Rozdział 52

1.5K 292 32
                                    

Dziś zamiast drugiego rozdziału pokażą się odpowiedzi do Q&A! Yay!

Wiem, że wolelibyście rozdział, ale sori, nie mam ich za dużo i będę wam dawkować. '-'

~~~

- Chyba zwariowałeś - prychnąłem, obracając w dłoniach kubek z herbatą. Sehun spojrzał na mnie wzrokiem szczeniaczka, ale to na mnie nie zadziałało. W myślach miażdżyłem go trzytonową ciężarówką.

- A mi się to podoba - powiedział spokojnie Kyungsoo. Zerknąłem na niego z niedowierzaniem, ale to był zły pomysł, bo on także rzucił mi błagalne spojrzenie. Przez dłuższą chwilę nie mogłem oderwać od niego wzroku, a gdy już to zrobiłem, z jękiem poddałem się woli dwóch najważniejszych w moim życiu mężczyzn.

- Dobra, kurwa, pojedziemy z wami - burknąłem w stronę mojego najlepszego przyjaciela, który zerwał się z krzesła, żeby mnie uściskać. DO zaśmiał się, widząc moją pełną niezadowolenia minę, ale chyba nie miał zamiaru mi odpuścić.

- Nie rozumiem, czemu jesteś taki zły - powiedział Sehun, puszczając mnie w końcu. - Siostra Luhana będzie zachwycona.

- Ale ja nie mam sześciu lat - jęknąłem rozpaczliwie.

- To tylko zoo, Nini - powiedział rozbawiony Kyung. Skrzywiłem się. Miałem kilka nieprzyjemnych wspomnień związanych z ogrodami zoologicznymi, do których kiedyś zabierali mnie rodzice, a teraz Hun jak gdyby nigdy nic przyszedł do nas z propozycją odwiedzenia jednego z największych zoo w okolicy. Miało to być coś w stylu podwójnej randki, ale doskonale wiedziałem, że mój przyjaciel także nie przepadał za takimi miejscami, a nie chciał sprawić zawodu Lu i jego siostrze. Mała miała urodziny i zażyczyła sobie spędzić cały dzień z ukochanym bratem. Właśnie dlatego Sehun przybiegł do nas tak wcześnie.

Jedynym plusem jego pomysłu było to, że zaaferowanie Huna sprawiło, że nie zauważył stanu mojego i Kyungsoo, więc prawdopodobnie najbliższa przyszłość obędzie się bez głupich docinków i uwag.

- Zoo to najsmutniejsze miejsce na świecie, nie licząc cyrku - powiedziałem, dopijając herbatę i odkładając kubek do zmywarki. - Dobra, to kiedy wyjeżdżamy?

- Zaraz - oznajmił Sehun. - Szykujcie się, słodziaczki, a ja zadzwonię do Lulu i powiem, że wszystko ustalone.

- Nienawidzę cię - westchnąłem, po czym razem z Kyungiem poszliśmy do sypialni, żeby się przebrać.

***

- Sehunnie, spójrz - zapiszczała Lien, ciągnąc mojego przyjaciela za włosy. Obnosił ją po całym zoo na barana, bez protestów robiąc za konia pociągowego. Obserwowałem to z DO i Luhanem, śmiejąc się po kryjomu, gdy dziewczynka okładała go piąstkami po głowie.

- Lien, nie zachowuj się jak małpka - jęknął Hun, rzucając nam zmęczone spojrzenie. Pokazałem mu środkowy palec, bo nadal byłem wkurzony za to, że zaciągnął mnie w to straszne miejsce. Nagle poczułem szarpnięcie za ramię.

- Nini, znalazłem twoich braci - powiedział dumnie Soo, wskazując ruchem głowy na klatkę z niedźwiedziami brunatnymi. Prychnąłem, obejmując go od tyłu i nachylając się do jego ucha.

- Zaraz dojdziemy do zagrody z pingwinami, a wtedy wepchnę cię do środka i zostawię - zamruczałem. - Nawet nie zauważą różnicy.

Lu chyba nas usłyszał, bo roześmiał się głośno, próbując zrobić dobre zdjęcie moim "braciom".

- A ty, Jelonku, gdzie posiałeś rodzinę? - spytałem zaczepnie, odsuwając się od swojego chłopaka i zmierzając w stronę chińczyka, chcąc zepsuć mu kadr swoją buźką.

- Hun, ratunku, agresywne zwierzę na wolności! - krzyknął Luhan. Lien zaczęła piszczeć na całe gardło, aż w końcu jakiś strażnik przypieprzył się do nas i kazał iść gdzie indziej, bo zakłócaliśmy porządek. Kyung pociągnął nas w stronę budki z lodami, chcąc mroźnym przysmakiem zatkać usta dziewczynki. Plan wypalił i mała nawet zeszła z barków Sehuna, żeby móc się przejechać na mechanicznym kucyku. My usiedliśmy we czwórkę przy stoliku, cały czas mając na nią oko.

- Okej, nie spodziewałem się, że to takie męczące - oznajmił Hun, opróżniając pucharek lodów miętowych do spółki z Lu. Prychnąłem rozbawiony.

- To chyba był twój pomysł? - spytałem.

- W sumie nie, Lien zaproponowała zoo - powiedział Jeleń i pogłaskał swojego faceta po ramieniu, chcąc go trochę pocieszyć.

- To dziecko robi z wami co chce, a nawet nie jest wasze - zaśmiał się Soo, podpijając mi szejka o smaku zielonej herbaty.

- Wiesz, homoseksualiści nie mogą mieć dzieci - burknął Hun. DO przewrócił oczami.

- Przecież nie o to mi chodziło - westchnął. Zauważyłem, że minimalnie się spiął, ale kiedy spytałem, czy wszystko z nim w porządku, potwierdził i dalej już zachowywał się naturalnie. Wiedziałem jednak, że tylko udaje, ale postanowiłem, że będę drążyć temat dopiero w domu.

Dziewczynka podbiegła do nas i bez słowa zaczęła ciągnąć mnie, żebym wstał. Wszyscy zaczęliśmy się podnosić, ale mała pokręciła głową, przykładając palec do ust i drugą rączką wskazując na mnie. Ruszyłem za nią, zaciekawiony, co takiego ma mi do pokazania. Zaprowadziła mnie do alejki obok, przy której stał mężczyzna sprzedający watę cukrową.

- Kupisz mi? - zapytała słodko, stukając palcem w napis "duża". Roześmiałem się i spełniłem jej prośbę, przy okazji kupując także jedną dla siebie. Kochałem watę cukrową. W głębi duszy miałem nadzieję, że będę miał okazję ją kupić, bo to jedyny plus wypadu do zoo.

- Dlaczego poprosiłaś mnie, a nie Sehuna? - spytałem, prowadząc ją z powrotem do stolika.

- Hunnie i Luhan nie pozwalają mi jej jeść - powiedziała pogodnie Lien. Zaśmiałem się. Chyba w takim razie miałem przerąbane.

- Mała spryciula - mruknąłem, obserwując jak dziewczynka w podskokach wraca do brata. Ten widok z całą mocą uświadomił mi to, co kilka minut temu powiedział Sehun - homoseksualiści nie mogą mieć dzieci.

Kiedy byłem młodszy, często marzyłem, że zamieszkam w dużym domu z psem, drzewem i ogrodem, w którym będzie bawiło się moje potomstwo.

Trudno. Kochałem DO Kyungsoo i nie miałem zamiaru zostawiać go dlatego, że nigdy nie będziemy mogli sprawić sobie synka. 

Housekeeper // KaisooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz