Partnership obchodziło pierwsze urodziny szóstego kwietnia. Nie zaśpiewałyśmy "Sto lat" mojemu ukochanemu dziecku. Powiedziałabym, że wynagrodzę mu to na drugie urodziny, ale nie będę tego tyle ciągnąć. XD Dziękuję za cierpliwe czekanie <3
Niedługo mi stuknie 600 obserwujących, wooo *-* dziękuję każdej osobie <3
poranek następnego dnia
Stałam przed lustrem w łazience i starannie rozczesywałam włosy. Jeden ruch szczotką i jedno gładkie, delikatnie zakręcone pasmo opadało, dołączając do reszty. Patrzyłam nieprzytomnym wzrokiem na własne odbicie. Mimo niewyspania moja cera była gładka i nie miałam worków pod oczami. Włosy były lśniące jak nigdy. Marzenie każdej kobiety, wyglądać kwitnąco. Tylko która chciałaby do tego dziecko, będąc niegotową?
Pogrążona w ponurych rozmyślaniach nie zauważyłam, że moje włosy były już rozczesane. Dopiero kiedy szczotka wypadła z mojej dłoni i stuknęła o podłogę, oprzytomniałam. Spięłam włosy i przemyłam twarz. Moje dłonie drżały.
Nie byłam gotowa na dziecko i wychowywanie go. To jest niepodważalny fakt. Za bardzo się bałam. Ciąża pojawiła się w moim życiu nieoczekiwanie i burzyła wszystko, co mogła. Jednak nigdy nie potrafiłabym usunąć dziecka. Nie byłam morderczynią. Aborcja byłaby wyjściem jedynie w przypadku zagrożenia życia. Mówi się, że matki mają niezwykłą więź z dzieckiem. Niekiedy jeszcze przed narodzeniem. Jednak nie było tak u mnie. Mała istotka, która we mnie rosła, nie była centrum mojego świata. Gdyby rosła nieprawidłowo i nie miała szans na dłuższe życie, dodatkowo będąc niebezpieczna dla mnie... nie rodziłabym jej. Nie widziałam sensu w cierpieniu dla kilku minut.
Doktor Mead powiedział, że na razie niewiele może mi powiedzieć o płodzie, ale mógł podać mi przybliżoną datę poczęcia. Mój pierwszy raz. Niech szlag trafi Harry'ego, z tą jego delikatnością i wadliwym zabezpieczeniem.
Dotknęłam brzucha. Niedługo będzie większy. I znacznie większy. Rosło w nim dziecko. Moje. I Harry'ego Stylesa. Dodatkowe cierpienie. Bałam się go. Widzieć malucha o zielonych oczach i wiedzieć, po kim je ma...
Wiedziałam, co zrobić, aby mój potomek miał godne, szczęśliwe życie. Ale czy odważę się na to?
— Cait! — usłyszałam zza drzwi. — Idziesz?
— Tak, już — zawołałam. — Sekundka!
Wyszłam z łazienki i uśmiechnęłam się do ciotki Bess. Ta spojrzała na mnie podejrzliwie.
— Wymiotowałaś? — spytała.
Pokręciłam głową. Nie wymiotowałam. Ani razu. I byłam z tego szczerze zadowolona, bo nie uśmiechało mi się codzienne bieganie do ubikacji, aby zwrócić zwykłą wodę albo kwasy. Brr.
— To dobrze. Ale nie masz co się cieszyć, i tak jakieś symptomy ciążowe, poza brzuchem, będziesz miała.
— Wiem, czego nie będę miała — mruknęłam sarkastycznie. Poszłyśmy razem w stronę schodów na dół.
— Czego? — Ciotka uniosła brew.
— Okresu.
Ona roześmiała się głośno i pokręciła głową.
— Praktyczne myślenie. Dziewięć miesięcy bez krwawienia, a reszta bez zmian, huśtawki nastrojów i bóle brzucha wciąż będą.
Spojrzałam na nią dziwnie.
— Bez zmian? Ja nie miewam huśtawek i bólów przy miesiączce.
— Nigdy?
— Nigdy.
CZYTASZ
✔ Partnership || h.s. & 1D
FanficŚcieżka mojego życia biegła równolegle do ich, a potem obie się przecięły. Lipiec 2015r - "Louis Tomlinson z One Direction zostanie ojcem?!" Wtedy poznałam "miłość mojego życia". Styczeń 2016r. - "Louis Tomlinson ma synka!" Wtedy zamieszkałam z "mi...