- To był taki kolega ze szkoły - wstałam od stołu.
- Kolega? Znam go? - wyjął z lodówki sok pomarańczowy.
- Osobiście chyba nie - wzruszyłam ramionami.
- Okey - postawił mi przed nosem szklankę i napój. - Utrzymujecie kontakt, tak?
- Nie, po prostu przez przypadek go spotkałam - wzięłam od niego sok i nalałam sobie go do szklanki.
- Przypadek - spojrzał przelotnie na mnie. - Ja mogę mu pokazać, co to jest przypadek.
- Nie bądź zazdrosny - zerknęłam kątem oka na niego, opierając się o blat rękami.
- Nie jestem - popatrzył mi w oczy, a potem odwrócił wzrok i skierował się do pokoju gościnnego. - Nie obchodzi mnie jakiś fagas.
- A śniadanie? - zapytałam oburzona, ruszając za nim.
- Już przeszła mi ochota, jak chcesz, to sobie zrób - chwycił za pilot i włączył jakiś beznadziejny film.
- Pójdę już - ruszyłam do tyłu, nie oglądając się za siebie.
Włożyłam na nogi buty i wyszłam na zewnątrz, zatrzaskując przy tym drzwi. Ruszyłam do swojego domu, który był naprzeciwko dwa domy dalej. Nie myślałam o niczym, szłam, nie zważając na nic. Nie mogę w to uwierzyć, że jest zazdrosny o coś takiego i mnie tak traktuje. Gdy byłam już przed domem, zobaczyłam, jak Cody wychodzi z domu.
- Hej, gdzie się wybierasz? - zapytałam, podchodząc do niego.
- Jadę do pracy - powiedział, otwierając auto.
- Że co kurwa? - zaczęłam kaszleć. Myślałam, że się udławię.
- Po pierwsze nie przeklinaj gówniarzu, a po drugie co w tym dziwnego? - uniósł brwi.
- Nie no, po prostu ty jesteś leniwy.
- Wcale, że nie. Po prostu oszczędzam energię.
- Aha, okey leć - poklepałam go w ramię. - Tylko wpuść mnie jeszcze do domu, bo kluczy nie wzięłam - podeszłam z nim do drzwi.
- Okey - przekręcił klucz.
- Powodzenia - pomachałam mu i zamknęłam drzwi.
Znowu sama. Co ja dzisiaj będę robić? Lily pojechała, Cody w pracy, z Lukiem chyba jestem pokłócona, a do Maksa nie będę dzwonić, bo znowu będzie, że się spotykamy. Została mi jeszcze Sami, ale też nie chcę się jej narzucać. No dobra zostaje dzisiaj w domu. Położyłam się na kanapie i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.
Obudził mnie dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu było imię mojego kochanego braciszka.
- Halo?
- No cześć, co tak nie odbierasz, martwię się.
- Spałam i nie słyszałam. Ty się martwisz? - zaśmiałam się.
- A okey, zapomniałem ci wcześniej powiedzieć, tata wysyła cię na zakupy.
- No dobra, co mam kupić?
- Masz wszytko na kartce zawieszonej na lodówce.
- To idę.
- A i jeszcze tata wróci dzisiaj późno i masz iść kupić sobie coś na te wakacje. Kasa na stole, szczęściaro.
- To mi się podoba.
- Pa.
- Pa.Miałam nieodebrane jeszcze dziesięć połączeń, wszystkie oczywiście od Luke'a
- Czego chciałeś?
- Martwię się.
- Niby czemu?
- Nicola chcę cię przeprosić.
- Za co?
- Za wszystko.
- Nie musisz.
- Muszę.
- Dobrze, że przez telefon.
- Byłem u ciebie, ale nie otwierałaś.
- Bo spałam?
- A skąd miałem to wiedzieć?
- Dobra skończmy tę rozmowę, cześć.
- Co cię dzisiaj ugryzło, ogarnij się, bo idę do ciebie?
- Nie musisz przychodzić. I czy ty uważasz, że źle wyglądam?
- Idę.Dzwonek.
- No i po co przyszedłeś?
- Bo cię kocham?
- Jesteś debilem.
- Wiem, ale i tak kochasz swojego misia.
- Skąd masz taką pewność?
- Nie mam.
- No właśnie.
- Otworzysz?
- Nie wiem.
- Otwórz.
- Może.
- Kochanie...
- Nie jesteśmy na "ty"
- Ja jestem, ty może nie.
- Głupek.
- Uśmiechasz się, jest dobrze.
- Wcale, że nie. Jestem wściekła.
- Nie kłam, głuptasie.
- Nie obrażaj mnie, idioto.
- Kto tu kogo obraża?!
- Spadaj spod moich drzwi.
- Będę tu siedział, dopóki mi nie otworzysz.
- Sąsiedzi będę mieć bekę.
- Już mają i wisi mi to.
- Wstań.
- Otworzysz?
- A przestaniesz robić z siebie debila?
- Tak.
- Przeprosisz mnie?
- Tak.
- Kochasz mnie?
- Tak.
- Pocałujesz mnie?
- Tak.
- Pokochasz inną?
- Tak.
- Kogo?
- Naszą córkę.
- Wchodź - przekręciłam klucz w drzwiach i rozłączyłam się. - Nie bądź taki romantyczny!Luke rzucił się na mnie, zaczął delikatnie muskać moje wargi, ocierając nasze ciała. Następnie zaczął coraz nachalniej. Nasze języki toczyły ze sobą walkę o dominacje. Jego usta były miękkie i ciepłe. Czując jego wargi na moich, odpływałam w jakiś inny świat, który był idealny, chciałam być w nim wiecznie. Trwało to kilkadziesiąt sekund.
- Przepraszam - szepnął mi w usta. - Tak bardzo przepraszam. Już
- Pocałuj mnie - zrobił to, o co go prosiłam, dokładnie tak samo, jak wcześniej. - Nie rób mi więcej niczego takiego - oderwaliśmy się w końcu od siebie.
- Dobrze. Ale wiesz, że jestem zazdrosny? - zdjął swoje czarne adidasy.
- Wiem. Wejdź do środka - pokazałam na wnętrze domu.
- Ale mam trochę racji, przyznaj to - objął mnie za biodra.
- Nie masz - odwróciłam się w jego stronę i popatrzyłam w jego piwne oczy.
- No dobra, ale i tak kochasz mnie.
- Kocham cię wariacie - pocałowałam go w usta, odejmując rękoma jego twarz.
- Nikogo nie ma? - zapytał, cały czas mnie obejmując.
- Nie, wybierzesz się ze mną na zakupy? - zapytałam, zabierając pieniądze ze stołu.
- Jakiego typu? - podszedł do mnie.
- Jedzenie i ubrania - ubrałam czarne roshe.
- To pierwsze okey, ale to drugie ugh... No dobra - włożył na nogi buty i wyszliśmy z domu.
- Wiedziałam, że się zgodzisz, kotek - wsiedliśmy do mojego nowego samochodu i ruszyliśmy.
_________
Już sama nie wiem, czy widać jakąś różnicę pomiędzy tymi rozdziałami poprawionymi, a tymi z błędami. Staram się, żeby ta książka była jako tako ok, ale nie jestem pewna, czy mi to wychodzi. Chciałabym zabrać się za nową książkę, ale postanowiłam sobie, że ta musi być poprawiona.
Dziękuję za komentarze!
Do zobaczenia 😘
CZYTASZ
Kocham Cię Wariacie
RomanceNicola i Luke normalni nastolatkowie z normalnego domu. Dzieciństwo było dla nich najlepszym etapem w życiu. Całe dnie spędzali razem i nikt nie był w stanie ich rodzielić. Lubili robić sobie na złość, ale i tak uwielbiali siebie. Później już nie by...