46.

1.7K 131 54
                                        

TAK, WIEM, ŻE TO SIERPIEŃ I SĄ WAKACJE, NO ALE PECH, ZAPOMNIAŁAM XDD to przedszkole jest wyjątkowe i otwarte cały rok, jakby co :D

Ostatni rozdział, dziękuję za aktywność :D Aha. Kocham Was nad życie. *macha na pożegnanie*


Odetchnęłam ciężko i usiadłam przy niedużym stole dla opiekunek w przedszkolu. Wszystkie dzieci jadły w tym momencie obiad. Moja grupka, których imion już się nauczyłam, siedziała przy jednym stole i cały czas rozmawiała mimo moich upomnień. W końcu dałam sobie spokój. Co jakiś czas sprawdzałam, czy wszyscy grzecznie jedzą. Żaden dzieciak z mojej grupy nie miał problemu z niczym, co mnie ucieszyło. Z doświadczenia wiedziałam, że rozmowy, gdzie poruszany był temat "Dlaczego należy jeść wszystko z talerza" były męczące. Dzieci potrafiły się naprawdę solidnie kłócić. To nie im w końcu brakowało argumentów, ale dorosłym. Jednak wiedziałam, iż mówienie im o tym, że starsi mają rację, jest idiotyczne i bezsensowne.

- Już masz dość? - zapytała rozbawiona Lily, jedna z opiekunek. Miała krótkie, rude włosy, które zawsze kręciła. Loki po jakimś czasie zaczynały jej odstawać, co doprowadzało jej grupkę do śmiechu, a ją samą do furii. - Pogoniłaś sobie?

- To wcale nie jest tak, że Rick podwędził mi gumkę do włosów - roześmiałam się.

- I wcale go nie goniłaś po podwórku.

- No co ty, jak możesz tak myśleć?

Lily parsknęła śmiechem i wzięła łyk swojej kawy. Dolly, kucharka, która kojarzyła mi się z Sheilą, podała mi talerz z naleśnikami i uśmiechnęła się pogodnie. Boże, dostałam trzy. Delikatnie posypane cukrem pudrem, umrę ze szczęścia.

- Zjedz, słoneczko, potrzebujesz siły przy tych potworach, a jesteś szczuplutka. 

- Dziękuję. - Posłałam jej uśmiech i ochoczo zabrałam się za jedzenie. Danie Dolly było prawie tak wspaniałe jak to zrobione przez Sheilę. Oczywiście nie wspomniałam o tym. Zjadłam zaledwie połowę drugiego naleśnika, gdy nade mną pojawił się cień.

- Caitriono, jak zjesz, wpadnij na chwilę do mojego gabinetu - usłyszałam nad sobą. Dyrektor Pike.

- Tak jest - powiedziałam jej szybko, a ona skinęła głową i zabrała od Dolly wielki kubek z herbatą, po czym wyszła z małej stołówki, uprzednio upominając kilka dzieci. - Nie wiesz, jaką może mieć do mnie sprawę? - spytałam Lily. Dziewczyna pokręciła głową.

- Może jakieś papiery.

- Może - mruknęłam. Wątpiłam w te papiery, ale nie odezwałam się już ani słowem. Prędko dojadłam obiad, oddałam Dolly talerz, podziękowałam jeszcze raz i popędziłam do gabinetu pani Janine. Czekała na mnie z poważną miną i ze splecionymi na podołku palcami.

- Usiądź - powiedziała spokojnie. Zajęłam to krzesło, co wczoraj. W sumie nie miałam wyboru, tylko ono było do mojej dyspozycji. 

- Coś się stało? - zapytałam ostrożnie. Nie podobał mi się wyraz jej twarzy. Bałam się, że się rozmyśliła co do podpisania ze mną umowy. 

- Na razie nie. - Pani Janine przekręciła laptopa leżącego na biurku tak, bym widziała ekran. O rany.

Artykuły o Harrym, które były okraszone moimi zdjęciami. Niezbyt wyraźnymi, ale dyrektorka z łatwością mnie rozpoznała. Wiedziałam, że miała jakiś cel w zostawieniu moich papierów. Wolała sobie przeprowadzić własne śledztwo.

- Rozumiem, że ludzie nie znają twojej tożsamości - powiedziała do mnie. - Nie wiedzą, kim jesteś.

- Sądzę, że nie - odparłam niepewnie. Miałam nadzieję, że nie.

✔ Partnership || h.s. & 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz