Kolejny rozdział! Jezu, nie cierpię chodzić do dentysty, pół ryja spuchnięte :/
- Nie, Freddie - powiedziałam spokojnie do chłopca, który próbował się dobrać do kabli podłączonych do telewizora. - Nie dobieraj się do tych kabli, skarbie.
- Daaaj - burknął chłopiec. Wyciągał ręce w górę i patrzył tęsknie na sprzęt.
Jak słowo daję, tęskniłam za opiekowaniem się nim. Ale kiedy zaczynał być upierdliwy, miałam ochotę sprać mu tyłek. I to tak solidnie. Louis za bardzo go rozpieszczał. Pozwalał mu na wszystko, a ja musiałam to jakoś odwracać, żeby z Freddiego nie zrobił się wredny smark.
- Czyżbyś wyszła z wprawy? - O wilku mowa. Louis wszedł do salonu ze złośliwym błyskiem w oku. Podniosłam brwi.
- Nigdy nie wyjdę z wprawy, kolego. Nie po to kończyłam studia pedagogiczne.
Louis kaszlnął i ubrał buty.
- Wrócę za godzinę, nie roznieście domu w pył.
- W porządku - zaśmiałam się. - Nie mamy sprzętu do rozdrabniania gruzu.
Louis przybrał spanikowaną minę i zrobił nad nami znak krzyża, po czym pożegnał się i opuścił mieszkanie.
Siedziałam wygodnie - w miarę - na podłodze w salonie Louisa, bawiąc się z Freddiem. Harry wyjechał z samego rana, a ja odwiozłam go na lotnisko. Pożegnałam go czule, choć nie obyło się od ukradkowego nadepnięcia na jego stopę za to, że po tamtej nocy wszystko mnie cholernie bolało. Potem wróciłam do jego mieszkania, choć długo tam nie zabawiłam. Louis poprosił mnie o to, żebym do niego przyjechała. Chciał dać syna w zaufane ręce na trochę czasu, bo musiał dopiąć pewną sprawę. Nie miałam co robić, więc przyjechałam. I tak sobie tu siedziałam, bawiąc się z Freddiem. Danielle nie było w mieszkaniu, bo spędzała dużo czasu na planie, w każdym razie tak mnie poinformował Louis. Chyba się kłócili, bo krzywił się przy wspomnieniu swojej dziewczyny. Szczerze, to życzyłam im wszystkiego najlepszego i miałam nadzieję, że nie będzie takiego cyrku jak na początku roku, gdzie zerwali, utrzymywali ze sobą dobre kontakty, a potem jednak wrócili do siebie. Freddie był przywiązany do Danielle, dlatego trzymałam kciuki za to, żeby jej nie stracił. Jedna "matka" już go skrzywdziła.
Pół godziny zabawy z małym Tomlinsonem, a ja już nie mogłam znaleźć telefonu. Udało mu się go zdobyć i gdzieś zawieruszyć. Mogłam jedynie modlić się o to, żeby ktoś do mnie zadzwonił. O ile miałam włączone dźwięki.
- Chodź tu - powiedziałam groźnie, idąc do Freddiego na czworakach. - Chodź tu, komuś się dostanie. Mam cię...
Freddie z dzikim piskiem zaczął uciekać, a ja rzuciłam się w pogoń. Biegłam tak powoli, żeby mógł mi "uciec". Śmiałam się beztrosko, kiedy chłopiec pędził przed siebie, chwiejąc się na swoich krągłych nóżkach. Kiedy potknął się o próg, ledwo powstrzymałam się od głośnego wybuchnięcia śmiechem. Podniosłam go.
- Wstawaj, maluchu! Bądź twardy. Bądź... telefon!
Oboje pobiegliśmy do salonu. Zaczęłam przegrzebywać jego zabawki w poszukiwaniu swojej własności. Kiedy rozejrzałam się wszędzie, klapnęłam na podłogę. O nie.
- Nie ma! - krzyknęłam, łapiąc Freddiego i wyciągając mu telefon z buzi. Wsadziłam chłopca pod pachę i zakołysałam nim, wycierając jednocześnie komórkę z jego śliny. - Halo? - odebrałam.
- Mam być zazdrosny, że tak długo nie odbierasz? - usłyszałam znajomy głos w słuchawce.
