Czułam ciepło bijące z ciała chłopaka obok mnie i to liczyło się najbardziej. Nie potrzebowałam niczego więcej, tylko jego bliskości.
Otworzyłam oczy, spoglądając na niego. Spał jeszcze, w sumie nie dziwię mu się, na pewno jest zmęczony. Postanowiłam zejść na dół i zrobić nam śniadanie. Docierając do niej, usłyszałam dźwięk przechodzącej wiadomości. Nie mogłam dokładnie określić, gdzie znajduje się mój telefon. Zaczęłam krążyć po pomieszczeniu i w końcu znalazłam go na półce."Wrócimy późno, nie czekajcie na nas i zjedzcie kolacje. Kocham cię."
Uśmiechnęłam się i odłożyłam urządzenie na bok. Zabrałam się, za robienie śniadania. Dzisiaj postanowiłam zrobić gofry. Wyjęłam gofrownicę i potrzebne mi składniki. Po dziesięciu minutach były już gotowe. Wyjęłam bitą śmietanę, owoce i sos truskawkowy. Wlałam do ekspresu mleko i czekałam na kawę. Westchnęłam, a chwilę później wzięłam głęboki oddech, czując na skórze usta, które każdy milimetr mojej szyi dokładnie badały.
- Luke? - zapytałam, odchylając jeszcze bardziej głowę.
- Miałem nadzieję, że jak się obudzę, to będziesz przy mnie - mówił między pocałunkami, a oparłam ręce o blat. Nie miałam żadnej możliwości, aby zmienić pozycję, bo moje ciało zostało przyparte do blatu.
- Śniadanie samo się nie zrobi - odwróciłam się do niego i właściwie to nie wiem jakim sposobem, mi się to udało.
- To, co dzisiaj jemy? - posadził mnie na zimnej powierzchni i patrzył w oczy.
Był głodny.
Jak zawsze.- Gofry - oplotłam jego szyję moimi rękami.
- Stęskniłem się za twoimi śniadaniami - szepnął mi do ucha, a ja uniosłam do góry brwi.
- Za mną już nie? - zrobiłam to samo. - Przyjechałeś tutaj dla pysznych śniadań?
- Za tobą stęskniłem się jeszcze bardziej - pocałował mnie w policzek, a potem delikatnie w usta. - Nasmarujesz się bitą śmietaną i położysz owoce i możesz być moim gofrem. Wtedy byś sprawiła mi podwójną przyjemość - oboje zaśmialiśmy się w miejscu.
- Kotek, kawa gotowa - zaczęłam się śmiać i kiwać głową, wskazując na kubki.
- Poczeka... - wrócił do całowania mojej szyi. - Tak bardzo mi ciebie brakowało.
-Mi ciebie też, ale za chwilę będzie wszystko zimne - powiedziałam błagalnie.
- Ugh.. No dobra - odsunął się, a ja zeskoczyłam z blatu.
**************
- Wiesz, że z tego wszystkiego zapomniałaś dać mi adresu? - powiedział, zaczynając się śmiać.
- To jak tu trafiłeś? - zmrużyłam oczy, zamykając drzwi.
- Zadzwoniłem do Codiego - chwycił mnie za rękę, przez co poczułam się jakoś lepiej. Zawsze jego dotyk sprawia, że rzeczywistość staje się jakaś inna.
- On taki miły? - zapytałam, niedowierzając w to co słyszę.
Mój braciszek taki w chuj pomocny. Cóż, cuda się zdarzają. Tylko jakoś w moim przypadku to nie działa.
- Dla mnie zawsze - wystawił szereg swoich białych zębów.
- Wiadomo - wzruszyłam ramionami. - Mężczyźni...
- Gdzie w ogóle idziemy? - popatrzył na mnie, ale zaraz jego wzrok powędrował na staw.
- Em... Chcę ci pokazać tą kawiarnie - powiedziałam, przyspieszając kroku, co spowodowało, że chłopak musiał zrobić to samo.
- Ty tam jeszcze pracujesz? - zwolnił trochę, bo doszło do tego, że prawie biegliśmy, co było dziwne.
- Chyba... Dzisiaj zapytam, czy mogę wolne na ten czas, kiedy będziesz, ale coś czuję, że będę musiała zrezygnować.
- Ale jeśli ci się tam podoba, to nie rezygnuj. Ja sobie znajdę zajęcie na te sześć godzin. - powiedział, a ja się zatrzymałam.
- Ja po prostu nie miałam co robić w domu i dlatego - chwyciłam za klamkę, pchając tym samym drzwi do środka.
- Rozumiem - uśmiechnął się, ale ja wciąż miałam wyrzuty sumienia, że go tak zostawię. - Ładnie - powiedział brunet, rozglądając się dookoła.
- Możesz usiąść, ja idę do Willa.
********
- I co? - zapytał Luke, odkładając menu na bok, ale widziałam, że na samą myśl o tych pysznych deserach, ślinka mu ciekła.
- Tak jak bym się zwolniła - dosiadłam się do chłopaka.
- Nie było innej możliwości? - zapytał, biorąc moje ręce w swoje.
- Nie za bardzo. Dobra, co wybrałeś? - wzięłam menu do ręki i zaczęłam przeglądać. - Ja wezmę ciasto z wiśniami.
- To ja szarlotkę - powiedział Luke, a ja wstałam i podeszłam do Williama, składając zamówienie.
********
- Gdzie znowu mnie prowadzisz? - zapytał chłopak, podążając za mną.
- Do domu? - szłam, nie zwalniając tempa. Ostatnio nauczyłam się szybko chodzić, bo niekiedy zdarzyło mi się zaspać troszkę, a dopiero pracuję tydzień.
- Oo... - dogonił mnie, łapiąc za rękę i tym samym zwalniając.
- Jak tam twoja mama? - zapytałam, obracając się do chłopaka.
- Jest okey. Za dwa tygodnie jest rocznica - powiedział ze smutkiem.
- Musisz wrócić za dwa tygodnie? - zapytałam, patrząc w jego oczy.
- Tak - odwrócił wzrok, do końca drogi nie odezwaliśmy się do siebie już. Rozumiem, że chce być wtedy z mamą i nie mam o to żalu do niego. Sama bym tak postąpiła. Musimy te dwa tygodnie przeżyć tak, jakbyśmy więcej nie mieli się już spotkać.
***********
Idziesz jutro na to przyjęcie? - zapytał Luke, wchodząc do kuchni.
-Nie będziesz zły? - podeszłam do niego.
- O co? - objął mnie w pasie.
- No, że zamiast spędzać z tobą czas, chodzę z nim na jakieś bankiety - położyłam dłonie na jego klatce piersiowej.
- Czemu miałbym mieć coś przeciwko? Przecież między wami nic nie ma. Prawda? - patrzył w głąb moich oczu. Powodowało to dreszcz na moim ciele. Nikt tak na mnie nie patrzy.
- Prawda Luke, prawda... - pocałowałam go w policzek. Jemu to oczywiście nie wystarczyło i wpił się w moje usta.
- Pomożesz wybrać mi sukienkę? - powiedziałam między pocałunkami.
- Yhym - oderwał się ode mnie i razem poszliśmy na górę.
*********
Cały wieczór oglądaliśmy filmy, śmialiśmy się, opowiadałam, co u mnie się wydarzyło. Podobno Lily strasznie tęskni za mną, chciałabym pojechać do niej jeszcze w wakacje. Niestety wiedziałam, że kiedyś nastąpi ten moment i Luke zapyta, czy wracam na studia, czy też zostaje. Szczerze? Sama do końca nie wiem, w obu przypadkach są dobre strony, ale są też złe. Nie mam konkretnych planów. Moja decyzja nastąpi z dnia na dzień. Na razie jest mi tu dobrze. Ale czy zawsze będzie tak? I co z Lukiem? Czy nasza miłość przetrwa? Te pytania nurtują mnie każdego dnia.
__________
Ostatnio rzadko się pojawiam. Niestety początki roku szkolnego takie są, że nic się nam nie chce. Już próbuję się trochę wkręcić w rutynę i żebym częściej się tutaj pojawiała.
Jak tam u was pierwszy tydzień szkoły??
Do następnego 😘

CZYTASZ
Kocham Cię Wariacie
Lãng mạnNicola i Luke normalni nastolatkowie z normalnego domu. Dzieciństwo było dla nich najlepszym etapem w życiu. Całe dnie spędzali razem i nikt nie był w stanie ich rodzielić. Lubili robić sobie na złość, ale i tak uwielbiali siebie. Później już nie by...