- Jak dzień? - spytała Danielle.
- Dobrze - uśmiechnęłam się i wzięłam do ust kawałek naleśnika.
Tak, zrobionego przeze mnie. Zasiedziałam się z Freddie'm u Sheili. Kiedy poszła do pracy, zabrałam go do parku. Byłam dumna z tego, że nauczyłam dziecko mające nieco ponad rok kopać piłkę i nie przewracać się przy tym. Ma to chyba po Louisie. A przed porą kolacji wróciliśmy do mieszkania i tam zaczęliśmy przeglądać książkę kucharską. Kiedy zobaczyliśmy na jednym ze zdjęć naleśniki z bananami i czekoladą, Freddie wydał z siebie pisk. To chyba była aprobata. Przez którą bolało mnie ucho.
Zrobiłam naleśniki bez pomocy Freddie'go, który w tym samym czasie siedział w salonie i marudził nad zabawkami. A wtedy wróciła Danielle. Freddie obrzucił ją zmęczonym spojrzeniem, a ona popatrzyła na mnie z szokiem.
- Zmęczyłaś go. Za takie coś jest Nobel, wiesz? - zaśmiała się.
W odpowiedzi rozłożyłam ramiona z bezradną miną.
- Boże, jestem padnięta - westchnęła i wsparła się na ręce. - Mam niedługo wystąpić w nowym... - ziewnęła - serialu i... - nie dokończyła, zamiast tego przeciągnęła się.
- Może idź spać? - spytałam z troską.
- Nie mogę teraz - pokręciła głową. - Agent ma do mnie dzwonić.
- Drzemka? - zasugerowałam.
Danielle miała mi odpowiedzieć, ale w tym momencie zadzwonił jej telefon. Zerwała się z krzesła i pobiegła do sypialni, odbierając. Freddie uśmiechnął się szeroko.
- Bziuuuu! - zawołał, rozkładając ramiona i udając samolot. Roześmiałam się.
Dokończyliśmy jedzenie, a potem zabrałam go do łazienki i umyłam. Ubranego w piżamę położyłam do łóżeczka. Złapał mnie za rękę i przytulił się do niej, a ja delikatnie pocałowałam go w czoło. Freddie był tak zmęczony, że usnął w przeciągu minuty. Wtedy zabrałam ostrożnie rękę i wyszłam z pokoju, uprzednio gasząc światło. Zza drzwi sypialni Louisa i Danielle słyszałam, jak rozmawia przez telefon. I wrócił Louis. Przywitał się ze mną. Był tak samo zmęczony, jak wszyscy w mieszkaniu.
- W kuchni są naleśniki, jeśli chcesz - powiedziałam. Uśmiechnął się do mnie blado.
- Dzięki, słońce. Gdzie Dan?
Pokazałam kciukiem na ich sypialnię i życzyłam mu dobrej nocy. Położyłam się do łóżka w swoim pokoju i wzięłam telefon do ręki. Jedna wiadomość. Od Kurta.
"Kochanie, pogadajmy".
Niedoczekanie twoje. Zacisnęłam powieki, odganiając łzy.
Patrzyłam z nienawiścią na herbatę w kubku. SMS od Kurta zniszczył mi humor na najbliższe dni. Nie wystarczyło mu to, że zranił mnie swoją zdradą. W jednej chwili postanowiłam - nie spotkam się z nim. Wszystko było jego winą. Jego. Ja nie zdradzałam.
A zatem żyjemy bez Kurta Creswella. Caitriono Auber, od tej pory twoje życiowe priorytety to: radosne życie, utrzymanie figury, najlepsza opieka nad Freddie'm, utrzymywanie kontaktu z Sheilą, zadzwonienie do Lucasa, byłego kumpla z pracy oraz... kuźwa.
Mama. Kiedy ja ostatni raz do niej dzwoniłam? Nie pamiętam. Ups?
Punkt pierwszy: dobry humor.
Nie wolno mi patrzeć złym wzrokiem na herbatę. Nie zrobiła mi nic złego, nie? Zapominamy o wiadomości, która już nie istnieje i cieszymy się życiem. Czyli trzeba wstać i iść do pokoju Freddie'go, bo usłyszałam przez elektroniczną nianię jakieś hałasy.
![](https://img.wattpad.com/cover/68212417-288-k935527.jpg)
CZYTASZ
✔ Partnership || h.s. & 1D
FanficŚcieżka mojego życia biegła równolegle do ich, a potem obie się przecięły. Lipiec 2015r - "Louis Tomlinson z One Direction zostanie ojcem?!" Wtedy poznałam "miłość mojego życia". Styczeń 2016r. - "Louis Tomlinson ma synka!" Wtedy zamieszkałam z "mi...