- No pewnie - odparłam. - Spędzam czas z przystojnym, niebieskookim szatynem. - Przystojny, niebieskooki szatyn w tym momencie próbował się wyrwać z mojego uścisku, dlatego położyłam go na dywanie. Od razu popędził do zabawek.
- Louisem?
- Nie ten Tomlinson.
Harry zarechotał.
- Jesteś zziajana, już ci dał wycisk? Spadła ci forma! Jesteś w stanie chodzić?
- O wal się - parsknęłam. Jego słowa były cholernie dwuznaczne.
- Jeszcze kilka dni - odparł zadowolony. Poróżowiałam na twarzy i w tym momencie szczerze cieszyłam się z tego, że Harry'ego nie było obok mnie, bo zaraz zacząłby się śmiać. - Zgaduję, że jesteś teraz czerwona.
- Nieprawda - prychnęłam. Przejrzał mnie. No oczywiście. - Co robisz? - zmieniłam temat.
- Leżę - westchnął. - Spotkałem się z dwoma osobami, obgadałem kilka spraw... już mi się nic nie chce. A ty?
- Bawię się z Freddiem. Wiesz, rozglądałam się dziś rano i widziałam ogłoszenie, że w jednym przedszkolu szukają opiekunki. Chyba tam wpadnę i zapytam.
- Cait...
- Harry, nie zamierzam spędzać bezczynnie życia - przerwałam mu spokojnie. - Lubię opiekę nad dziećmi, specjalnie skończyłam studia, choć, jeśli mam być szczera, nic z nich nie wyniosłam. Może markera z sali wykładowej. Ale to było raz!
Harry parsknął śmiechem przy ostatnich słowach. Ale zaraz potem spoważniał.
- Ja nie mam nic przeciwko, żebyś się obijała w domu.
- Kłamiesz. Po jakimś czasie zirytowałbyś się monotonią. Nie lubisz jej. Dlatego często wpadasz do mieszkania i dajesz mi kilka minut na przygotowanie się, a potem gdzieś jedziemy. Urozmaicasz każdy dzień.
Miałam rację i dobrze o tym wiedziałam. Harry milczał przez jakiś czas, słyszałam jedynie, jak wzdycha co jakiś czas. Obserwowałam Freddiego, który starannie układał klocki. Byłam pełna podziwu dla tego dziecka.
- Harry, nie odchodź na drugą stronę - zażartowałam.
- No dobra - powiedział powoli. - Ale potem mi opowiesz, jak ci poszło. Albo jutro. A jakby co, to pojutrze, choćbym miał kaca jak stąd do Las Vegas.
Roześmiałam się. Las Vegas?
- Nie wiedziałam, że potrzebne mi było twoje pozwolenie na pracę.
- Jeszcze będziesz mnie prosić o zgodę na cokolwiek - pogroził mi, śmiejąc się.
- Kto tu będzie prosić... chwilka. Freddie, nie do buzi. - Wyciągnęłam chłopcu z ust klocka. - Niedobre! Jestem - wróciłam do rozmowy z Harrym. - Halo?
Słyszałam jakieś szumy po drugiej stronie. Szmery rozmowy. Gniewne syki, które świadczyły o ostrej kłótni. Po chwili Harry odezwał się nieco nerwowym tonem.
- Muszę kończyć, słoneczko. Kocham cię.
- Ja ciebie też. - Byłam zdezorientowana, ale nie pytałam o powód, dla którego musiał tak pilnie kończyć rozmowę. Mogłam mieć nadzieję, że opowie mi kiedy indziej.
Odłożyłam telefon i zajęłam się Freddiem. Nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Dopiero kiedy usiadłam obok i podałam mu jednego klocka, którego potrzebował, skierował na mnie swoje niebieskie oczy i wyszczerzył ząbki. Oparł się o mnie i dalej coś budował. Pogłaskałam go po główce i zamknęłam oczy, zastanawiając się, co wyjdzie z tej imprezy, na której jutro pojawić się Harry. Miałam złe przeczucia.
Drama time? :))) not yet. Hihihi.

CZYTASZ
✔ Partnership || h.s. & 1D
FanfictionŚcieżka mojego życia biegła równolegle do ich, a potem obie się przecięły. Lipiec 2015r - "Louis Tomlinson z One Direction zostanie ojcem?!" Wtedy poznałam "miłość mojego życia". Styczeń 2016r. - "Louis Tomlinson ma synka!" Wtedy zamieszkałam z "mi...