Rozdział 21

1.9K 356 75
                                    

Jeden rozdział dokończony, więc wrzucam ten. ~ Mam nadzieję, że się spodoba, heheh.

Dziękuję za gwiazdki i komentarze, kocham was. <3

Podziękowania dla @homeletsmile za znalezienie gifa

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Podziękowania dla @homeletsmile za znalezienie gifa. :>

~~~

Kyungsoo został na noc, żeby pomóc psu się zaaklimatyzować. Jjanggu wyraźnie go polubił, zresztą tak samo jak i mnie. Był tylko mały problem – gdy zostawiłem DO na kanapie, a sam poszedłem spać do siebie, szczeniak kręcił się pomiędzy pomieszczeniami i wył, gdy zamknąłem drzwi od sypialni, żeby go powstrzymać. W końcu rozłożyłem sofę w salonie i poprosiłem Kyungsoo, żeby spał na niej razem ze mną. Na szczęście była wystarczająco szeroka, żebyśmy zmieścili się we trzech – pies wcisnął się między nas. Wcześniej musiałem sprzątać po nim, bo z emocji zsiusiał się na podłogę, ale Krystal twierdziła, że jest już nauczony, żeby załatwiać się na zewnątrz. Teraz za to ciągle wiercił się, wydawał z siebie urywane szczeknięcia i nie dawał nam zasnąć. Kyungsoo mimo wszystko ciągle był zachwycony i bawił się z Jjanggu dopóki ten nie usnął. Okazało się, że gdy szczeniak w końcu się zmęczył, było już około trzeciej nad ranem. Czułem, jakbyśmy mieli w mieszkaniu wyjątkowo irytującego niemowlaka i radość z przygarnięcia psiaka nieco się ulotniła. Byłem jednak przygotowany na trudności, a obecność DO przy moim boku dodawała mi otuchy, zwłaszcza, że to on zajmował się psem.

***

Rano obudziło mnie coś wilgotnego, muskające mój policzek. Przez ułamki sekund, kiedy jeszcze nie do końca oprzytomniałem, miałem wrażenie, że to Kyungsoo całuje mnie na dzień dobry. Gdy otworzyłem oczy, przekonałem się jednak, że to tylko Jjanggu postanowił powitać mnie swoim nosem. Zerknąłem na zegarek i jęknąłem w duszy. Była dopiero szósta rano. Z trudem zwlokłem się z kanapy, próbując nie obudzić przy tym DO i zaprowadziłem psa do jego pokoju – od zawsze miałem w mieszkaniu puste pomieszczenie, które teraz było jak znalazł na zabawki i jedzenie dla nowego podopiecznego. Dałem mu karmy, po czym udałem się do kuchni, żeby napić się zimnej herbaty przed spacerem. Dzień zapowiadał się naprawdę gorący. Na niebie nie było ani jednej chmurki, a przez okno nie wpadał chłodniejszy wiatr. Upały zdecydowanie nie chciały odpuścić.

Kończyłem jedzenie kanapki, zastanawiając się, gdzie był Jjanggu, kiedy do kuchni wszedł ziewający Kyungsoo. Miał uroczo roztrzepane włosy, a jego twarz była strasznie blada z niewyspania. Nie dziwiłem się – obaj spaliśmy góra trzy godziny. Pod nogami plątał mu się piesek, machając ogonem z radości. Domyśliłem się już, dlaczego tak długo do mnie nie przychodził.

- Hej, Nini – przywitał się sennie DO, wyjmując mi z dłoni kubek i wypijając z niego herbatę. Nie miałem siły się na niego gniewać, zwłaszcza że to zdrobnienie imienia usłyszane z jego ust przyprawiło mnie o drżenie serca. Chłopak zamknął oczy i oplótł mnie w pasie. Zamarłem, czując przyśpieszający puls i nie wiedząc, co tu się właściwie dzieje.

- Trzymaj mnie, bo usnę i się przewrócę – poprosił Kyungsoo. Roześmiałem się i dźgnąłem go w brzuch.

- Wracaj do spania, ja go wyprowadzę – zaproponowałem. DO nie puścił, ale udało mi się odwrócić i dolać sobie herbaty.

- Chciałbym iść z wami – mruknął. - Wiesz, to jego pierwszy spacer tutaj, chcę żeby czuł się pewnie. Widziałeś, jak mnie polubił?

- Jasne, że widziałem. Polubił cię nawet za bardzo... Mam nadzieję, że nie będzie rozpaczał, gdy wrócisz do swojego mieszkania albo będziesz na planie.

- Jakoś sobie poradzimy – oznajmił chłopak, ziewając po raz kolejny. Splotłem swoje palce z jego i odsunąłem go od siebie, po czym odwróciłem się, żeby móc spojrzeć mu w oczy. Patrzył na mnie spod zmrużonych powiek, wyglądając na ledwo przytomnego. Z westchnieniem ruszyłem do salonu, holując go za sobą, po czym ułożyłem na kanapie i nakryłem kocem pod samą brodę.

- Idź spać, wyjdziesz z nim po południu – zakomenderowałem. Kyungsoo próbował protestować, ale przytrzymałem go za ramię i w końcu się poddał. Gdy się szamotał, na czoło opadł mu kosmyk włosów, który teraz delikatnie odgarnąłem, nie zastanawiając się nad tym.

- Śpij dobrze, Pingwinie – powiedziałem półgłosem i wycofałem się z pokoju, zostawiając DO samego. Jjanggu już czekał na mnie pod drzwiami, drapiąc panele na korytarzu. Odciągnąłem go stamtąd, założyłem smycz i wyszliśmy na spacer. Zwierzak w windzie przykleił się do moich nóg, szczekając głośno, ale gdy opuściliśmy budynek, nabrał odwagi. Najpierw długo wszystko obwąchiwał, a potem chyba wywęszył jakiegoś kota, bo przez następne pięć minut parł do przodu, zmuszając mnie do sprintu za nim. W końcu zrobił to, po co wyszliśmy i udało mi się zaprowadzić go do domu. Kyungsoo spał jeszcze, więc zabrałem się za przygotowywanie śniadania, bo po spacerze byłem już bardzo głodny. To niesamowite, jak bardzo odzwyczaiłem się od tej czynności. Przez pięć dni w tygodniu to DO robił śniadanie, często dla nas obojga. Kiedy miał wolne, zwykle jadłem kanapki albo obiad z poprzedniego dnia. Teraz jednak postanowiłem zrobić coś lepszego – tak w ramach podziękowania chłopakowi za to, że dla mnie gotował. Nie żebym nadawał się do roli kucharza...

Mój wkład w śniadanie zakończył się przypaleniem jajek i zamówieniem czegoś na wynos w pobliskim barze, co ostatecznie potwierdziło, że Kyungsoo był mi niezbędny do przetrwania. Naprawdę nie mogłem sobie wyobrazić stracenia go.

Housekeeper // KaisooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz