Rozdział 15

1.9K 354 56
                                    

Nie mogłam się doczekać niedzieli, bo mam ochotę piszczeć z radości - mam ponad 2k wyświetleń! Dziękuję Wam. :3 Mam nadzieję, że moje ff podoba się jak największego grupie ludzi, która to czyta. ^^

Do "Xiuchen one shots" dodałam smutoangstodramat, więc jeśli ktoś ma ochotę, to serdecznie zapraszam. ^^ Wszelkie reakcje w postaci gwiazdek i komentarzy miło widziane zarówno tam, jak i tu. :3

Ps.: Kocham was spamiary, wy wiecie o kim mowa

Ps2.: Dla wszystkich, którzy wyczekują momentu, w którym chłopcy w końcu się w sobie zakochają... Właśnie skończyłam 26 rozdział, możecie oczekiwać na niego z niecierpliwością. XD

~~~

Zatrzymaliśmy się przed wejściem na salę, na której leżał między innymi Chanyeol. Cholernie się stresowałem, bo mimo iż Kyungsoo zapewniał mnie, że nie będę im przeszkadzał, ciągle miałem wrażenie, że będę tam jak piąte koło u wozu. W końcu jednak zostałem wciągnięty przez niego do środka. Chan siedział na łóżku i oglądał telewizję, ale kiedy weszliśmy, od razu się do nas odwrócił. Na widok Kyungsoo rozpromienił się jak gwiazda polarna. Stanąłem cicho w nogach jego łóżka, nie chcąc zwracać na siebie niepotrzebnie uwagi, ale przywołał mnie zdrową ręką do siebie i uścisnął mi dłoń.

- Dziękuję, że z nim tu przyjechałeś – powiedział. Jego uśmiech był zaraźliwy – to dlatego w szkole nazywano go happy virusem – i ja także wyszczerzyłem zęby.

- Nie ma sprawy. Nie mógłbym zatrzymywać Kyungsoo w pracy, kiedy jego najlepszy przyjaciel leży w szpitalu.

- Kyungsoo? Szybko przeszliście na język nieformalny – zauważył chłopak. DO zaśmiał się i trącił mnie w bok.

- On nigdy nie zwracał się do mnie oficjalnie – powiedział, a ja poczułem, że policzki płoną mi z zakłopotania.

- Cóż, ja naprawdę odebrałem dobre wychowanie, ale trudno jest zwracać się formalnie do kogoś, kto znienacka zjawia się rano w twojej sypialni, budzi cię i zaczyna sprzątać ciuchy z podłogi.

Potem jakoś zapomniałem o tym, że Kyungsoo był starszy ode mnie i wyszło na to, że nie mówiłem do niego z honoryfikatami. Trudno w to uwierzyć, bo nawet młodszy ode mnie o kilka miesięcy Sehun zwracał się do mnie per „hyung", chociaż już kilka razy go prosiłem, żeby dał sobie z tym spokój – lubił brzmienie tego słowa. Do Taemina za to mówiłem nieformalnie już od dość długiego czas, więc to właśnie mogło być przyczyną mojego zapomnienia się przy Kyungsoo.

- Przepraszam... - zacząłem, ale zaraz zamilkłem. Jak właściwie powinienem się do niego zwrócić?

- Daj spokój, Jongin, już się przyzwyczaiłem. - DO znów wybuchnął śmiechem. W towarzystwie Chanyeola był jeszcze bardziej rozluźniony, niż w pociągu. Pokiwałem głową i przysiadłem na krześle, odwracając się do telewizora, żeby chłopaki nie widzieli, że nadal byłem strasznie zawstydzony. Przyjaciele zajęli się rozmową. Nie chciałem im przeszkadzać, więc na początku śledziłem losy postaci z jakiejś nowej dramy, a potem poszedłem do bufetu po coś do picia, bo nawet w szpitalu było cholernie gorąco. Przez okno znów ujrzałem upragnione góry. Miałem nadzieję, że Kyungsoo nie będzie miał nic przeciwko temu, jeśli po zaniesieniu mu napoju ulotnię się na spacer.

- Pamiętam cię ze szkoły – oznajmił dumnie Chan, gdy wróciłem na salę. Uśmiechnąłem się szeroko. - Ale Soo pewnie bardziej, co?

DO burknął coś pod nosem, patrząc na niego morderczym wzrokiem, od którego ja dostałbym już gęsiej skórki. Park musiał być jednak przyzwyczajony, bo tylko pokazał chłopakowi język.

- Słyszałem, że już się z moją małą kaczuszką zaprzyjaźniłeś, prawda? - kontynuował, nie zważając na jęk protestu ze strony Kyungsoo. Potarłem zakłopotany kark, nie widząc co powiedzieć. Raczej nie nazywałem przyjaciółmi osób, które znałem od kilku dni, chociaż trzeba przyznać, że DO szybko wkupił się w moje łaski, nadrabiając złe wrażenie, jakie uczynił na mnie pierwszego dnia.

- Można tak powiedzieć – przyznałem. Szybko uświadomiłem sobie, że Chanyeol nie wypuści mnie zbyt szybko z pomieszczenia, więc znów zająłem krzesło.

- Soo, widzisz? Mówiłem ci, że nie jesteś aż tak odstraszającą osobą i że znajdziesz sobie kogoś, gdy się przeprowadzę.

- Minęły dwa lata – zauważył kwaśno chłopak, wbijając wzrok w ziemię.

- W każdym razie, Jongin, obiecaj mi, że zajmiesz się tym dzieciakiem, gdy już wrócicie do wielkiego, strasznego miasta – poprosił Chan, łapiąc mnie za rękę. Zamrugałem zdezorientowany i szybko pokiwałem głową, nie mając pojęcia, co powinienem teraz powiedzieć. Park wyraźnie zawstydzał Kyungsoo swoim zachowaniem, chociaż ten przestał już narzekać.

- A więc łączę was świętym węzłem przyjacielskim. Pamiętajcie, co hyung złączył, młodsi niech nie rozłączają i takie tam – powiedział uroczyście Chanyeol, przybierając poważną minę i wkładając moją dłoń w dłoń DO. Patrzyłem wielkimi oczami, jak chłopak nie wiadomo skąd wyciągnął sznurówkę do butów i owinął nią nasze złączone kończyny. Pingwin siedział z rozchylonymi ustami, najwyraźniej zaskoczony równie mocno, co i ja, a przecież znał Chana dużo dłużej i powinien wiedzieć, co działo się w jego głowie. Żaden z nas nie odezwał się jednak, dopóki Park nie spróbował zawiązać jedną ręką kokardki.

- Co tu się, do cholery, właśnie wydarzyło? - spytałem, przezwyciężając niemoc i wyswobadzając swoją dłoń z więzów.

- Udzieliłem wam swojego przyjacielskiego błogosławieństwa. Teraz możesz spokojnie zadawać się z Kyungiem, bez obaw, że cię za to znajdę i zabiję. Chyba, że skrzywdzisz tę uroczą kaczusię. - Ostatnie zdanie Chanyeol wypowiedział tonem groźby. Wzdrygnąłem się mimowolnie.

- Przepraszam za niego – powiedział ze śmiechem DO, odplątując sznurówkę z ręki i bijąc nią Chana po ramieniu. - Zawsze miał skłonności do przesady.

- Ja nie przesadzam – zaprotestował chłopak i zrobił nadąsaną minę, zabierając Kyungsoo minipejcz i chowając go pod poduszkę. Roześmiałem się i poklepałem go po kolanie.

- Dziękuję – oznajmiłem krótko, uśmiechając się szeroko. Teraz nie miałem już wyjścia. Musiałem zaprzyjaźnić się z Pingwinem.

Housekeeper // KaisooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz