Rozdział 41

1.6K 337 91
                                    

Miłego czytania, skarby wy moje. ^^

~~~

- Znalazłem pracę - obwieścił Kyungsoo, gdy po jakichś trzydziestu minutach chillowania w końcu opuściłem wannę i zasiadłem do obiadu. Mój umysł szybko znalazł powiązanie pracy z dodatkowymi pieniędzmi i ryż stanął mi w gardle, gdy zdałem sobie sprawę z tego, co może się stać, gdy Soo będzie miał wystarczająco dużo kasy.

- Wyprowadzasz się? - spytałem, z trudem przełykając jedzenie i patrząc w przerażeniu na mężczyznę. Nie interesowało mnie w tej chwili, co sobie pomyśli.

- Jeszcze nie wiem - powiedział cicho, wbijając spojrzenie w splecione na blacie stołu dłonie.

- Nie musisz - zapewniłem go nieco drżącym głosem. - Po co płacić za dwa mieszkania, skoro wygodnie nam w jednym?

- Żeruję na tobie i twojej ciężkiej pracy. - DO skrzywił się z niesmakiem.

- Jeśli tak to odczuwasz, to możesz po prostu dorzucić się do czynszu - zauważyłem, wyciągając rękę i palcem wskazującym gładząc nadgarstek Kyunga. - Umeblujemy ci pokój, co? Jeszcze jeden został wolny. Nie będziesz musiał gnieść się na kanapie.

- Jesteś zbyt dobry, Jongin. - Mężczyzna roześmiał się cicho, a na jego twarz wypłynął uśmiech. - Zastanowię się nad tym, dobrze? 

- Jasne, nie ma sprawy. - Odetchnąłem z ulgą i wróciłem do jedzenia. - Co to za praca?

- Niedaleko otworzyli sklepik i potrzebują sprzedawcy. Nie płacą dużo, ale zawsze coś. Będę mógł cię trochę odciążyć, bo z której strony by na to nie spojrzeć, to w całości mnie utrzymujesz.

- Przyjaciołom trzeba pomagać. Poza tym, jesteś dla mnie nieocenioną pomocą, przecież o tym wiesz.

- Wiem. - DO znów się zaśmiał, po czym powoli wstał z krzesła. - Pójdę z Jjanggu na spacer.

- Dziękuję bardzo, Soo - powiedziałem. - Jesteś kochany... - I naprawdę cię kocham, wiesz? Zaciąłem się, nie mogąc wydusić z siebie tego ostatniego zdania. Westchnąłem cicho, obserwując jak mężczyzna opuszcza pomieszczenie. Dlaczego jestem takim zasranym tchórzem?

***

Obudziłem się zgrzany i z całkowicie wyschniętym gardłem, po raz kolejny w ciągu ostatnich trzech nocy wybudzając się z gorącego snu z Kyungsoo i mną w rolach głównych. Usiadłem na łóżku i przetarłem twarz dłonią, wiedząc, że jestem cały czerwony. Czułem się winny, mając takie sny. W ciągu dnia nie mogłem zbyt długo patrzeć na mężczyznę i coraz częściej uciekałem przed nim wzrokiem. Chyba wyczuł, że coś jest nie tak, bo ostatnio przestał zachowywać się prowokująco w stosunku do mnie.

Sięgnąłem po butelkę wody i wypiłem jakieś pół litra naraz, przeklinając w myślach to, że nie mogłem się normalnie wyspać. Byłem coraz bardziej przemęczony. Na szczęście zdjęcia do teledysku już się skończyły i wróciłem do normalnej pracy, która była nieporównanie lżejsza.

Nagle usłyszałem jakiś hałas na korytarzu. Podniosłem się z łóżka, mając nadzieję, że to tylko Jjanggu, ale pies spał koło mojej szafy na ubrania. Zdezorientowany ruszyłem sprawdzić, co było źródłem dźwięku. W kuchni paliło się światło.

- Kyungsoo? - spytałem, zaskoczony widokiem mężczyzny. Stał przy szafce i obserwował czajnik elektryczny, w którym gotowała się woda. Obok urządzenia stał kubek.

- Robię kisiel. Chcesz? - DO nawet nie odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć, za co w duchu dziękowałem siłom nadprzyrodzonym, bo czułem, że moja twarz dalej płonęła.

- Robisz kisiel o... Czwartej nad ranem? Poważnie? - Roześmiałem się cicho i usiadłem przy stole.

- Jestem głodny - mruknął. Westchnąłem i przeciągnąłem się na krześle, obserwując ruchy Soo. Woda zagotowała się, więc zalał proszek i teraz energicznie mieszał w kubku, siadając obok mnie.

- Dlaczego nie spałeś? - spytałem, wdychając chemiczny zapach owoców leśnych. Kyungsoo wzruszył ramionami.

- A ty?

- Miałem... Dziwne sny - powiedziałem wymijająco, chyba tylko rozbudzając ciekawość mężczyzny.

- Co ci się śniło? - spytał, oblizując łyżeczkę i patrząc mi prosto w oczy. Przełknąłem ślinę, odwracając wzrok, bo poczułem, że znów robi mi się zbyt gorąco.

- Takie tam... - mruknąłem.

- Oh - westchnął DO i dotknął mojego ramienia. - Chcesz trochę?

Uniosłem głowę i nagle tuż przed sobą ujrzałem łyżeczkę wypełnioną kisielem. Otworzyłem usta, a Kyung nakarmił mnie słodyczą, śmiejąc się cicho, bo odrobina skapnęła mi po brodzie. Starłem fioletową maź, krzywiąc się, bo kisiel był zbyt gorący i przez niego w moich ustach rozszalało się piekło.

- Ta impreza jest jutro, tak? - upewnił się Kyungsoo. Skinąłem głową z uśmiechem. Nie mogłem się doczekać, bo naprawdę dawno na żadnej nie byłem. Zauważyłem jednak cień strachu na twarzy mężczyzny.

- Co się stało? - zapytałem, odbierając mu kubek i sam częstując się przysmakiem.

- Nie byłem na imprezie od... No cóż, naprawdę dawna. Ale nigdy nie umiałem się na nich dobrze bawić. Głośna muzyka, tłumy obcych ludzi...

- Oh, Kyungie, jeśli nie chcesz iść, to po prostu powiedz. Możemy zostać w domu - powiedziałem pocieszającym tonem. Dla mojego Soo wszystko.

- Nie, nie, pójdę z tobą. Po prostu ostrzegam, że mogę być marnym kompanem.

- Nie przejmuj się. Najwyżej wyjdziemy wcześniej, Junma się nie obrazi. A przynajmniej nie powinien, bo z nim to nigdy nic nie wiadomo.

- Dziękuję, Nini. - Mężczyzna uśmiechnął się i odebrał mi łyżeczkę.

Siedzieliśmy o czwartej rano w kuchni, jedząc z jednego kubka kisiel o smaku owoców leśnych, rozmawiając i przypatrując się sobie nawzajem.

Dla takich chwil zdecydowanie warto żyć.

Housekeeper // KaisooOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz