Rozdział 13 (II)

15.3K 869 61
                                    

Czułam ciepło bijące z ciała chłopaka obok mnie i to liczyło się najbardziej. Nie potrzebowałam niczego więcej, tylko jego bliskości.
Otworzyłam oczy, spoglądając na niego. Spał jeszcze, w sumie nie dziwię mu się, na pewno jest zmęczony. Postanowiłam zejść na dół i zrobić nam śniadanie. Docierając do niej, usłyszałam dźwięk przechodzącej wiadomości. Nie mogłam dokładnie określić, gdzie znajduje się mój telefon. Zaczęłam krążyć po pomieszczeniu i w końcu znalazłam go na półce.

"Wrócimy późno, nie czekajcie na nas i zjedzcie kolacje. Kocham cię."

Uśmiechnęłam się i odłożyłam urządzenie na bok. Zabrałam się, za robienie śniadania. Dzisiaj postanowiłam zrobić gofry. Wyjęłam gofrownicę i potrzebne mi składniki. Po dziesięciu minutach były już gotowe. Wyjęłam bitą śmietanę, owoce i sos truskawkowy. Wlałam do ekspresu mleko i czekałam na kawę. Westchnęłam, a chwilę później wzięłam głęboki oddech, czując na skórze usta, które każdy milimetr mojej szyi dokładnie badały.

- Luke? - zapytałam, odchylając jeszcze bardziej głowę.

- Miałem nadzieję, że jak się obudzę, to będziesz przy mnie - mówił między pocałunkami, a oparłam ręce o blat. Nie miałam żadnej możliwości, aby zmienić pozycję, bo moje ciało zostało przyparte do blatu.

- Śniadanie samo się nie zrobi - odwróciłam się do niego i właściwie to nie wiem jakim sposobem, mi się to udało.

- To, co dzisiaj jemy? - posadził mnie na zimnej powierzchni i patrzył w oczy.

Był głodny.
Jak zawsze.

- Gofry - oplotłam jego szyję moimi rękami.

- Stęskniłem się za twoimi śniadaniami - szepnął mi do ucha, a ja uniosłam do góry brwi.

- Za mną już nie? - zrobiłam to samo. - Przyjechałeś tutaj dla pysznych śniadań?

- Za tobą stęskniłem się jeszcze bardziej - pocałował mnie w policzek, a potem delikatnie w usta. - Nasmarujesz się bitą śmietaną i położysz owoce i możesz być moim gofrem. Wtedy byś sprawiła mi podwójną przyjemość - oboje zaśmialiśmy się w miejscu.

- Kotek, kawa gotowa - zaczęłam się śmiać i kiwać głową, wskazując na kubki.

- Poczeka... - wrócił do całowania mojej szyi. - Tak bardzo mi ciebie brakowało.

-Mi ciebie też, ale za chwilę będzie wszystko zimne - powiedziałam błagalnie.

- Ugh.. No dobra - odsunął się, a ja zeskoczyłam z blatu.

**************

- Wiesz, że z tego wszystkiego zapomniałaś dać mi adresu? - powiedział, zaczynając się śmiać.

- To jak tu trafiłeś? - zmrużyłam oczy, zamykając drzwi.

- Zadzwoniłem do Codiego - chwycił mnie za rękę, przez co poczułam się jakoś lepiej. Zawsze jego dotyk sprawia, że rzeczywistość staje się jakaś inna.

- On taki miły? - zapytałam, niedowierzając w to co słyszę.

Mój braciszek taki w chuj pomocny. Cóż, cuda się zdarzają. Tylko jakoś w moim przypadku to nie działa.

- Dla mnie zawsze - wystawił szereg swoich białych zębów.

- Wiadomo - wzruszyłam ramionami. - Mężczyźni...

- Gdzie w ogóle idziemy? - popatrzył na mnie, ale zaraz jego wzrok powędrował na staw.

- Em... Chcę ci pokazać tą kawiarnie - powiedziałam, przyspieszając kroku, co spowodowało, że chłopak musiał zrobić to samo.

- Ty tam jeszcze pracujesz? - zwolnił trochę, bo doszło do tego, że prawie biegliśmy, co było dziwne.

- Chyba... Dzisiaj zapytam, czy mogę wolne na ten czas, kiedy będziesz, ale coś czuję, że będę musiała zrezygnować.

- Ale jeśli ci się tam podoba, to nie rezygnuj. Ja sobie znajdę zajęcie na te sześć godzin. - powiedział, a ja się zatrzymałam.

- Ja po prostu nie miałam co robić w domu i dlatego - chwyciłam za klamkę, pchając tym samym drzwi do środka.

- Rozumiem - uśmiechnął się, ale ja wciąż miałam wyrzuty sumienia, że go tak zostawię. - Ładnie - powiedział brunet, rozglądając się dookoła.

- Możesz usiąść, ja idę do Willa.

********

- I co? - zapytał Luke, odkładając menu na bok, ale widziałam, że na samą myśl o tych pysznych deserach, ślinka mu ciekła.

- Tak jak bym się zwolniła - dosiadłam się do chłopaka.

- Nie było innej możliwości? - zapytał, biorąc moje ręce w swoje.

- Nie za bardzo. Dobra, co wybrałeś? - wzięłam menu do ręki i zaczęłam przeglądać. - Ja wezmę ciasto z wiśniami.

- To ja szarlotkę - powiedział Luke, a ja wstałam i podeszłam do Williama, składając zamówienie.

********

- Gdzie znowu mnie prowadzisz? - zapytał chłopak, podążając za mną.

- Do domu? - szłam, nie zwalniając tempa. Ostatnio nauczyłam się szybko chodzić, bo niekiedy zdarzyło mi się zaspać troszkę, a dopiero pracuję tydzień.

- Oo... - dogonił mnie, łapiąc za rękę i tym samym zwalniając.

- Jak tam twoja mama? - zapytałam, obracając się do chłopaka.

- Jest okey. Za dwa tygodnie jest rocznica - powiedział ze smutkiem.

- Musisz wrócić za dwa tygodnie? - zapytałam, patrząc w jego oczy.

- Tak - odwrócił wzrok, do końca drogi nie odezwaliśmy się do siebie już. Rozumiem, że chce być wtedy z mamą i nie mam o to żalu do niego. Sama bym tak postąpiła. Musimy te dwa tygodnie przeżyć tak, jakbyśmy więcej nie mieli się już spotkać.

***********

Idziesz jutro na to przyjęcie? - zapytał Luke, wchodząc do kuchni.

-Nie będziesz zły? - podeszłam do niego.

- O co? - objął mnie w pasie.

- No, że zamiast spędzać z tobą czas, chodzę z nim na jakieś bankiety - położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.

- Czemu miałbym mieć coś przeciwko? Przecież między wami nic nie ma. Prawda? - patrzył w głąb moich oczu. Powodowało to dreszcz na moim ciele. Nikt tak na mnie nie patrzy.

- Prawda Luke, prawda... - pocałowałam go w policzek. Jemu to oczywiście nie wystarczyło i wpił się w moje usta.

- Pomożesz wybrać mi sukienkę? - powiedziałam między pocałunkami.

- Yhym - oderwał się ode mnie i razem poszliśmy na górę.

*********

Cały wieczór oglądaliśmy filmy, śmialiśmy się, opowiadałam, co u mnie się wydarzyło. Podobno Lily strasznie tęskni za mną, chciałabym pojechać do niej jeszcze w wakacje. Niestety wiedziałam, że kiedyś nastąpi ten moment i Luke zapyta, czy wracam na studia, czy też zostaje. Szczerze? Sama do końca nie wiem, w obu przypadkach są dobre strony, ale są też złe. Nie mam konkretnych planów. Moja decyzja nastąpi z dnia na dzień. Na razie jest mi tu dobrze. Ale czy zawsze będzie tak? I co z Lukiem? Czy nasza miłość przetrwa? Te pytania nurtują mnie każdego dnia.

__________

Ostatnio rzadko się pojawiam. Niestety początki roku szkolnego takie są, że nic się nam nie chce. Już próbuję się trochę wkręcić w rutynę i żebym częściej się tutaj pojawiała.

Jak tam u was pierwszy tydzień szkoły??

Do następnego 😘

Kocham Cię Wariacie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz