Rozdział 7 (III)

11.8K 743 41
                                    

- Hej, a ty nie w Chicago? - zapytał chłopak, zapraszając mnie gestem ręki do środka.

- Nie, będę mieszkała tutaj, znaczy z Lukiem - uśmiechnęłam się lekko, po czym zdjęłam buty. - Lily nie wspominała, że przyjadę?

- Nie, ale świetnie, że wróciłaś.

Wspinałam, że chłopak był bez koszulki? Nie wie, czy w czymś im nie przeszkodziłam, ale czułam się trochę niezręcznie.

- Kto to? - usłyszałam głos przyjaciółki, dobiegający z łazienki.

- Jak wyjdziesz, to zobaczysz - zawołał blondyn.

- Nie możesz mi powiedzieć? - zapytała z wyrzutami.

- Nie - chłopak zaczął się śmiać.

Siadłam na kanapie i czekałam na przyjście przyjaciółki. Po czym dołączył do mnie blondyn.

- Dawno nie widziałem się z Lukiem, co u niego? - zapytał, siadając naprzeciwko.

- Całkiem okey - posłałam mu przyjacielski uśmiech.

- Odkąd wyjechałaś, nie spotykał się z żadnym kumplem. Przez wakacje nikt nie miał z nim kontaktu - poprawił się na fotelu, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

- Nie wiedziałam - wbiłam swój wzrok w podłogę i zaczęłam bawić się palcami.

Czy to możliwe, że przeze mnie stracił sens życia? Nie spotykał się z nikim. Unikał kontaktów. To przeze mnie cierpiał. Jak mogłam do tego dopuścić.

W końcu usłyszeliśmy, otwierające się drzwi, a po chwili trzaśnięcie. Kroki były coraz głośniejsze, aż w końcu ukazał się jej cień. Wstałam z sofy, a na twarzy Lily pojawił się szeroki uśmiech. Podbiegłam do dziewczyny i mocno ją przytuliłam. Dziewczyna nie powiedziała żadnego słowa, tylko dusiła mnie.

- Już dość, udusisz mnie - oderwałam się od dziewczyny i szeroko uśmiechnęłam.

- Matko, jak dobrze, że przyjechałaś znowu - jąkała się i dała sobie liścia w policzek, na co wybuchnęłam śmiechem.

- To nie jest sen, tak jesteś w prawdziwym życiu.
- cały czas uśmiech nie chodził mi z twarzy. - Przyjechałam do Luke'a.

- Ii???

- I do Lily - dziewczyna jeszcze raz mnie przytuliła.

- Na ile i kiedy w ogóle przyjechałaś? - usiadłam na kanapie, a Lily na chłopaku.

- Kilka dni temu - wyjaśniła. Na ile? Hmm... - zastanowiłam się. - Chyba na zawsze.

- Nie żartuj sobie, serio pytam - wywróciła oczami. Na ile? - zmrużyła oczy i objęła blondyna za szyję.

- Na zawsze, a przynajmniej chciałabym.

- Przecież chciałaś zamieszkać w Chicago.

- Tu jest moje miejsce.

- Nareszcie słonko zrozumiałaś. Jezu, jak się cieszę. Ale to nie zmienia faktu, że mnie okłamałaś - pogroziła mi palcem.

- Musiałam.

- Dobra dziewczyny, ja będę się zbierał- Lily zeszła z jego kolan, chłopak pocałował mnie w policzek i wyszedł z dziewczyną, która poszła go odprowadzić.

- Opowiadaj wszystko, nawet najmniejsze szczegóły - siadła obok mnie, patrząc na mnie jak na obrazek.

- Ale nie ma czego, za to ty i Jacob. Co się tu działo, przeszkodziłam wam? - chwyciłam ją za ręce.

- Najpierw ty! - rozkazała.

- No to od czego mam zacząć?

- Od poczatku - niecierpliwiła się.

- Więc... Gdy wyjechałam, nie mogłam znieść tego, że nie ma ze mną Luke'a, przecież związek na odległość nie miałby sensu. Prędzej czy późnej to by wygasło, więc postanowiłam wrócić i ponieść wszelkie konsekwencje. Co z tego, że tam są lepsze szkoły, nie liczy się to, bo mi zależy na nim. Wsiadłam do pierwszego lepszego pociągu i jestem - uśmiechnęłam się, ale moje oczy zaszkliły.

- Były seksy na powitanie? - zaśmiała się.

- Lily... - upomniałam ją.

- No co?

- Kocham cię, idiotko.

- To były?

- No były - szepnęłam ale dziewczyna usłyszała i zaczęła się śmiać, a ja spaliłam buraka.

- Oo Boże, moje gołąbeczki. Ale podejrzewam, że to nie pierwszy raz - na co ja się uśmiechnęłam. - Wiedziałam!

- Głupia jesteś! - walnęłam ją w czoło.

- Ty też - zakpiła.

- A ty i Jacob? - dociekałam i próbowałam czegoś się dowiedzieć.

- Ciasto wylałam na siebie i na niego, dlatego zdjął koszulkę, ale domyślam się, jak mogło to wyglądać.

- Yhym - przytaknęłam głową i patrzyłam na nią podejrzliwie, bo w żadnym stopniu jej nie wierzyłam.

- On jest uroczy i w ogóle kocham go - zarumieniła się.

- Widać to.

- Ej, a tam w ogóle nie zapytałam, jesteś głodna, albo chcesz coś do picia?

- Wodę gazowaną, jak masz.

- Okey. Już ci przyniosę.

********
Całe popołudnie przegadałam z przyjaciółką. W sobotę idziemy na imprezę do Jacoba. Gdy dochodziła siedemnasta pożegnałam się z przyjaciółką i wsiadłam do swojego samochodu, aby ruszyć do domu.

Wchodząc do domu, czułam zapach kurczaka, skierowałam się do kuchni i zobaczyłam Luke'a, stojącego przy kuchence.

- Wróciłam. Twojej mamy jeszcze nie ma? - zapytałam, podchodząc bliżej i nachylając się nad garnkami.

- Za chwilę powinna być - chwycił mnie za biodra.

- Cały dzień dzisiaj gotujesz
- pocałowałam go w usta.

- Mogłabyś mi umilić ten czas - nachylił się i szepnął do mojego ucha, przygryzając jego płatek.

- Masz coś konkretnego na myśli - powiedziałam uwodzicielsko, odchylając głowę do tyłu, dając tym samym brunetowi dostęp do mojej szyi.

- Yhym - zamruczał. Chłopak składał mokre pocałunki na mojej szyi. Oplotłam ręce na jego karku, a brunet podniósł moje biodra i posadził na blacie.

- Wróciła ! - usłyszeliśmy, zamykające się drzwi, oderwaliśmy się od siebie i zeskoczyłam z blatu.

- Luke! Obiad! - nasze oczy powędrowały na kurczaka.

___________
Dzisiaj coś taki krótszy. Wiem, że oczekujecie częściej rozdziałów, ale teraz naprawdę nie mam czasu. Piszę, kiedy mogę, a muszę też coś dodawać w "Remember me".

Czyta ktoś?

Do zobaczenia 😘

Kocham Cię Wariacie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz