11.

2.4K 141 11
                                    

- Jak dzień? - spytała Danielle.

- Dobrze - uśmiechnęłam się i wzięłam do ust kawałek naleśnika.

Tak, zrobionego przeze mnie. Zasiedziałam się z Freddie'm u Sheili. Kiedy poszła do pracy, zabrałam go do parku. Byłam dumna z tego, że nauczyłam dziecko mające nieco ponad rok kopać piłkę i nie przewracać się przy tym. Ma to chyba po Louisie. A przed porą kolacji wróciliśmy do mieszkania i tam zaczęliśmy przeglądać książkę kucharską. Kiedy zobaczyliśmy na jednym ze zdjęć naleśniki z bananami i czekoladą, Freddie wydał z siebie pisk. To chyba była aprobata. Przez którą bolało mnie ucho.

Zrobiłam naleśniki bez pomocy Freddie'go, który w tym samym czasie siedział w salonie i marudził nad zabawkami. A wtedy wróciła Danielle. Freddie obrzucił ją zmęczonym spojrzeniem, a ona popatrzyła na mnie z szokiem.

- Zmęczyłaś go. Za takie coś jest Nobel, wiesz? - zaśmiała się.

W odpowiedzi rozłożyłam ramiona z bezradną miną.

- Boże, jestem padnięta - westchnęła i wsparła się na ręce. - Mam niedługo wystąpić w nowym... - ziewnęła - serialu i... - nie dokończyła, zamiast tego przeciągnęła się.

- Może idź spać? - spytałam z troską.

- Nie mogę teraz - pokręciła głową. - Agent ma do mnie dzwonić.

- Drzemka? - zasugerowałam.

Danielle miała mi odpowiedzieć, ale w tym momencie zadzwonił jej telefon. Zerwała się z krzesła i pobiegła do sypialni, odbierając. Freddie uśmiechnął się szeroko.

- Bziuuuu! - zawołał, rozkładając ramiona i udając samolot. Roześmiałam się.

Dokończyliśmy jedzenie, a potem zabrałam go do łazienki i umyłam. Ubranego w piżamę położyłam do łóżeczka. Złapał mnie za rękę i przytulił się do niej, a ja delikatnie pocałowałam go w czoło. Freddie był tak zmęczony, że usnął w przeciągu minuty. Wtedy zabrałam ostrożnie rękę i wyszłam z pokoju, uprzednio gasząc światło. Zza drzwi sypialni Louisa i Danielle słyszałam, jak rozmawia przez telefon. I wrócił Louis. Przywitał się ze mną. Był tak samo zmęczony, jak wszyscy w mieszkaniu.

- W kuchni są naleśniki, jeśli chcesz - powiedziałam. Uśmiechnął się do mnie blado.

- Dzięki, słońce. Gdzie Dan?

Pokazałam kciukiem na ich sypialnię i życzyłam mu dobrej nocy. Położyłam się do łóżka w swoim pokoju i wzięłam telefon do ręki. Jedna wiadomość. Od Kurta.

"Kochanie, pogadajmy".

Niedoczekanie twoje. Zacisnęłam powieki, odganiając łzy.


Patrzyłam z nienawiścią na herbatę w kubku. SMS od Kurta zniszczył mi humor na najbliższe dni. Nie wystarczyło mu to, że zranił mnie swoją zdradą. W jednej chwili postanowiłam - nie spotkam się z nim. Wszystko było jego winą. Jego. Ja nie zdradzałam.

A zatem żyjemy bez Kurta Creswella. Caitriono Auber, od tej pory twoje życiowe priorytety to: radosne życie, utrzymanie figury, najlepsza opieka nad Freddie'm, utrzymywanie kontaktu z Sheilą, zadzwonienie do Lucasa, byłego kumpla z pracy oraz... kuźwa.

Mama. Kiedy ja ostatni raz do niej dzwoniłam? Nie pamiętam. Ups?

Punkt pierwszy: dobry humor.

Nie wolno mi patrzeć złym wzrokiem na herbatę. Nie zrobiła mi nic złego, nie? Zapominamy o wiadomości, która już nie istnieje i cieszymy się życiem. Czyli trzeba wstać i iść do pokoju Freddie'go, bo usłyszałam przez elektroniczną nianię jakieś hałasy.

✔ Partnership || h.s. & 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz