Ponad tydzień bez rozdziału, bardzo, bardzo przepraszam :( I nie obrażę się za jakieś opinie, dlatego komentujcie, co Wam się podoba!
Dwie sekundy. Tyle mi zajęło uświadomienie sobie, w jakiej jestem sytuacji. A kolejne dwie sekundy, żeby wrócić do życia. Harry przez mój brak reakcji prawie przerwał pocałunek, ale wtedy moje oczy same się zamknęły, a ręce jakby wbrew mojej woli powędrowały na twardą klatkę piersiową Harry'ego. No i nie przerwaliśmy go od razu. Po chwili odsunął się lekko ode mnie. Otworzyłam oczy i napotkałam jego zielone spojrzenie. Były w nim uczucia, których nie potrafiłam zidentyfikować. Nerwowo oblizałam wargę, na której nadal czułam jego smak, przemieszany z deszczem. Na moją twarz wstąpił niekontrolowany, ale delikatny uśmiech. Harry nie patrzył na mnie zbyt długo, bo przyciągnął mnie do siebie i pocałował ponownie. A ja dałam sobie mentalnego kopniaka w tyłek. I odwzajemniłam pocałunek. Położyłam dłonie na jego policzkach, a on objął moją talię. Czułam, jak mocno wali mi serce, ale przez słodkie i czułe usta całujące moje nie mogłam się skupić. Po zbyt krótkiej, jak dla mnie, chwili, Harry odsunął swoje usta od moich. Oboje byliśmy nieco zadyszani. Oparł czoło o moje i uśmiechnął się lekko.
- Do trzech razy sztuka - zaśmiałam się.
***
Koniec końców nie wróciliśmy do restauracji. Przemoczeni do suchej nitki poszliśmy do parku. Była tam mała altanka. Tam Harry spontanicznie złapał mnie w objęcia i zaczął się ze mną kołysać, śpiewając mi cicho do ucha piosenkę. A ja wtuliłam się w jego szyję, co było nieco utrudnione przez to, że byliśmy prawie takiego samego wzrostu.
Najcudowniejszy moment mojego życia. Tak czy siak.
Nie mówiliśmy do siebie zbyt dużo. Ja nie wiedziałam, co powiedzieć. Harry też nie był zbyt pewny siebie. A to mnie trochę zdziwiło, bo kiedy raz przeglądałam ciekawostki o nim, natknęłam się na wiele wzmianek o tym, jakim jest kobieciarzem. Tak, przyznaję się. Szukałam o nim kilku informacji. Kilku, przysięgam!
Ale! Po północy wróciliśmy do mieszkania Louisa. To znaczy ja. Ja wróciłam. Harry pojechał do siebie. Ale przed wejściem do budynku pocałował mnie jeszcze raz. Słodko, tak słodko. A jednak niewystarczająco dla mnie. I uśmiechnął się do mnie, pokazując te swoje dołeczki.
Do mieszkania weszłam i niemal wyłożyłam się na podłodze przez śliskie buty. Usiadłam na podłodze w holu i dotknęłam mokrego materiału sukienki. Może się ją jeszcze uratuje. Ale byłam tak... szczęśliwa, że nie zaprzątałam sobie tym głowy. Kurczę.
Kurczę, kurczę, kurczę. Położyłam się na podłodze i uśmiechałam jak idiotka do sufitu. I było mi z tym dobrze.
TO coś znaczyło. To coś znaczyło. Wiem to. I spytam go o to jutro.
***
Wstałam rano, wesoła i wyspana. Po prostu szczęśliwa. Po prostu... zakochana. Ale w świetle dnia to wszystko nie było już tak piękne. Co, jeśli on nie robi z tego jakiejś wielkiej sprawy, w przeciwieństwie do mnie? Co, jeśli uzna, że związek ze mną to za dużo? Zna moją historię, to, co miałam z Kurtem. Może uznać, że skoro nie pójdę z nim do łóżka, to nie ma sensu bycie ze mną.
I cały dobry humor diabli wzięli. Patrzyłam na siebie w lustrze. Szczupła, blada twarz otoczona czarnymi lokami, złote oczy obramowane gęstymi, czarnymi jak węgiel rzęsami. Nic ciekawego. A jego dziewczyny? Blondynki, brunetki, szatynki. Wszystkie seksowne i pewne siebie. Do tego znane. I jak mam w tym być ja, niania?
Wczorajszy wieczór. Co znaczył dla niego? Może nic. Cholera, jak ja spojrzę mu w oczy? Co, jeśli on też to sobie przemyślał i uzna, że to nie ma sensu? Odetchnęłam głęboko i ubrałam na siebie luźny sweter. Na moim telefonie była wiadomość. Od Louisa.
CZYTASZ
✔ Partnership || h.s. & 1D
FanfictionŚcieżka mojego życia biegła równolegle do ich, a potem obie się przecięły. Lipiec 2015r - "Louis Tomlinson z One Direction zostanie ojcem?!" Wtedy poznałam "miłość mojego życia". Styczeń 2016r. - "Louis Tomlinson ma synka!" Wtedy zamieszkałam z "mi...