Rozdział 5

41.6K 2.1K 77
                                    

Zatrzymał mnie Luke, który natychmiast odwrócił mnie w swoją stronę.

- Ty mówisz na serio? Jesteś pewna? - zapytał ze zdziwioną miną, ledwo co powstrzymałam śmiech. - Bo ja nie nalegam na ciebie.

- Tak - pokiwałam twierdząco głową, a chłopak chwycił mnie za pośladki i uniósł do góry, okręcając dookoła.

- Nie pożałujesz tej decyzji, obiecuję - postawił mnie z powrotem na podłodze i pocałował w czubek nosa, na co zachichotałam cicho.

- Mam ochotę na zimne piwo - wypaliłam nagle.

- Co? - zaśmiał się, patrząc na mnie jak na wariatkę.

- Chcę się napić - wytłumaczyłam.

- Tak teraz? - zmarszczył brwi, jakby zastanawiając się, czy ja jestem normalna.

- No, a kiedy?

- To idziemy do baru czy coś? - zapytał, biorąc moje ręce w swoje.

- Nie - marudziłam. - Chciałabym się tak napić z tobą w domu - uśmiechnęłam się do bruneta. - Idziesz ze mną?

- Idę - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam w kierunku kuchni.

- Wiesz, że właśnie tutaj się poznaliśmy - stanęłam w miejscu i pokazałam na podłogę.

- Nie pamiętam - wydął wargę do przodu i pokręcił głową. Doskonale wiedział, w jakich okolicznościach się pierwszy raz zobaczyliśmy, tylko udawał.

- Kłamiesz - uderzyłam go w ramię.

- Nie prawda - zaczął się śmiać, ale też rozcierał obolałe miejsce, które zapewne w ogóle nie bolało.

- To było lato - zaczęłam, a ten wpatrywał się we mnie. - Przeprowadziliśmy się tutaj. Tata, Cody i ja.

- Co ja?! - oburzył się chłopak, który właśnie przechodził obok nas. - Nic nie zrobiłem!

- Spadaj! - kopnęłam go w pośladek. - Przyszedłeś tutaj ze swoimi rodzicami, żeby się z nami poznać - kontynuowałam jakby nigdy nic. - Od razu zakumulowałeś się z moim bratem. Wtedy dla mnie chłopcy byli ble - zaśmialiśmy się oboje. - Nie chciałam mieć z wami nic wspólnego - powiedziałam dumnie, jak bezlitosna i niezależna kobieta, która nie potrzebuje mężczyzn. - Siedziałam w swoim pokoju i wszystko było cudownie. W końcu postanowiłam zejść do kuchni, żeby się czegoś napić. Przywitałam się grzecznie z twoimi rodzicami, a później sobie podreptałam do góry. Byłam w tym miejscu - pokazałam na podłogę. - Goniłeś mojego brata i mnie potrąciłeś. Cały sok wylądował na mojej koszulce, a była ona moją ulubioną - założyłam ręce na piersi i spojrzałam na chłopaka, mrużąc oczy. - Nawrzeszczałam na ciebie, a ty tylko mi powiedziałeś, że jestem głupia i brzydka.

- Nic się nie zmieniło - powiedział rozbawiony.

- Lepiej uciekaj! - nabrałam więcej powietrza do płuc i pognałam za chłopakiem.

Straciłam go z oczu, więc musiałam po cichu go znaleźć. Stwierdziłam, że pora wyrównać rachunki i nalałam do małego wiaderka wodę. Po dziewięciu latach nareszcie się zemszczę.

- Tato? - szepnęłam, tak żeby nie zdradzić się. - Gdzie jest Luke? - mężczyzna obrócił głowę w moim kierunku i wzruszył ramionami.

- Nie wiem - znowu zaczął wpatrywać się w telewizor.

- No tato - prosiłam. - Możesz zerwać męski pakt i stanąć po stronie własnej ukochanej córeczki - zrobiłam do niego maślane oczy, a tato tylko pokiwał bezradnie głową.

- W ogrodzie - pokazał na duże szklane drzwi, prowadzące na taras.

- Kocham cię - posłałam mu buziaka i bezszelestnie wyszłam na zewnątrz.

Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam bruneta, który leżał sobie w najlepsze na hamaku. Próbowałam po cichu dojść do chłopaka, aby wymierzyć prosto w niego moją niespodziankę. Byłam tak blisko i już miałam wylewać wodę, ale Luke nagle poderwał się z miejsca. Z przerażenia wyrzuciłam wiaderko i pognałam szybko do domu.

Zatrzymałam się dopiero w pokoju i wzięłam kilka głębokich wdechów.
Jakie duże, takie głupie.

- Wiem, że tam jesteś - usłyszałam za drzwiami głos chłopaka. - Wpuść mnie - pociągnął za klamkę, ale drzwi były zamknięte i nie miał jak dostać się do środka. - Nic ci nie zrobię - zapewnił. - Mam tylko piwa z lodówki.

Tak, koleś. Czuj się jak u siebie e domu.

- Nie wiem, czy mogę ci ufać - powiedziałam po chwili, kiedy serce już zwolniło.

- Zaufaj - poprosił.

- Okey - zgodziłam się, ale nie byłabym sobą, gdybym nie postawiła warunku. - Ale jeśli użyjesz czegoś przeciwko mnie, to już nigdy się tutaj nie pokażesz.

- Dobra - westchnął, a ja przekręcił klucz i wpuściłam chłopaka do środka. - Widzisz, nic nie mam - pokazał piwa.

- Twoje szczęście - zabrałam jedno i od razu je otworzyłam, biorąc łyka. - Luke! - krzyknęłam, kiedy zauważyłam, że odkłada na biurko plastikowe jajko napełnione wodą. - Jesteś oszustem!

- Ja? - wskazał na siebie. - Nie oszustem, tylko gram nie fair, kochanie - podszedł do mnie i usiadł obok na łóżku.

- Skąd to w ogóle miałeś? - zapytałam, marszcząc brwi.

Jeśli dobrze pamiętam, to takie rzeczy miałam w podstawówce.

- Twój tata mi dał, był przygotowany na wojnę - zaśmiał się, a ja strzeliłam sobie w czoło.

Mężczyźni.

- Przypomnij mi ile macie lat?

- Tyle, na ile się czujemy.

- Zmienić ci pieluszkę? - po tych słowach spojrzał na mnie wrogo. - Nie pijesz? - wzrokiem powędrowałam do butelki, która stała na szafce nocnej.

- Nie mam ochoty.

- W poniedziałek mamy biologię - westchnęłam, przytulając się do boku Luka.

- Katorga - stwierdził, a ja tylko potwierdziłam. - Ostatnio dostałem jedynkę za to, że napisałem referat o rozmnażaniu ludzi i zamiast współżycie, czy coś pisałem seks itp. - powiedział dumny.

- Ty jednak jesteś głupi - uniosłam się i pocałowałam go w policzek.

- Albo doczepiła się tego, że napisałem „ Według mnie kobieta o większych piersiach, częściej zwraca uwagę mężczyzn niż ta o dużych pośladkach" - mówił z wyrzutami, zastanawiając się jaki błąd popełnił. - Przecież już ładnie pisałem piersi, zamiast cycki, pośladki, zamiast dupa.

- No nie wiem, o co jej mogło chodził - powiedziałam sarkastycznie. - Czyli ja nie zwracam na siebie uwagi, bo mam małe cycki? - uniosłam do góry brwi.

- Ty masz idelane - posadził mnie na swoich kolanach. - Pasują do moich dłoni, patrz - położył swoje ręce na piersiach.

Nie czułam skrępowania, ponieważ nie znamy się tydzień, ani miesiąc. Dziewięć lat to wystarczająco dużo, aby czuć się przy kimś swobodnie.

- Jesteś moim ideałem - przyłożył swoje usta do moich i zaczął całować. Uwielbiałam jego smak, którym mogłam się rozkoszować wieki.

Jego dłonie powędrowały na moje pośladki, aby zaraz później zdjąć ze mnie koszulkę. Jego wargi przytwierdziły się do mojej szyi.

Boże, co my robimy?!




**********

Ten rozdział pisałam od nowa, bo mi tutaj nie pasował. Zajęło mi to godzinę, a nie piętnaście minut, tak jak zwykle poprawianie rozdziału. Dzisiaj będzie pewnie mniej rozdziałów jak wczoraj, ale postaram się dodać jeszcze dwa.

Kocham Cię Wariacie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz