pokiwałem powoli głową, nadal będąc w głębokim szoku po jego nagłym oświadczeniu. 

- To... Dobrze, Hun - powiedziałem nieco słabo, uśmiechając się albo przynajmniej próbując to zrobić. Odchrząknąłem. - Nie wiem co powiedzieć - przyznałem i potarłem wolną dłonią kark. Chłopak nadal trzymał drugą w swojej, co dodatkowo mnie krępowało, chociaż zwykle takie gesty mi nie przeszkadzały, zwłaszcza ostatnio z DO.

- Nie musisz nic mówić, hyung. Po prostu nadal bądź moim przyjacielem - poprosił Sehun, uśmiechając się promiennie. Gdy skinąłem głową, odetchnął z ulgą, całą swoją postawą pokazując, jak bardzo go to ucieszyło. Chyba niemal wstał, żeby mnie uścisnąć, ale powstrzymał się przed tym w ostatniej chwili. Odchrząknąłem.

- A więc... Ty i Luhan... - zacząłem nieco niepewnie, chcąc odrobinę zmienić temat.

- Tak. Dziś pójdę do niego i wyznam mu wprost, co czuję. - Uśmiech na twarzy Sehuna powiększył się, o ile to w ogóle możliwe. Cały aż promieniował radością, zarażając mnie nią i powodując, że także się uśmiechnąłem. Zrozumiałem, że to, że się kiedyś we mnie podkochiwał, tak naprawdę nic między nami nie zmienia.

- Gratuluję, Hun - powiedziałem, wyciągając rękę i klepiąc go po ramieniu.

- Dzięki. A ty masz kogoś na oku, hyung? - spytał zaciekawiony. Nie wiadomo czemu na myśl od razu przyszedł mi Kyungsoo, ale pokręciłem głową. Przecież tylko razem mieszkaliśmy, nic ponad to. Zresztą, skoro zauroczenie Taeminem mi przeszło, nadal jestem hetero i to się nie zmieni. Bo czy orientację w ogóle da się zmienić? Wątpię.

***

W progu mieszkania jak zwykle powitał mnie rozszczekany Jjanggu. Schyliłem się z uśmiechem, żeby go pogłaskać, ale natychmiast zauważyłem poddenerwowanie w jego postawie. Wziąłem psa na ręce, chcąc go odrobinę uspokoić.

- DO? - zawołałem w głąb korytarza. Mężczyzna wyłonił się z salonu z mieszaniną smutku, strachu i przejęcia na twarzy. - Co się stało? - spytałem zaniepokojony, ostrożnie głaszcząc psi łeb.

- Mamy problem... To znaczy ja mam... Chociaż ty trochę też, bo to twoje mieszkanie... A właściwie to nawet nie my mamy problem, tylko on... - Kyungsoo zaczął mówić niezwykle chaotycznie, pocierając dłonią kark.

- Stop, stop. Usiądźmy gdzieś i opowiesz mi wszystko po kolei, bo tak to się nie dogadamy.

DO westchnął i zrobił dwa kroki do tyłu, znikając za drzwiami. Ruszyłem w tamtym kierunku, odłożywszy psa na podłogę i zdjąwszy buty, gdy nagle z pomieszczenia wyszedł mój współlokator z jakimś facetem. Obcy wyglądał na totalnie rozbitego i trzymał się lekko z tyłu. Był wyższy niż Kyung, ale nieco niższy niż ja, miał bardzo przystojną twarz z kwadratową szczęką i starannie ułożone, jasnobrązowe włosy. Na kilka sekund zafascynowały mnie jego brwi.

- Kto to? - spytałem spokojnie, kręcąc kluczykami na palcu wskazującym. DO na pewno go znał, inaczej nie wpuściłby do mieszkania.

- Kim Jongdae - przedstawił się mężczyzna, pocierając dłonią policzek. - Znam Kyungiego przez Baekhyuna.

Schyliłem głowę na przywitanie, odruchowo wypowiadając swoje imię, chociaż przybysz pewnie już je znał. Poddenerwowany Pingsoo stał obok, a coś w jego postawie przywodziło mi na myśl, że jeszcze chwila, a zacznie podskakiwać ze zdenerwowania jak kauczukowa piłeczka. Pies kręcił się wokół jego nóg popiskując, ale został przez nas zignorowany.

- No, DO, wykrztuś to z siebie - westchnąłem, czyniąc zapraszający gest w stronę salonu, z którego przed chwilą wyszli.

- Może ja opowiem - zaproponował Jongdae, siadając na brzegu fotela. Jjanggu natychmiast usiadł obok niego, jakby chciał go pilnować. - Więc... Pokłóciłem się ze swoim chłopakiem... I to porządnie, wyrzucił mnie na noc z domu. Zadzwoniłem do Soo, który powiedział, że mogę tu przyjść, ale raczej nie przenocować.

- Przepraszam, że się z tobą nie skontaktowałem - rzucił Kyungsoo, patrząc na mnie błagalnie.

- Nie ma sprawy - mruknąłem i potarłem palcami brodę. Kiedy byliśmy u Chanyeola i Byuna, ten drugi wspominał coś o swoich przyjaciołach, Minseoku i Jongdae. Z tego co rozumiałem, byli cudownymi ludźmi i parą niemal idealną. Często się kłócili, ale raczej nie na poważnie, więc być może to dlatego mężczyzna w moim salonie był taki przybity. Westchnąłem. - Możesz zostać. Tylko, że na kanapie nie będzie miejsca dla was dwóch...

- Mogę spać na podłodze - rzucił od razu DO, uśmiechając się z ulgą.

- Myślałem raczej o swoim łóżku - powiedziałem ostrożnie. - Też nie jest zbyt duże, ale może się zmieścimy.

- Dziękuję! - niemal zawołał Jongdae, kłaniając się raz po raz jak samopowtarzalna figurka. Kyungsoo wydawał się nieco zawstydzony moją propozycją, ale skinął głową.

Naprawdę nie wiem, jak mogłem zapomnieć, że kanapa się rozkłada.

Housekeeper // KaisooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz