56.

1.4K 120 21
                                    

Dziękuję za komentarze pod ostatnim rozdziałem. (; I krótka informacja - nie będzie drugiej części. Partnership zakończy się na epilogu, który raczej Wam przypadnie do gustu. ^^


Uśmiechałam się jak najszczerzej, kiedy kilka osób śpiewało mi "Sto lat". Z zewnątrz szczęśliwa, w środku rozsypana. Bo nie tylko ja obchodziłam swoje urodziny pierwszego lutego.

Kiedyś układałam z Harrym plany, jak spędzimy urodziny. Chcieliśmy zrobić wspólną zabawę z przyjaciółmi. Chcieliśmy być tak długo razem. I wszystko się schrzaniło. Ja byłam w Los Angeles, w luźnej sukience, która delikatnie otulała stosunkowo duży brzuch. Stałam otoczona kilkoma osobami, które poznałam w tym mieście. Byli Zayn i Gigi, była Nora, wspaniała i wspierająca mnie stylistka, były dwie modelki, było też może trzech sąsiadów. W tym samym pomieszczeniu, w którym świętowaliśmy, znajdował się również laptop, którego zamierzałam potem użyć, aby porozmawiać z ciotkami. I Louisem także.

Harry Styles zniknął, co mnie przerażało. I nie tylko mnie, ale również fanów oraz jego rodzinę. Louis, z którym kontaktowałam się co jakiś czas, nie wiedział, gdzie podział się Styles. Wszyscy się martwili, kiedy raz na miesiąc dzwoniły ich telefony i przez kilka minut słyszeli głos Harry'ego. Mówił im, że wszystko jest dobrze, pytał o nich, a po uzyskaniu odpowiedz żegnał rozmówcę i rozłączał się. Nie pojawił się ani razu w swoim domu w Los Angeles.

Przemogłam się. W święta Bożego Narodzenia, które spędziłam w Sligo, wybrałam jego numer. Odpowiedziała mi cisza. Jakby właściciel numeru spał lub nie istniał. Po kolacji wigilijnej spędziłam wieczór i noc pod kocem, z pudełkiem chusteczek pod ręką. Zużyłam prawie wszystkie przez płacz. Leżałam w łóżku i szlochałam, trzymając się za brzuch. Gładziłam napiętą skórę, próbując się uspokoić.

Nie wiedziałam, kiedy pogrążyłam się w ponurych rozmyślaniach.

  — Zdmuchnij świeczki, staruszko! — zawołała radośnie Nora. Nic do mnie nie docierało. Jej włosy, tym razem niebieskie, były zwinięte w zabawne różki. Dla komfortu, jak mi powiedziała. Razem ze znajomą modelką, Ellie, trzymała nieduży tort. Ze świeczkami w kształcie liczby. Dwadzieścia cztery. Tyle miałam już lat. I tyle lat miał Harry. Gdzie on teraz był?

— Cait? Zawiesiłaś się?

Drgnęłam gwałtownie, czując dotyk dłoni na ramieniu i słysząc głos Gigi. Blondynka uśmiechała się do mnie ciepło. Odwzajemniłam ten uśmiech i nachyliłam się.

— Pomyśl życzenie.

Życzenie od razu pojawiło się w mojej głowie, jakby było tam cały czas i jedynie czekało na wywołanie przed szereg.

Chcę, żeby wszystko było już dobrze.

Zamknęłam oczy i zdmuchnęłam świeczki. 

***

  —

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

  — ... i wtedy powiedziałam, że chyba go posrało, jeśli myśli, że zrobię tej modelce kolczyka w nosie. Obiecał delikatną sesję i z tym zamierzałam pracować... — opowiadała z przejęciem Nora, machając rękami i co chwila poprawiając wysuwającą się z koczka wsuwkę.

Pamiętałam tę sesję. Ubrania dla ciężarnych. Naprawdę przyjemny dzień. Ja i inne brzemienne modelki siedziałyśmy na wygodnych fotelach, styliści nas obskakiwali, a potem pomagano nam ubrać się w luźne i piękne ubrania. Po udanych zdjęciach dostałyśmy je na pamiątkę, z czego naprawdę się cieszyłyśmy.

Wszyscy chichotali, patrząc na kobietę, a ja jedynie uśmiechałam się lekko, bawiąc się szklanką soku w ręce. Wszyscy poza mną mieli alkohol do picia. Ja byłam w ciąży. Mogłam pić alkohol. Ale wtedy uszkodziłabym dziecko, które w sobie noszę. A tego bym nie przeżyła. 

Zayn siedział wygodnie na kanapie naprzeciwko mnie, trzymając Gigi na kolanach. Modelka tuliła się do niego i chichotała. Wyglądali pięknie. Co jakiś czas jedno nachylało się do ust, czoła lub nosa drugiego i obdarzało tę część ciała czułym pocałunkiem.

Z jednej strony to było tak cholernie słodkie. A z drugiej... rozrywało mi serce. Bo też chciałam mieć kogoś, do kogo mogłabym się bez problemu przytulić, wypłakać, pogadać. Ale chyba straciłam swoją szansę. Przez wszystko. Własną głupotę, zazdrość i zdradę Harry'ego.

  — Cait, podasz mi sałatkę?

— Jasne — mruknęłam, nieobecna duchem. Złapałam miskę z sałatką i podałam ją Norze. Ta podziękowała mi pogodnie i nałożyła sobie porcję.

— Zjedz coś, blada jesteś — doradziła mi stylistka. — Chowali cię przed słońcem w LA, a teraz masz słabszy humor. 

— Wiesz, musiałam mieć "porcelanową cerę" — przedrzeźniałam głos jednego fotografa. Nora parsknęła śmiechem.

— Jak laleczka! — zakpiła. 

  — Jak możesz porównywać mnie do wyrobu z tworzywa sztucznego? — zapytałam, udając obrażoną.

— Z łatwością i przyjemnością. — Nora żartobliwie dźgnęła mnie w ramię.

Jakby w odpowiedzi, dziecko w moim brzuchu lekko wierzgnęło. Chyba. Poczułam coś, i to nie pierwszy raz. Pogładziłam napiętą skórę brzucha, aby uspokoić maluszka, po czym wróciłam do dogryzania sobie z Norą.

  — Jest może sok? — usłyszałam pytanie. Obok mnie był dzbanek. Pusty.

Westchnęłam i wstałam.

— Już skoczę — powiedziałam, zabierając ze sobą dzbanek. Kiedy kierowałam się do kuchni, w salonie zaczęła się nowa rozmowa. 

— Hej, słuchajcie! — zawołała Ellie. Zerknęłam na nią. Trzymała w ręce telefon. — Wiecie, że ponoć Styles nie żyje?

Zatrzymałam się jak wryta. O Boże.

  — Co ty pieprzysz, El, niemożliwe — prychnęła Nora.

— Słuchaj. Nie było go nigdzie od paru miesięcy. Wszyscy znajomi nic nie wiedzą. A ponoć ktoś widział wysokiego gościa, który rzucał się z mostu...

Coś głośno huknęło, ucinając wypowiedź Ellie. Dopiero po kilkunastu sekundach zorientowałam się, że to dzbanek, który trzymałam w dłoni, roztrzaskał się na drobne kawałki na kafelkach w kuchni.

Jednak nie obchodziło mnie to. Kawałki szkła były ostatnią rzeczą, o której myślałam. Moje dłonie dygotały, kiedy powoli przykładałam je do brzucha. Brzucha, który przeszły palący ból płynący ze zniszczonego serca.

  — Cait! — usłyszałam jeszcze czyjś krzyk. A potem... ciemność. 

✔ Partnership || h.s. & 1DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz