- Hej, a ty nie w Chicago? - zapytał chłopak, zapraszając mnie gestem ręki do środka.
- Nie, będę mieszkała tutaj, znaczy z Lukiem - uśmiechnęłam się lekko, po czym zdjęłam buty. - Lily nie wspominała, że przyjadę?
- Nie, ale świetnie, że wróciłaś.
Wspinałam, że chłopak był bez koszulki? Nie wie, czy w czymś im nie przeszkodziłam, ale czułam się trochę niezręcznie.
- Kto to? - usłyszałam głos przyjaciółki, dobiegający z łazienki.
- Jak wyjdziesz, to zobaczysz - zawołał blondyn.
- Nie możesz mi powiedzieć? - zapytała z wyrzutami.
- Nie - chłopak zaczął się śmiać.
Siadłam na kanapie i czekałam na przyjście przyjaciółki. Po czym dołączył do mnie blondyn.
- Dawno nie widziałem się z Lukiem, co u niego? - zapytał, siadając naprzeciwko.
- Całkiem okey - posłałam mu przyjacielski uśmiech.
- Odkąd wyjechałaś, nie spotykał się z żadnym kumplem. Przez wakacje nikt nie miał z nim kontaktu - poprawił się na fotelu, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
- Nie wiedziałam - wbiłam swój wzrok w podłogę i zaczęłam bawić się palcami.
Czy to możliwe, że przeze mnie stracił sens życia? Nie spotykał się z nikim. Unikał kontaktów. To przeze mnie cierpiał. Jak mogłam do tego dopuścić.
W końcu usłyszeliśmy, otwierające się drzwi, a po chwili trzaśnięcie. Kroki były coraz głośniejsze, aż w końcu ukazał się jej cień. Wstałam z sofy, a na twarzy Lily pojawił się szeroki uśmiech. Podbiegłam do dziewczyny i mocno ją przytuliłam. Dziewczyna nie powiedziała żadnego słowa, tylko dusiła mnie.
- Już dość, udusisz mnie - oderwałam się od dziewczyny i szeroko uśmiechnęłam.
- Matko, jak dobrze, że przyjechałaś znowu - jąkała się i dała sobie liścia w policzek, na co wybuchnęłam śmiechem.
- To nie jest sen, tak jesteś w prawdziwym życiu.
- cały czas uśmiech nie chodził mi z twarzy. - Przyjechałam do Luke'a.- Ii???
- I do Lily - dziewczyna jeszcze raz mnie przytuliła.
- Na ile i kiedy w ogóle przyjechałaś? - usiadłam na kanapie, a Lily na chłopaku.
- Kilka dni temu - wyjaśniła. Na ile? Hmm... - zastanowiłam się. - Chyba na zawsze.
- Nie żartuj sobie, serio pytam - wywróciła oczami. Na ile? - zmrużyła oczy i objęła blondyna za szyję.
- Na zawsze, a przynajmniej chciałabym.
- Przecież chciałaś zamieszkać w Chicago.
- Tu jest moje miejsce.
- Nareszcie słonko zrozumiałaś. Jezu, jak się cieszę. Ale to nie zmienia faktu, że mnie okłamałaś - pogroziła mi palcem.
- Musiałam.
- Dobra dziewczyny, ja będę się zbierał- Lily zeszła z jego kolan, chłopak pocałował mnie w policzek i wyszedł z dziewczyną, która poszła go odprowadzić.
- Opowiadaj wszystko, nawet najmniejsze szczegóły - siadła obok mnie, patrząc na mnie jak na obrazek.
- Ale nie ma czego, za to ty i Jacob. Co się tu działo, przeszkodziłam wam? - chwyciłam ją za ręce.
- Najpierw ty! - rozkazała.
- No to od czego mam zacząć?
- Od poczatku - niecierpliwiła się.
- Więc... Gdy wyjechałam, nie mogłam znieść tego, że nie ma ze mną Luke'a, przecież związek na odległość nie miałby sensu. Prędzej czy późnej to by wygasło, więc postanowiłam wrócić i ponieść wszelkie konsekwencje. Co z tego, że tam są lepsze szkoły, nie liczy się to, bo mi zależy na nim. Wsiadłam do pierwszego lepszego pociągu i jestem - uśmiechnęłam się, ale moje oczy zaszkliły.
- Były seksy na powitanie? - zaśmiała się.
- Lily... - upomniałam ją.
- No co?
- Kocham cię, idiotko.
- To były?
- No były - szepnęłam ale dziewczyna usłyszała i zaczęła się śmiać, a ja spaliłam buraka.
- Oo Boże, moje gołąbeczki. Ale podejrzewam, że to nie pierwszy raz - na co ja się uśmiechnęłam. - Wiedziałam!
- Głupia jesteś! - walnęłam ją w czoło.
- Ty też - zakpiła.
- A ty i Jacob? - dociekałam i próbowałam czegoś się dowiedzieć.
- Ciasto wylałam na siebie i na niego, dlatego zdjął koszulkę, ale domyślam się, jak mogło to wyglądać.
- Yhym - przytaknęłam głową i patrzyłam na nią podejrzliwie, bo w żadnym stopniu jej nie wierzyłam.
- On jest uroczy i w ogóle kocham go - zarumieniła się.
- Widać to.
- Ej, a tam w ogóle nie zapytałam, jesteś głodna, albo chcesz coś do picia?
- Wodę gazowaną, jak masz.
- Okey. Już ci przyniosę.
********
Całe popołudnie przegadałam z przyjaciółką. W sobotę idziemy na imprezę do Jacoba. Gdy dochodziła siedemnasta pożegnałam się z przyjaciółką i wsiadłam do swojego samochodu, aby ruszyć do domu.Wchodząc do domu, czułam zapach kurczaka, skierowałam się do kuchni i zobaczyłam Luke'a, stojącego przy kuchence.
- Wróciłam. Twojej mamy jeszcze nie ma? - zapytałam, podchodząc bliżej i nachylając się nad garnkami.
- Za chwilę powinna być - chwycił mnie za biodra.
- Cały dzień dzisiaj gotujesz
- pocałowałam go w usta.- Mogłabyś mi umilić ten czas - nachylił się i szepnął do mojego ucha, przygryzając jego płatek.
- Masz coś konkretnego na myśli - powiedziałam uwodzicielsko, odchylając głowę do tyłu, dając tym samym brunetowi dostęp do mojej szyi.
- Yhym - zamruczał. Chłopak składał mokre pocałunki na mojej szyi. Oplotłam ręce na jego karku, a brunet podniósł moje biodra i posadził na blacie.
- Wróciła ! - usłyszeliśmy, zamykające się drzwi, oderwaliśmy się od siebie i zeskoczyłam z blatu.
- Luke! Obiad! - nasze oczy powędrowały na kurczaka.
___________
Dzisiaj coś taki krótszy. Wiem, że oczekujecie częściej rozdziałów, ale teraz naprawdę nie mam czasu. Piszę, kiedy mogę, a muszę też coś dodawać w "Remember me".Czyta ktoś?
Do zobaczenia 😘
CZYTASZ
Kocham Cię Wariacie
RomanceNicola i Luke normalni nastolatkowie z normalnego domu. Dzieciństwo było dla nich najlepszym etapem w życiu. Całe dnie spędzali razem i nikt nie był w stanie ich rodzielić. Lubili robić sobie na złość, ale i tak uwielbiali siebie. Później już nie by...