28.

2.3K 143 101
                                    

Dla Moni, bo jest gość specjalny :P I nieważne, że tylko przez kilka zdań XDD


- Możecie mi wyjaśnić, dlaczego jesteście bez ubrań?

Razem z Harrym podnieśliśmy wzrok na Louisa. Stał w wejściu do salonu z rękoma założonymi na piersi i uniesioną w górę brwią.

- Ja jestem ubrana - powiedziałam i wróciłam do mieszania sałatki.

- Ja też - dorzucił Harry.

- Bokserki i koc zarzucony jak szatka jaskiniowca to nie kompletny ubiór, Haroldzie.

Harold wystawił środkowego palca Louisowi, który z chęcią odwzajemnił gest. Przewróciłam oczami i dmuchnęłam, próbując pozbyć się irytującego kosmyka z czoła. Harry delikatnym gestem mi go założył za ucho i uśmiechnął się łagodnie.

- Nie mogłeś ubrać czegoś mojego? - Louis przerwał nam ten wspaniały moment.

- Jesteś karzełkiem, co mogę znaleźć w twojej szafie?

Parsknęłam cichym śmiechem.

- Młoda damo, utnę ci pensję.

- Och nie - zachichotałam. - A wracając do głównego tematu tej rozmowy, jesteśmy w Londynie, Louisie. Tu pada średnio co... chwilę.

Louis parsknął pogardliwie.

- Obyś nie suszył ubrań u mnie.

Spojrzeliśmy na siebie z Harrym. Ups? Louis miał najcieplejszy grzejnik. Proste zadanie matematyczne: ile sekund zajmie Harry'emu zajęcie Louisa, abym mogła przebiec po te ubrania? Odpowiedź brzmi "zero", ponieważ Tomlinson zauważył wymianę naszych spojrzeń i pognał do łazienki. Po chwili wrócił z mokrymi rzeczami Harry'ego. Podrzucał je z zadowolonym uśmieszkiem.

- Co z nimi zrobić? - zastanawiał się na głos. - Hmmm... może farbą?

- Nie! - krzyknął Harry.

- Albo atramentem...

- Boże broń!

- Albo wyrzucę przez okno. Świetny pomysł, przystojniaku! - Louis posłał buziaka swojemu odbiciu w lustrze, po czym otworzył okno.

- Louis...!

- Ups?

Harry klapnął na ziemię z wyrazem przerażenia na twarzy. Oparłam się o blat. Z trudem powstrzymywałam śmiech.

***

Winda była zepsuta. Bosko. Jeden z najlepszych apartamentowców w Londynie i żadnego człowieka, który mógłby to szybko naprawić. Przez to schodziłam właśnie z ósmego piętra po schodach. Powtórzę się - bosko. Zajefajnie.

Ale z drugiej strony, przynajmniej schodzę na dół, a nie idę w górę. Tyle dobrze. Jednak nie zmienia to faktu, że przydadzą mi się ćwiczenia. Trochę mnie bolały nogi.

Jeden, dwa, trzy, sto, sześćdziesiąt dziewięć, o nie, Cait, na górę i licz schody od początku, hi hi. Ale ze mnie śmieszek. Schodzenie po schodach tak na mnie działa.

Męczysz się, Cait? Przynajmniej nie idziesz z Freddiem. A jeśli do wieczora nie naprawią windy, Harry może cię wnieść na plecach. Kiedy raz mu wskoczyłam, powiedział, że nie jestem ciężka. Gdyby narzekał, przypomnę mu ten moment.

Zatopiona w rozmyślaniach wpadłam na osobę wchodzącą na górę. Biedak. Ciemny kaptur spadł mu z ciemnej głowy. Spanikowana złapałam go za nadgarstek, bo balansował na krawędzi stopnia.

✔ Partnership || h.s. & 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz