13.

2.1K 155 14
                                    


Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, a nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry. Moje złote oczy jak zahipnotyzowane wpatrywały się w zielone tęczówki. A ja zupełnie jakbym słyszała w swojej głowie głos, który mówił mi, żebym się nachyliła i zredukowała dystans, jaki dzieli nas i nasze usta, do zera. Poczułam chęć pocałowania Harry'ego. Harry'ego Stylesa. TEGO Stylesa. Sławnego, utalentowanego, przystojnego. Miałam okazję do zrobienia tego, o czym marzy większość dziewczyn na tym świecie. Boże, Directioners oddałyby wszystko za coś takiego. Ja nie musiałam.

I zwyczajnie spanikowałam.

Pociągnęłam za koc.

- Mój - powiedziałam. Uśmiechnęłam się zwycięsko, tuszując zakłopotanie, chociaż wszystko wewnątrz mnie wrzeszczało "Jasna cholera! Ty kretynko!".

Na twarzy Harry'ego odmalowało się zdezorientowanie. Zamrugał gwałtownie powiekami i uśmiechnął się krzywo.

- A jak mi będzie zimno?

- Nie mój problem - zrobiłam "bezradną" minę.

- Jak skostnieję przy tobie, będziesz mi pogrzeb organizować - pogroził mi palcem.

- Nie ma sprawy - kiwnęłam głową. - Wolisz różowe balony czy tęczowe?

Spojrzał na mnie z przerażeniem w oczach, a ja wybuchnęłam śmiechem. Prychnął ze złością i położył się z powrotem na swojej części kanapy, pociągając mnie za sobą. Padłam na jego klatkę piersiową.

- Au - rzucił, udając, że ma problem z oddychaniem. - Ale jesteś ciężka.

- Kiedy miesiąc temu skoczyłam ci na plecy, powiedziałeś, że nie jestem - odgryzłam się, próbując wstać.

Harry jedynie usiadł, pomógł mi się przekręcić, a potem wyciągnął z moich rąk koc i nakrył nas. Znowu się położył. Przy czym, zauważmy, objął mnie ramionami. Tak więc jego klatka piersiowa stała się moją poduszką, a brzuch materacem dla łopatek. Leżeliśmy jak... para.

- Harry...

- Chce ci się spać - stwierdził. - Mi też. Więc śpij.

- Harry... - zakrył mi usta.

- Śpij, Cait, albo podstawię ci mojego buta pod nos.

Parsknęłam w jego rękę. A on przeniósł ją na mój brzuch i przestał się odzywać. Pod sobą czułam spokojne bicie jego serca i powolny oddech, które szybko mnie uśpiły.

***

Z wolna się przebudzałam, mrugając. W salonie panował półmrok. A ja zorientowałam się, że leżałam na brzuchu, z policzkiem na twardej piersi Harry'ego. Cholera, mam nadzieję, że nagle w moim życiu nie pojawił się nawyk ślinienia przez sen. Harry mruknął coś przez sen i przesunął rękę. Przedtem leżała wzdłuż jego boku, teraz ciążyła na mojej talii. Nie powiem, całkiem miły ciężar.

Ale nadal ciężar, Cait! Wstawaj! To nie twój facet, żebyś miała się na nim rozkładać jak trup.

Nie. Poleżę sobie jeszcze trochę. Posłucham spokojnego, miarowego bicia serca Harry'ego. Ostrożnie, żeby go nie obudzić, ułożyłam się wygodniej, a on objął mnie mocniej. Oparłam brodę na jego piersi i patrzyłam. Zielone oczy były przysłonięte powiekami z niezbyt długimi rzęsami. Policzki z zarysowanymi przez drobniutki zarost kośćmi i delikatnymi dołeczkami, kiedy uśmiechnął się przez sen. Gładka skóra, z kilkoma maleńkimi, niemal niewidocznymi piegami. Rozczochrane loki. Kilka kosmyków opadło mu na czoło, a ja nie mogłam się powstrzymać i delikatnie je odgarnęłam.

Chciałabym tak leżeć na zawsze.

Z cichym westchnieniem ułożyłam głowę z powrotem na jego piersi. Ładnie pachniał. Mieszanka męskich perfum i tego czegoś, indywidualnego u każdego mężczyzny. Przypomniałam sobie o pewnej bardzo ważnej dla mnie osobie. Tata zawsze pachniał słońcem, budową, na której pracował jeszcze w Irlandii, ziołową maścią, którą smarował plecy i... sobą. Kiedy wyjechał do Nowego Jorku, do pracy zaproponowanej mu przez przyjaciela, rzadko nas odwiedzał. Nie czułam od niego tego samego; zniknęło słońce, zapach materiałów budowlanych, zioła. Pojawiło się coś, czego nigdy nie zgadłam. Jednak zawsze, kiedy go przytulałam, czułam ojca. Tatusia.

Znikąd przyszło mi do głowy, że Kurt nie miał tego zapachu. Pachniał wodą kolońską i proszkiem do prania. Tyle. I on z pewnością nie chciałby tak drzemać. Jego łapska szybko zaczęłyby coś, co zepsułoby mi humor. Wzdrygnęłam się na samo wspomnienie, a ręka Harry'ego zacisnęła się mocniej.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam zachrypnięty głos.

Obudził się. Zerknęłam na niego. Mrugał, patrząc na mnie. Uśmiechnął się lekko.

- Tak - kiwnęłam głową i chciałam się podnieść, ale mnie przytrzymał.

- Leż sobie.

- Przeszkadzam ci - bąknęłam.

- Wcale nie.

Zamknęłam oczy czując, jak smukłe palce bawią się moimi lokami.

- Masz takie naturalne?

- Mhm.

- A gdybyś je wyprostowała? Jak by wyglądały?

- Gdyby były dłuższe, nie potrzebowałabym prostownicy. Są na tyle ciężkie, że ciężar odwaliłby całą robotę.

Poprawił się nieco na kanapie.

- Mogę ci zadać pytanie?

Uśmiechnęłam się lekko.

- Już to zrobiłeś, ale słucham.

Harry wziął głęboki wdech, co poczułam pod sobą.

- Dlaczego tak szybko wróciłaś od swojej matki?

Całe przyjemne uczucia wyparowały ze mnie w mgnieniu oka. Szybko się podniosłam do klęku i odsunęłam się od Harry'ego.

- Czekaj! - zerwał się i złapał mnie za rękę. - Nie uciekaj.

- Nie uciekam - skrzywiłam się. Patrzyłam wszędzie, byle nie na niego. Ale w końcu skierowałam na niego wzrok.

Zielone oczy mierzyły mnie uważnym spojrzeniem.

- Chodź - wstał z kanapy, ciągnąc mnie za sobą.

Na szybko poprawiłam koszulkę, która mi się podwinęła. Harry zabrał mnie do kuchni i posadził na krześle. Obserwowałam, jak szybko chodzi między szafkami. Był świetnie zorientowany w tym, gdzie co jest. Wyciągnął kubki, mały garnuszek, mleko... kakao. O, nie. Jak możesz.

- Co jak mogę? - spytał zaskoczony.

Ups. Powiedziałam to na głos.

- Nie rób mi kakao, muszę od niego odsapnąć. Za bardzo się z nim zaprzyjaźniłam przez ostatni miesiąc.

- To dziś weźmiecie ślub - zażartował.

Prychnęłam. Oparłam brodę na dłoni, czekając na kakao. W końcu przelał gotowy produkt do dwóch kubków i skinął na mnie, żebym poszła za nim. Wrócił do salonu, położył kubki na stoliku i posadził nas na kanapie.

- Chcę się czegoś dowiedzieć, i mam nadzieję, że będziesz ze mną szczera.

- To znaczy? - spojrzałam na niego pytająco.

- Chciałbym, żebyś mi powiedziała, dlaczego tak szybko wróciłaś od matki. I kim jest Kurt.



Bang bang, przepraszam, że krótki, ale chciałam tu zakończyć :P

Jak oceny? Ktoś ma pasek? :D Jak tak, to zazdro, bo ja tęsknię za średnią z gimbazy.

✔ Partnership || h.s. & 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz